They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Na drugiej gitarze grał gospodarz. Na perkusji Kenny Jones, także członek The Faces, muzyk, który miał w przyszłości zastąpić jednego z najlepszych perkusistów, jakich wydał rock (po śmierci Keitha Moona wszedł do The Who). Refreny podśpiewywał z Jaggerem David Bowie, piosenka Angie nie zachwiała ich przyjaźnią. To, co zarejestrowano w domu Wooda, rozbudowali następnie Stonesi, ale utwór wzbudził mieszane uczucia. Arogancki refren - Ja wiem, że to tylko rock and roli, ale ja to lubię" - należy do najlepszych szlagwortów wylansowanych przez zespół. Ale muzycznie Stonesi zbyt niebezpiecznie zbliżyli się w tej piosence do terenów zajmowanych przez takie kapele, jak Slade, Sweet czy Status Quo. Mick Taylor uważał lt's Only Rock'n'Roll za niezbyt udaną autoparodię starego stylu Stonesów. A Jagger twierdził, że piosenka ta śmiało mogłaby się znaleźć na każdej z trzech pierwszych płyt zespołu. Miał na myśli atmosferę - precyzował. Z Jaggerem się nie wygra, w porządku piosenka i koniec. Słuchacze nie do końca podzielili jego opinię. Nagranie nie zostało wielkim hitem na miarę możliwości (i - nie oszukujmy się - aspiracji) zespołu. Ale spełniło jedną pożyteczną funkcję. Zbliżyło do siebie Stonesów i chłopców z zespołu 193 The Faces, w szczególności Wooda. Dlaczego pożyteczną? Wkrótce się wyjaśni. Ronnie Wood pracował właśnie nad pierwszą solową płytą, której tytuł sam niejako usprawiedliwiał jej wydanie - l'VE GOT MY OWN ALBUM TO DO (Mam do nagrania własną płytę). Jagger i Richards wzięli udział w sesjach, Keith wystąpił z Woodem na jego solowym debiucie przed londyńską publicznością. Niepisany boss The Faces, Rod Steward, prowadził działalność na własną rękę niezależnie od pracy z grupą, więc atmosfera w zespole była luźna. A i u Stonesów zaczęła się rozluźniać. Dokładnie wtedy, kiedy Jagger plus kumple z The Faces zabawiali się w domowe nagrania, zadebiutował jako solista Bill Wyman! W maju ukazała się jego pierwsza (i bynajmniej nie ostatnia) płyta długogrająca, MONKEY GRIP. Dał się na niej poznać jako autor - wreszcie, po latach, nie wytrzymał - i wokalista. I bardzo dobrze. Przestał się przejmować represjami spółki Jagger/Richards i znalazł twórczą formę rozładowania nawarstwiających się napięć. Płyta była niezła i sprzedawała się nieźle. A to już dobrze. W kilka miesięcy po singlu ukazał się longplay. Tytuł pozostał ten sam -Stonesi czuli, że to mocny slogan. ITS ONLY ROCK'N'ROLL jest kolejną dużą płytą zespołu, którą tzw. szerokie grono słuchaczy skłonne było uznać za słabszą od poprzednich. Keith Richards skwitował to następująco: „Ludzie mają z góry ustalone wyobrażenia o tym, czego spodziewają się po Rolling Stonesach i to takie, że przy pierwszym przesłuchaniu nasze albumy nie dorastają do ich oczekiwań. Dopiero potem, kiedy posłuchają ich kilka razy, zaczynają się im podobać. Odnosi się to w szczególności do dwóch ostatnich płyt". Miał rację. Szokowani, bulwersowani, zaskakiwani tanowie Stonesów zapomnieli gdzieś po drodze, że rock był zawsze muzyką do tańczenia. A taką funkcję spełnia ITS ONLY ROCK'N'ROLL doskonale! I to na poziomie, o którym większość „tanecznych" grup rockowych może tylko marzyć. Ale są na tej płycie także „smaczki" - nigdy nie może ich zabraknąć. Singlowe Luxury, szkoda, że pominięte przez zespół na rynku małych płyt. Klasyczny temat Ain't Too Proud To Beg z repertuaru zespołu The Temptations. Jedna z najlepszych piosenek lirycznych w całym dorobku grupy, bijąca o klasę pretensjonalną Angie i uszlachetniona grą Micka Taylora, Time Waits For No One. Jest także drapieżna Fingerprints File (Rejestr odcisków palców), kolejny komentarz do totalitaryzmu naszych czasów, w pewnym sensie przedłużenie Doo Doo Doo Doo Doo (Heartbreaker) z poprzedniej płyty. Czuję się śledzony, Czuję się obserwowany, Przechodzę przez wodę, Żeby zatrzeć ślady. A jakiś frajerek z FBI Zbiera materiały na mój temat. Plik rośnie na sześć stóp, To mnie wykańcza, wykańcza, wykańcza... Podobna tematyka będzie w twórczości Stonesów konsekwentnie powracać. 194 Od każdego artysty należy wymagać utrzymywania poziomu. Błędem jest natomiast wymaganie nowatorstwa, jako zjawiska trwałego. Nowatorskie są zrywy - nie procesy. Stonesi nigdy nie należeli do purystów, swoje R&B-owe korzenie wykorzystywali z dobrym skutkiem dla własnych celów. Utrzymywali bardzo wysoki poziom swoich produkcji i chwała im za to. Jeśli nieco skomercjalizowali brzmienie - trudno. Zresztą, czy należy z tego powodu ubolewać? Zbliża się połowa lat siedemdziesiątych, czy można mieć pretensję do zespołu o to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę? A przecież w Stanach Zjednoczonych, prawdziwej ojczyźnie współczesnego kultu Rolling Stonesów, płyty zespołu nigdy nie zajmowały pierwszych miejsc w klasyfikacji longplayów z taką konsekwencją, jak właśnie w latach siedemdziesiątych. IT'S ONLY ROCK'N'ROLL został płytą numer jeden w drugiej połowie listopada. Keith Richards, zapytany na dzień po wydaniu tego albumu o zmiany w emploi Stonesów, odpowiedział: „Zmieniam swoje emploi. Wreszcie naprawię sobie zęby". Zbliżała się połowa lat siedemdziesiątych i zbliżały się daleko istotniejsze zmiany. Na grudzień zarezerwowano studio Musicland w Monachium - tutaj Stonesi nagrali ITS ONLY ROCK'N'ROLL i warunki pracy bardzo im odpowiadały. Jagger pojechał właśnie do Nikaragui, żeby przekonać się naocznie, jak wykorzystywane są jego pieniądze. Tam dotarła do niego telefoniczna wiadomość, z której wynikało, że Mick Taylor nie przybędzie na sesję do Monachium. Potem był następny telefon -Mick Taylor nie przybędzie już nigdy na żadne inne sesje. Decyzja ta spadła na zespół niespodziewanie. Na początku roku opuścił ich producent - nie płakali po nim. Pod koniec roku opuszczał ich gitarzysta solowy -to psuło szyki. Mieli właśnie nagrywać płytę, planowali tournee po USA, może także po Europie. A Mick Taylor po prostu „nie zdzierżył". Dla wielu już osób praca ze Stonesami okazała się zbyt wyczerpującym i często zbyt wyniszczającym doświadczeniem. Po ostatnich występach zespołu w Stanach opuściła londyńskie biuro niezniszczalna, jak mogło się wydawać, Shirley Arnold