They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Mistrz jest Jjuż wyzwolony od mayi, przejawiane przez nią kolejne twarze rozumu li głupoty nie czynią już na nim wrażenia. Sri Jukteswar nie okazywał [specjalnej uwagi ludziom znakomitym lub sprawującym władzę; ani l też nie lekceważył z szacunkiem wypowiedzianych słów prawdy z ust (dziecka, lec? jawnje_jgngrował_zarpzumiałego filozofa. O ósmej ^wieczór odbywała się kolacja, fHTktórej znajdowali się Iczasem marudzący goście. Mój guru nie jadał osobno; nikt nie [opuszczał aszramy głodny lub niezadowolony. Sri Jukteswar nigdy nie (popadł w zakłopotanie czy zaniepokojenie z powodu niespodziewanej (wizyty. Pod jego pomysłowym kierownictwem ze szczupłego zasobu (pożywienia mogła się zdarzyć uczta. Był bardzo gospodarny, jego l skromne fundusze wystarczały na wiele. "Urządzaj się wygodnie l w granicach swej sakiewki", często powtarzał. "Ekstrawagancja (przyniesie ci niewygodę". Zarówno w drobiazgach związanych | z utrzymaniem pustelni i domu, jak w innych sprawach praktycznych j Mistrz objawiał oryginalność twórczego umysłu. Spokojne wieczory często przynosiły mi rozmowę z mym guru, l prawdziwy skarb nie podlegający działaniu czasu. Każda jego wypowiedź kształtowana była i rzeźbiona przez mądrość. Podniosła pew-jność cechowała sposób jego wypowiadania się, który był jedyny 103 w swoim rodzaju. Mówił on jak nikt inny w moim życiu. Myśli swe ważył na delikatnej wadze własnego poznania zanim nadał im zewnętrzną szatę. Esencja prawdy, przenikająca wszystko, nawet fizjologiczny aspekt rzeczy, wychodziła z jego ust jak wonny zapach. Zawsze miałem świadomość, że znajduję się w obecności żywego objawienia Boga. Z poczucia jego boskości odruchowo skłaniałem przed nim głowę. Jeśli czasem ostatni goście zaczynali odczuwać, że Sri Jukteswar pogrąża się w nieskończoność, wówczas szybko wciągał ich w rozmowę. Nie był on zdolny do pozy lub wyniosłego wewnętrznego odosobnienia. Jako Mistrz, który urzeczywistnił już siebie, pozostawił poza sobą szczebel medytacji. "Kwiat opada, gdy pokazuje się owoc". Jednakże święci często trzymają się form religijnych w celu dodania uczniom zachęty. Gdy zbliżała się północ, guru mógł zapaść w drzemkę z naturalnością dziecka. Nie dbał wtedy o posłanie. Często kładł się nawet bez poduszki na wąskiej desce, znajdującej się pod skórą tygrysią, na której zwykle siedział. Nierzadko zdarzała się filozoficzna dyskusja trwająca do późnej nocy, mógł ją wywołać każdy swym gorącym zainteresowaniem. Nie odczuwałem wówczas zmęczenia ani pragnienia snu; żywe słowa Mistrza wystarczały mi. "Ach, świta! Chodźmy nad Ganges". Tak kończyła się często moja nocna edukacja. W pierwszych miesiącach mego obcowania z Sri Jukteswarem kulminacyjny punkt stanowiła lekcja: "Jak się wywinąć moskitom?" W moim domu rodzinnym wszyscy używali na noc ochronnych zasłon. Byłem przerażony, gdy spostrzegłem, że w pustelni Serampore nie honorowano wcale tego roztropnego zwyczaju, chociaż owadów było mnóstwo; toteż byłem pokąsany od stóp do głowy. Guru zlitował się nade mną. - Kup sobie zasłonę. Kup ją także dla mnie. - Zaśmiał się i dodał: - Jeśli kupisz tylko jedną dla siebie, wszystkie moskity zlecą się do mnie. Uczyniłem to z wielką wdzięcznością. Każdej nocy w Serampore guru prosił mnie o przygotowanie zasłon nocnych. Pewnego wieczoru moskity były szczególnie zjadliwe. Mistrz nie wydał mi zwykłego polecenia. Słuchałem nerwowo natrętnego brzęczenia owadów. Udając się do łóżka, zwróciłem w ich kierunku błagalną modlitwę. W pół godziny później zakaszlałem z pretensją, aby zwrócić na siebie uwagę mego guru. Myślałem, że oszaleję od ukłuć, a zwłaszcza od śpiewnego brzęczenia, gdy moskity odprawiały swe krwiożercze obrzędy. 104 Mistrz nie poruszył się; zbliżyłem się ku niemu ostrożnie. Nie oddychał. Po raz pierwszy ujrzałem go wtedy w stanie głębokiego transu jogi; popadłem w przerażenie. "Jego serce przestało bić". Zbliżyłem lusterko do jego nosa; nie ukazał się najmniejszy ślad oddechu. Aby się ostatecznie upewnić, na kilka minut zamknąłem palcami jego usta i nozdrza. Ciało jego było zimne i nieruchome. Oszołomiony zwróciłem się do drzwi, aby wezwać pomoc. -[TJch! Początkujący ekperymentatorze! Mój biedny nos! - Głos Mistrza rozbrzmiewał śmiechem. -j Dlaczego nie kładziesz się do łóżka? Czy cały świat ma się zmienić dla ciebie? Zmień samego siebie: uwolnij swą świadomość od moskitów.! Potulnie wróciłem do łóżka. Ani jeden owad nie ośmielił się zbliżyć. Zrozumiałem, że poprzednio mój guru zgodził się na zasłony tylko dla dogodzenia mi, on sam nie lękał się moskitów. Posługując się potęgą jogi mógł uniemożliwić im kąsanie lub uciec się do swej wewnętrznej odporności. Dał mi lekcję, pomyślałem, jogin musi umieć wejść w stan nadświadomości i trwać w nim niezależnie od mnóstwa przeszkód, których nigdy nie brakuje na tej ziemi. Czy to wśród brzęczenia owadów, czy przy przenikliwym blasku dziennego światła należy wyłączyć natarczywość zmysłów. Słuch i wzrok kierują się wówczas naprawdę ku piękniejszym światom niż dawny Eden71. Moskity dostarczyły mi jeszcze innej lekcji we wczesnym okresie pobytu w aszramie. Zdarzyło się to w godzinę łagodnego zmierzchu. Mój guru interpretował właśnie w niezrównany sposób teksty, a ja znajdowałem się u jego stóp w doskonałym spokoju. Nieokrzesany moskit wtargnął w tę idyllę i walczył o moją uwagę. Kiedy wbił swe jadowite żądło w moje udo, automatycznie podniosłem mściwą dłoń. "Zawieś wykonanie wiszącej egzekucji". Usłużna pamięć podsunęła mi jeden z aforyzmów jogi Patandżalego - aforyzmu o ahimsie (o nieczynieniu krzywdy). - Dlaczego nie dokończyłeś swego czynu? - Mistrzu, czy bronisz odbierania życia? - Nie. Lecz zabójcze uderzenie już zostało wykonane w twym umyśle. Patandżali miał na myśli usunięcie "pragnienia" zabijania! - Świat ten jest bardzo niewygodnie urządzony, jeśli chodzi o dosłowne praktykowanie ahimsy. Człowiek może być zmuszony do zgładzenia szkodliwego stworzenia. Nie jest on jednak w ten sam sposób 105 zniewolony, aby czuł gniew lub złość. Wszystkie formy życia mają równe prawo do powietrza mayi. Święty, który odkrył tajemnicę stworzenia, pozostaje w harmonii z niezliczonymi, oszałamiającymi jego przejawami. Każdy człowiek może się zbliżyć do tego zrozumienia, które powstrzymuje wewnętrzną namiętność niszczenia. - Gurudżi, czy nie należy raczej poświęcić siebie, niż zabijać dzikie zwierzę? - Nie, ciało człowieka jest drogocenne