Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
W ich rękach pozostawała jeszcze twierdza we Frederiksodde. Szczególnym zbiegiem okoliczności twierdza ta miała się stać dla nich tym samym, czym niedawno była dla Duńczyków: przeszkodą dla sił sprzymierzonych w ich dalszej ekspansji na Fionię. Ich armia maszerowała jednak bez zbytniego pośpiechu. W tym czasie było już bowiem wiadomo, że holenderska flota wojenna przedarła się przez Óresund, przychodząc z pomocą obleganej Kopenhadze. Tym samym Szwecja znalazła się w stanie wojny z Holandią. Od chwili, kiedy na Zelandię dotarła informacja o zbliżającej się holenderskiej pomocy, Kopenhaga stała się obiektem jeszcze intensywniejszego ostrzału, który trwał przez okrągłą dobę. W ciągu dnia mieszkańcy miasta doświadczali obecności Szwedów głównie za sprawą ciągłych wybuchów pocisków spadających na 92 J.Ch.Pasek - op. cit. str. 17. (przyp. tłum.). 93 Jakub Łoś, „Pamiętnik towarzysza chorągwi pancernej", Warszawa 2000, s. 84: „Widziałbyś tam był na murach ex opposito [naprzeciwko] będących wero-niki [odbicia twarzy; od chusty św. Weroniki], wybite krwią, lecących od impetu prochowego" (przyp. red.). „Walka mordercza, a nie regularna" domy, ulice i place. Z pewnej odległości wszystkie te odgłosy zlewały się w jeden, głuchy ton. Kiedy zapadała noc, ciemności uruchamiały zmysł wzroku, a to, co do tej pory wydawało się milczące i nieruchome, zaczynało się nagle poruszać i zmieniać kształty. Wszyscy oswoili się już z tymi widokami: najpierw języki ognia wydobywające się z armatnich luf, które na krótką chwilę oświetlają kosze z faszyną osłaniające stanowiska artyleryjskie lub rozjaśniające powierzchnię korony murów i krenelażu, wydobywając z ciemności żywe postacie, które poruszają się pochylone w szybkim tempie. Chwilę potem dawały się zauważyć gasnące, jasne punkty, powstałe w chwili, kiedy pakuły dopalały się na ziemi. Niebo przecinały kule żarowe, a powietrze rozświetlały snopy iskier, powstające na skutek wybuchu granatów. Towarzyszył im przytłumiony odgłos detonacji. A kiedy budził się świt, oczom mieszkańców ukazywały się efekty nocnej kanonady: ludzkie szczątki, oderwane ramiona i nogi, korpusy pozbawione głów. Oblężenie zamieniło się w swego rodzaju pojedynek, jaki toczyły ze sobą artylerie obu stron. Duńczycy pokazali, że nie tylko mogą być obiektem ostrzału, ale i sami potrafią się odgryźć: zarówno łodzie załadowane działami, jak i armaty ustawione wysoko na murach powodowały duże straty wśród oblegających miasto Szwedów. Pogłoski o nadchodzącej holenderskiej odsieczy sprawiły, że nie tylko Szwedzi wzmogli swe wysiłki; zachęciło to również Duńczyków, którzy mimo zmęczenia i wyczerpania pozwalali sobie na niespodziewane wypady przeciwko nieprzyjaciołom (ich ataki kierowały się nie tylko przeciwko szwedzkim szańcom; już wcześniej w czasie jednego ze śmiałych, nocnych wypadów, udało im się zniszczyć jeden szwedzki okręt i galiot94, co pozwoliło łodziom 94 Galiot- mniejsza i lżejsza odmiana galery; posiadał od 16 par wioseł (przy każdym z nich siedział 1 albo dwóch ludzi) do 23 par wioseł (obsługa każdego wiosła składał się z 23 osób). Na wyposażeniu miał jeden albo dwa żagle. Galioty wymieniane sąjuż w XII wieku, ale wydaje się, że pod koniec XVII wieku zaprzestano w nich używać wioseł. Później mianem tym określano holenderski zbiornikowiec o płaskim dnie, 50-300 ton, zaopatrzony w kompas, który uniemożliwiał zboczenie z kursu, zaopatrzony w ożaglowanie takiego typu, jak galeony: grot-maszt i bezanmaszt. Przedni maszt utrzymywał reję i stał w dość dużej odległości od stewy dziobowej. Ponieważ tego typu takielunek zostawiał dość sporo 268 269 Niezwyciężony z okolicznych wysepek przedrzeć się do Kopenhagi z rybami i zapasami żywności). Szwedzi odpowiedzieli na to w październiku, lądując pewnego mglistego dnia na płaskiej, dużej wyspie Amager. Wyspa połączona była ze stałym lądem kilkoma drewnianymi mostami, a żyzne pola, które ją pokrywały, miały duże znaczenie dla zaopatrzenia miasta. Nie bez powodu nazywano wyspę spichlerzem Kopenhagi