They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Na myśl, że zobaczy Suzanne, zapomniał o Noconiu; Ogarnął go przyjemny, wesoły nastrój. Chwilami miał idiotyczne uczucie, jakby się na nowo urodził. Zaczynał dostrzegać to, czego nigdy przedtem nie zauważył, a słoneczna, wiosenna pogoda podniecała go jak lekkie wino. Wapienne skały otaczające Stary Port i wynurzające się z gładkiej powierzchni morza o czystej, błękitnej barwie były oślepiająco białe. Świeża zieleń drzew, kwitnące krzewy, zalotne obłoki żeglujące nad zatoką, stada krzykliwych mew przyciągały wzrok, sprawiając wrażenie czegoś niezwykłego i zachwycającego, co ogląda się po raz pierwszy w życiu. No i Chevrette! Paweł na próżno usiłował przekonać siebie samego, że powoduje nim wyłącznie współczucie dla niej. Machnął na to ręką. Gdy Apostoł z właściwą sobie tajemniczą miną 5 śmiertelną powagą oświadczył, że mu przydzieli przewodnika w osobie młodej Francuzki, Paweł domyślił się od razu, o kogo chodzi, a następnie uznał to za nader uprzejmy uśmiech losu. Perspektywa odbycia tygodniowej wycieczki po wybrzeżu w takim towarzystwie nie mogła mu być obo- 75 jętna. Zaiste nowy rozdział tej sensacyjnej przygody zapowiadał się przyjemnie i romantycznie. Nocoń był dość przenikliwy, aby to odgadnąć, Chevrette miała podkrążone oczy i wyglądała żałośnie. Otworzyła drzwi na odgłos dzwonka i ujrzawszy Pawia na progu, cofnęła się z lekkim okrzykiem. — Paweł! To doprawdy lekkomyślnie z pana strony, że pan tu przyszedł. — A to dlaczego? — zapytał nieco stropiony. Zamknęła za nim drzwi i niemal szeptem powiedziała: — Policja znalazła zwłoki. Czytałam o tym w „Le Ma-tin"..: — No i co? — Ależ... Czy pan chce, żeby pana aresztowano? — Od kiedy panią poznałem, absolutnie nie! — odrzekł wesoło. — Niech się pani przestanie dręczyć. Gaspard Aumont nie został zamordowany; zmarł śmiercią naturalną na udar serca. Wiem to z całą pewnością, z najlepszego źródła. Patrzyła na niego z niedowierzaniem, więc w kilku zdaniach opowiedział jej o przebiegu wczorajszego śledztwa, a w miarę jak mówił, na jej wyinizerowanej buzi odbijały się kolejno: zdumienie, nadzieja, wahanie i wreszcie niewy-słowione uczucie radosnego wzruszenia, które nagle rozpłynęło się we łzach. Stała przed nim z lekko opuszczoną głową i zwisającymi ramionami, a łzy toczyły się z jej oczu jak groch, co i jego wzruszyło o wiele bardziej niż jakiekolwiek słowa. Przez chwilę nie wiedział, co począć wobec tej powodzi. Podszedł bliżej i położywszy dłoń na ramieniu Su-zamie potrząsnął ją lekko. — Nie ma czego beczeć — powiedział trochę szorstko, czując niezręczność tej sytuacji. — Słowo daję, nie ma czego... Myślałem, że się ucieszysz... 76 Chevrette uniosła głowę, spojrzała na niego błyszczącymi oczyma i niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyję. — To już lepiej — uśmiechnął się i pocałował ją. Chciał jeszcze coś dodać, ale ponieważ ów pierwszy pocałunek został gorąco odwzajemniony, zapomniał o tym zupełnie i nie poprzestał na jednym. Dopiero po dłuższej chwili Suzanne wysunęła się z jego ramion; Miała nieco zamglone oczy i pałające policzki.- — Mój Boże! — powiedziała trochę zdyszana i jakby zgorszona własnym postępowaniem. — Co za powitanie w przedpokoju! Pawle, jestem w siódmym niebie! Ujęła go pod ramię i pociągnęła do pracowni, gdzie teraz stał tapczan, a także stół i parę krzeseł; — Nie mogłam tam spać — wskazała ruchem głowy drugi pokój. — Te dwa dni były okropne. Oh, Pawle, jak się cieszę! — Musimy to oblać — oświadczył Paweł. — To i jeszcze coś innego. Ga-la-no — wyskandował naśladując głos majora Noconia, unosząc brwi i marszcząc czoło. Chevrette zrobiła okrągłe oczy. — To ty? — Ja! — wyznał Paweł kładąc dłoń na sercu. — Apostoł uprzedził mnie, że kogoś tu przyśle, ale nie powiedział mi nic więcej. Myślałam, że to będzie Indio. — Przepraszam za taki zawód — rzekł. — Z pewnością Indio... Nie pozwoliła mu dokończyć. — Nie bądź nieznośny, Pawle, bo się znów rozpłaczę! To zdaje się jedyny skuteczny środek na twoje złośliwości. — Nie — zaprzeczył Paweł obejmując ją mocno. — Ten drugi jest znacznie lepszy. — Ba! — powiedziała Chevrette mrużąc oczy; Obudziwszy się nazajutrz, Paweł w pierwszej chwili nie zdawał sobie sprawy, gdzie się znajduje. Dopiero gdy jego wzrok zawadził o rozstawione sztalugi, Wróciła mu pamięć poprzednich zdarzeń. Stało się — pomyślał. — Ten Apostoł mógłby być nawet prorokiem... Niczego przed nią nie ukrywałem — usprawiedliwił się przed samym sobą. Ale natychmiast uświadomił sobie, że ta sprawa zaczyna przybierać nieco inny obrót, niż mu się zdawało. Przeczuwał, że nie będzie mu tak łatwo odejść stąd — może na zawsze. Oczekująca go przygoda, Gibraltar, nawet pierwsze dowództwo straciły coś ze swego uroku... Przejdzie mi — powiedział sobie. — Loin des yeux, loin du coeur. Usłyszał jakiś ruch za nie domkniętymi drzwiami i machinalnie przeganiał palcami zmierzwione włosy, ale Chev-rette nie ukazała się w progu. Jej wieczorowa suknia ze złotej lamy leżała na krześle. Wczoraj wyglądała w niej bardzo efektownie. W Astorii, gdzie jedli kolację, a potem tańczyli na dansingu, zwracała powszechną uwagę. Była w świetnym humorze po wypitym winie, jakkolwiek z początku czuła się cokolwiek onieśmielona. A może trochę udawała onieśmielenie, przez wrodzoną kokieterię? Wiedziała, że jej z tyrn do twarzy, a Paweł nigdy nie miał całkowitej pewności, gdzie kończy się owa nieco naiwna, bezpośrednia jej szczerość i zaczyna subtelna, dowcipna gra. Właśnie: gra — pomyślał. — Gra w miłość. Miłość na niby, bez tragedii przy rozstaniu. Apostoł jest zbyt staroświecki, żeby to zrozumieć. Szmer za drzwiami powtórzył się i teraz Chevrette weszła triumfalnie z zastawioną tacą. Była zaróżowiona, uśmiechnięta i świeża. Wyglądała na szczęśliwą młodą mężatkę w miodowym miesiącu.: « 78 » — Dzień dobry, Pawle — powiedziała rumieniąc się bez widocznej przyczyny. — Dzień dobry, Suzanne — odrzekł Paweł