Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Obiecuję ci, że twoja kuchnia odzyska wkrótce swój zwykły wygląd. Jego słowa odniosły jednak niewielki skutek. Francuz czerwieniał coraz bardziej i mówił coraz głośniej. Charity uśmiechnęła się do niego i podeszła bliżej. - Bardzo mi przykro. Proszę wybaczyć mojemu psu - powiedziała, kładąc błagalnie małą rączkę na ramieniu kucharza i zaglądając mu z uśmiechem w oczy. - Obawiam się, że cały ten okropny bałagan w pańskiej kuchni nastąpił z mojej winy. Mężczyzna umilkł, gniewny rumieniec ustąpił z jego twarzy. Patrzył przez chwilę na Charity, po czym odwzajemnił uśmiech i zaczął mówić po angielsku z fatalnym akcentem: - Ależ nie, mademoiselle, nic nie szkodzi. Ńie wiedziałem, że to pani pies. Simon uniósł ze zdumieniem brwi, gdy zaś szef kuchni wycofał się pod swój piec, pochylił się i szepnął jej do ucha: - Gdybym wiedział, że uda ci się tak błyskawicznie owinąć mojego kucharza wokół palca, dawno już bym się z tobą ożenił. Przedstawił Charity służbie. Mężczyźni skłonili się, kobiety wykonały przepisowe dygi, zerkając na nią ciekawie spod oka. Charity obdarzyła wszystkich swoim promiennym uśmiechem. JAK GROM Z JASNEGO N I E B A 151 150 JAK G R O M Z JASNEGO NIEBA - Miło mi poznać wszystkich - powiedziała. - A tera? wykąpię Lucky'ego i usunę go wam z drogi. - Och nie, panno Emerson! -jęknęła gospodyni. - Nie może pani! My to zrobimy. - Proszę się nie martwić - zapewniła beztrosko służących. - Robiłam to wiele razy przedtem. Poza tym lord Durę mi pomoże, prawda? Służący zwrócili na swego pana jeszcze bardziej zdumiony wzrok. Durę uśmiechnął się z niewzruszonym spokojem. - Oczywiście, moja droga. Jestem pewien, że moje spodnie i marynarka to niewielka cena za wygodę Lucky'e-go. - Odprawił służbę skinieniem dłoni. - Weźcie się do swojej pracy. Panna Emerson i ja zajmiemy się psem. Służący wycofali się w drugi koniec kuchni, gapiąc się na hrabiego Dure'a, który zdjął marynarkę, wziął na ręce wielkiego brudnego psa i wstawił go do wanny. Później jeden z lokajów opowiadał swemu koledze z sąsiedztwa, jak to zwykle nieskazitelnie ubrany i wyniosły lord zajął się kąpielą psa, jak gdyby nie robił nic innego przez całe życie. Osobisty służący hrabiego, słysząc całe zamieszanie, dał się w końcu ponieść ciekawości i zajrzał do kuchni, by sprawdzić, co się dzieje. Gdy zobaczył jego lordowską mość, który przemoczony do suchej nitki, skręcając się ze śmiechu, zmagał się z kundlem w wannie, zbulwersowany wyniósł się stamtąd chyłkiem. Tymczasem Charity mydliła Lucky'ego, Simon zaś usiłował unieruchomić zwierzę. Pies nie zamierzał jednak poddać się bez walki, mimo że kąpała go jego ukochana nowa pani. Kręcił się i wyrywał, próbując wyskoczyć z wanny. Bezlitośnie ochlapywał przy tym Charity i Simona. Dwie służące przyniosły jej dzbanki z czystą wodą, którą wylała na głowę Lucky'ego. Pies otrząsnął się, rozbryzgując wodę na całą kuchnię. Charity pisnęła i wybuch-nęła śmiechem, zasłaniając rękami twarz. Simon, wpatrzony w nią, zwolnił nieco chwyt, co Lucky wykorzystał natychmiast i wyskoczył z wanny, znów się otrząsając. Jakby tego było mato, po chwili skoczył na Charity, opierając jej łapy na ramionach i próbując polizać jej twarz. Charity odepchnęła go, a Simon przyszedł jej z pomocą, wstawiając Lucky'ego z powrotem do wanny. Trzymał go tym razem z całej siły. Charity spłukała psa czystą wodą i wkrótce był już całkiem czysty. Podczas owej przymusowej psiej toalety Simon pozornie zajmował się Luckym, jednakże ani na chwilę nie spuszczał wzroku z Charity. Suknia, a nawet bielizna, przemokły jej całkowicie podczas szarpaniny z psem i przylgnęły do ciała, uwypuklając krągłe piersi i sterczące brodawki. Simonowi zaschło w gardle, zniknęło gdzieś jego rozbawienie sprzed kilku minut, trawiło go teraz pożądanie. Jeden z lokajów przyniósł ogromny ręcznik kąpielowy. Charity i Simon sięgnęli po niego równocześnie, ich ręce zetknęły się. Razem owinęli Lucky'ego ręcznikiem i wytarli go do sucha. Podczas tej operacji piersi Charity otarły się o ramię Simona. Opuścił głowę, w nadziei, że dziewczyna nie wyczyta z jego twarzy, jak bardzo jej pragnie. Wreszcie puścili psa. Wybiegł z kuchni do holu, kręcąc się, otrząsając i wycierając o ściany i podłogę, żeby tylko pozbyć się resztek przebrzydłej wilgoci. Przyglądali mu się, śmiejąc się z jego figli, ale wzrok Simona wędrował wciąż bezwiednie ku piersiom Charity