They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Zapewniam pana jednak, że podczas miesięcy poprze dzających mój ślub Frida była bardziej przygnębiona niż kie dykolwiek. Przez większość czasu musiała leżeć w łóżku, lecz gdy wstawała, snuła się po domu i właśnie w ten sposób natrafiła na jedyną rzecz, dzięki której mogła uzyskać ulgę - farby Papy. - Cristi, pamiętasz te chimeryczne poranki, kiedy byłyśmy małe i chodziłyśmy z Papą na wyprawy malarskie? - zapytała mnie kiedyś. Wstydziłam się przyznać, że nie wiem, co znaczy słowo "chime ryczne", więc się nie odezwałam. Nie miało to jednak znaczenia, bo Frida wcale nie czekała na odpowiedź: - Czasem pomagałam Papie rozstawiać sztalugi i farby- ciągnęła - ale, prawdę mówiąc, nie zwracałam wielkiej uwagi na to, co robił. A ty, Cristi? - Ja też nie - wymamrotałam. Przecież dobrze wiedziała, że na ogół z nimi nie chodziłam, że zazwyczaj tylko ona mu towarzyszyła. - A powinnam była bacznie się przyglądać, bo teraz mam wielką ochotę spróbować malowania. Sądzisz, Cristi, że sobie poradzę? Wiedziałam jedynie, że całe wykształcenie artystyczne Fridy sprowadzało się do pracy u Femandeza; Papa nigdy nie posyłał jej na lekcje malowania, pragnął bowiem, żeby została lekarzem. Nawet kiedy widać już było, że Frida nie wróci do szkoły, nadal żywił tajemną nadzieję, że jakoś uda się jej zdobyć uprawnienia medyczne. 193 . - Mogę sobie to wziąć? - zapytała Frida, pokazując Papie pojemniki z farbą. - Wyglądają, jakbyś nie używał ich całymi latami. Odpowiedź Papy mnie zdumiała. - Nie, Frida - powiedział. - To moje. - Jego niemiecka natura bierze górę - szepnęła Frida. - Zawsze na początku się upiera, ale potem ustępuje. I rzeczywiście, po kilku dniach zgodził się pożyczyć farby, ale tylko na jakiś czas. - Dobrze - zgodziła się Frida. - Na jakiś czas. Oboje wiedzieli, że już nigdy ich nie odda. Bóle nóg i pleców nie pozwalały Fridzie długo stać, więc Mami zamówiła u stolarza specjalne sztalugi, mocowane do łóżka, dzięki którym Frida mogła malować w pozycji leżącej. Następnie powie siła obok łóżka lustro pozwalające Fridzie malować samą siebie, uznała bowiem, że będzie to dla córki miłą rozrywką. Prawdę mówiąc, wszyscy się ucieszyli, kiedy wreszcie znalazła sobie zajęcie i przestała zawracać nam głowę. Co ciekawe, Mami, która po aferze z Leticią Santiago zaatako wała Fridę niczym hiena, teraz nieustannie dreptała po jej pokoju, a to zmieniając kwiaty, a to zbierając brudną bieliznę do prania. To ona kąpała i czesała Fridę, to ona zmieniała jej pościel. I teraz to ona zamówiła dla niej te cudowne, nowe sztalugi. - Czy to możliwe - pytała Frida - by dziewczyna kochała swoją matkę i jednocześnie jej nienawidziła? Co wywołało przypływ troskliwości Mami? Poczucie winy? Świadomość, że Frida może umrzeć? Zwykłe macierzyńskie po czucie obowiązku? Nie wiem. W końcu to pan jest tutaj od wyjaśniania. Z początku Frida malowała po kilka godzin dziennie, potem jednak to zajęcie zaczęło jej pochłaniać cale poranki i popołudnia. Pod koniec lata 1926 roku ukończyła pierwszy autoportret i wysłała go Alexowi w podarunku. Nie był specjalnie dobry; prawdę mówiąc, wydawał się trochę sztywny, całkiem inny niż prace, które namalowała później, kiedy nabrała wprawy. Frida ukazała 194 siebie jako renesansową damę, jakie widuje się w książkach, ubraną w aksamitną suknię i patrzącą w dal. Ale udało się - Alex nie tylko przyjął obraz, lecz ponownie zgodził się zostać nouio Fridy. Wie pan, Frida potrafiła zachowywać się arogancko, lecz rów nocześnie była bardzo wrażliwa. Chcę powiedzieć, że pomimo swoich zadziomych póz wcale nie grzeszyła wiarą w siebie. Czasem, kiedy malowała, nagle zaczynała płakać. - To do niczego! Nie mam o tym pojęcia! Gdyby tylko Papś zechciał mnie uczyć! Ale Papa miał zbyt wiele własnych problemów, by przejmować się nowym hobby córki. Pewnego dnia nie mogła dobrać właściwego koloru na au toportrecie. - Co za głupi obraz! - wrzasnęła. - Nienawidzę go! Stałam bez słowa i patrzyłam na nią. Wiedziałam już, że nie należy się wtrącać. Przed chwilą pokłóciłam się z Antoniem o termin ślubu - miał dosyć ciągłego zwlekania - i sprzeczka z Frida była ostatnią rzeczą, jakiej pragnęłam. - Cholera! - wyła. - Niech to szlag trafi! Niech to diabli wezmą! Nic mi nie wychodzi! Nagle chwyciła pędzel i zaczęła pokrywać płótno czarnymi krzyżami. Musiałam się odezwać. - Co ty wyprawiasz! - krzyknęłam. W końcu te płótna i farby kosztowały dużo pieniędzy. Już dawno zużyła zapasy Papy, który musiał jechać do miasta i kupić jej nowe materiały, a teraz ona je marnowała! Właśnie teraz, kiedy przed chwilą ojciec oznajmił, że nie ma za co urządzić mi wesela! Frida nie przestawała bazgrać po płótnie, mieszając wszystkie barwy, aż zamieniły się w brązowoczamą maź - maź koloru gówna. Pokryła swój portret gównem, rozumie pan? Gówno w oczach, gówno w ustach, gówno na czole! 195 . - Przestań, Frida! Teraz ja wrzeszczałam. Lecz Frida wpadła w amok i zrobiła coś, co naprawdę mnie przeraziło. Przycisnęła dłonie do mokrego płótna, po czym zaczęła rozmazywać obrzydliwą mieszankę po swojej twarzy, włosach i czole. Przez cały czas płakała, naprawdę zalewała się łzami, które ciekły po jej policzkach, żłobiąc koryta w brudnożółtej farbie. - Frida, przestań, proszę! - błagałam wstrząśnięta. - Przestań! Proszę cię, przestań! Przestałam krzyczeć. Usiłowałam ją uspokoić, lecz chyba nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności. - O Boże - łkała. - Boże, nic mi nie wychodzi. Jestem do niczego, nic dziwnego, że nikt mnie nie kocha! Po czym nabrała dłonią czerwonej farby z palety i zaczęła smarować nią głowę, gorset, pościel, poduszkę, wszystko dokoła. Brązowe, czerwone i czarne plamy pokryty całą jej twarz, jedynie zęby pozostały białe, choć i na nich widniały czerwone bryzgi