Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. A jednak Sorrel próbowała go ostrzec. Nawet kobieta ze snu mówiła mu, że to dziwne miejsce. – Dlaczego nie uciekniesz razem z Gwerysem? – Cały czas mnie pilnują. Nie zdążyłabym nawet dotrzeć do skraju wsi, a już by mnie mieli. Mówiłam ci już, że nie mam przyjemnego życia. Nie obchodzi mnie, że je stracę. Chodzi mi tylko, aby Gwerys był bezpieczny. Błagam, uratuj go! – Tym razem nie zdołała już powstrzymać łez. – Dobrze, idź po niego. Zaraz się stąd wynosimy. Wszyscy. Gidyon mówił to z wielką stanowczością ale w gruncie rzeczy był równie przerażony jak dziewczyna. To było ponad jego siły. Rytualny mord, ofiary, spożywanie ciała karła! Do jakiego świata ta Sorrel ich sprowadziła? – Nie możemy! – wyszeptała przez łzy dziewczyna. – Możemy! – syknął. – Gdzie jest Gwerys? – W domu. – Wytrzyj oczy. Idź i zabierz go stamtąd pod jakimś pretekstem. Wymyśl coś. Spotkamy się tam, gdzie mówiłaś, ale wszyscy troje. Zaufaj mi. Nie pozwolę, by cokolwiek stało się tobie lub twojemu bratu. Wyprowadzę was stąd bezpiecznie. Zdołał przekonać nawet siebie. Dziewczyna kiwnęła głową wierząc w jego żarliwe zapewnienia. – A teraz idź, Yseul... i pospiesz się. Wyszła w milczeniu. Gidyon odczekał chwilę i ruszył ostrożnie w jej ślady. Widział, jak dziewczyna wchodzi do domu. Pokręcił głową. To wszystko było chyba snem. Opuścił stodołę i ruszył przez niewielki, zagrodzony teren ku zagajnikowi. Tam ukrył się za wysokim dębem i czekał. Serce waliło mu jak oszalałe. Marzenia o obfitym śniadaniu wywietrzały. Myślał już tylko o Yseul i jej bracie, o tym, jak wydostać się z Duntaryn. Niemal wrzasnął, gdy nagle otworzyło mu się w głowie łącze. Laurynl – rzucił, nim jego siostra zdążyła się odezwać. Co się dzieje? – zapytała. – Nie chciałam się wczoraj ponownie łączyć, bo wyglądało na to, że chcesz, żeby zostawić cię w spokoju. Odezwałaś się w niebezpiecznym momencie. Słuchaj, mam kłopoty. O nie, Gidyonie! Co się dzieje? Niech Sorreł opowie mi wszystko, co wie o Duntaryn. Nastąpiła chwila ciszy. Potem głos Lauryn zabrzmiał znowu, lekko drżący i skonsternowany. Pyta, czy cię złapali. Nie. Więc uciekaj. Mówi, że masz natychmiast opuścić tę wieś i nie oglądać się za siebie. Nie mogę, Lauryn. Zaprzyjaźniłem się z dziewczyną imieniem Yseul. Ma kłopoty i muszę jej pomóc. Zaprzyjaźniłeś! Przecież spędziłeś tam tylko jedną noc. Nie mam czasu na dyskusje. Sorrel musi mi wszystko powiedzieć. Czekał. Yseul wciąż się nie pojawiała. Zaczyna się o nią niepokoić. Gidyonie. Tak? – Niemal krzyknął w łącze. Sorrel mówi, że w wigilię przesilenia wiosennego – czyli tej nocy – wieśniacy składają ofiary. To dawny zwyczaj, który zarzucono już w całym królestwie z wyjątkiem tej wsi, lubującej się w hołdowaniu tradycjom. Tamtejsza ludność zawiera małżeństwa głównie w obrębie Duntaryn, nie krzyżując się z mieszkańcami innych regionów Tallinom. Po krótkiej przerwie głos Lauryn powrócił. Początkowo ofiary składano starym bogom, ale z tego, co wiadomo Sorrel, w miarę upływu czasu tradycja ulegała wypaczeniu. Teraz nie zabijają już zwierząt, lecz ludzi. Wierzą, że w wigilię przesilenia wszystkie duchy zostają wyzwolone i mogą wędrować. Na świńskie jaja! – zaklął i na chwilę poczuł się lepiej. Sorrel pyta, czy dziewczyna jest dziewicą. Ma na imię Yseul – odparł hardo. – Tak, jest dziewicą. Jej brat ma symbolizować cielaka, a jakiś karzeł ma być wołem. Czekał, aż Lauryn przekaże to wszystko Sorrel. Mówi, że nie możesz nic zrobić – odezwała się w końcu. – Musisz opuścić wioskę. Chyba oszalała. Oni chcą zabić tę dziewczynę. Dałem słowo, że pomogę jej uciec razem z bratem. Lauryn zaczęła mu cytować reprymendę Sorrel, on jednak nie zamierzał tego słuchać. Zamknij łącze, Lauryn. Odejdź. Nie mogę. A jeśli coś ci się stanie? Muszę mieć czysty umysł, żeby pomyśleć. Proszę, błagam. Czekaj! Yseul nadchodzi. A teraz odejdź. Porozmawiamy później. Z ulgą przyjął fakt, że Lauryn bez dyskusji zamknęła łącze. Yseul przybiegła co tchu, trzymając za rękę maleńkiego chłopczyka. Zmuszając się do radosnego uśmiechu, padła na ziemię obok brata. – Gwerysie, to ten przyjaciel, o którym ci mówiłam. Ma na imię Gidyon. Chłopiec był zupełnie niepodobny do siostry, piegowaty i rozczochrany. Miał jednak pogodny uśmiech, odsłaniający przebijające się dopiero przednie zęby. – Cześć, Gidyonie – powiedział. Gidyon z wysiłkiem odwzajemnił uśmiech. – Co się stało? – Powiedziałam, że w pobliżu znajduje się nowe ptasie gniazdo i że chcę je pokazać Gwerysowi. Wół jest zbyt pijany po wczorajszej libacji, by wiedzieć, że w naszych stronach pisklęta jeszcze się nie wykluły. Nienawidzę go! – Ja też, Yseul! – oznajmił wesoło Gwerys. – Więc go okłamałaś? – Tak, Gwerysie. Uciekamy od nich. Zauważywszy spacerującego po jego bucie żuczka, chłopiec natychmiast stracił zainteresowanie rozmową. – A jego żona? – Kręci się tu gdzieś, ale biegłam co sił w nogach. Musimy już iść. Proszę cię, Gidyonie, dotrzymaj obietnicy, bo jeśli nas złapią, będą go torturować. – Chodźmy więc – powiedział posępnie Gidyon, biorąc ją za rękę. Gwerys pozwolił mu się podnieść i cała trójka ruszyła biegiem. 26. RYTUAŁ Ciało Figgisa uderzyło ciężko o zakurzoną ziemię. Wiedział, że to się stanie dziś. Od czasu pojmania bito go co kilka godzin. Miał kilka warstw sińców i połamane kości. Był w strasznym stanie. Lys go opuściła. Przypadnie mu w udziale zhańbienie paladynów i unicestwienie Trójcy. Przez cały czas swoich zmagań z Orlakiem ani razu nie czuł się tak bezradny. Nawet jego śmierć w walce z bogiem była pewnego rodzaju zwycięstwem: dała Trójcy więcej czasu na przygotowanie. Potem otrzymał nagrodę w postaci nowego życia