They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Ten żart zrobił stryj któregoś dnia. gdy poszedł z Rudim na polowanie. Skalna ścieżka była wąska, nie była to właściwie ścieżka, tylko gzyms, wiodący nad zawrotną przepaścią. Śnieg, który tu leżał, roztajał do połowy i kamienie obsuwały się spod nóg, dlatego też stryj położył się na brzuchu i tak czołgał się naprzód. Każdy kamień, który się osuwał spadał w przepaść, uderzał się, skakał i toczył się znowu i odbijał się ze skały na skałę, zanim znalazł spokój w czarnej głębi. Rudi stał mniej więcej o sto kroków za stryjem na wysuniętym cyplu skalnym. Nagle ujrzał olbrzymiego orła krążącego nad stryjem; jedno potężne uderzenie 317 skrzydeł wystarczyłoby, by strącić pełzającego na skale robaka w przepaść i zamienić go w padlinę. Stryj miał oczy utkwione w kozicę, która wraz ze swoim małym ukazała się po tamtej stronie skały. Rudi utkwił wzrok w ptaku, zrozumiał, do czego zmierza, i już schwycił fuzję, aby strzelić, gdy w tej chwili kozica skoczyła, stryj wystrzelił i położył ją trupem, ale jej młode uciekło w takich podskokach, jak gdyby całe życie miało do czynienia ze strachem i ucieczką. Olbrzymi ptak, przerażony wystrzałem, wzbił się w powietrze. Stryj nie przeczuwał niebezpieczeństwa, dowiedział się o nim dopiero od Rudiego. Gdy rozweseleni wracali do domu i stryj gwizdał jakąś piosenkę ze swych chłopięcych czasów, usłyszeli nagle niedaleko jakiś dziwny odgłos; obejrzeli się, potem spojrzeli w górę i zobaczyli zwieszającą się ze stromej ściany skalnej płachtę śnieżną, podobną do kawału płótna kołysanego przez wiatr. Powierzchnia jej zaczęła się łamać jak płyty marmuru, zamieniła się w spienione, wartkie wody, ryczące jak odległe grzmoty. Była to lawina śnieżna, nie spadała wprost na Rudiego i jego stryja, ale w każdym razie blisko, zbyt blisko od nich. – Trzymaj się mocno, Rudi – zawołał stryj. – Trzymaj się z całych sił! Rudi objął ramieniem pień drzewa i trzymał się mocno, a stryj wdrapał się na drzewo i trzymał się gałęzi, podczas gdy lawina przeciągała o kilkanaście stóp od nich, ale napór powietrza, będący jakby skrzydłami lawiny, siał wokół spustoszenie, łamał drzewa jak suche patyki i odrzucał je daleko. Rudi leżał przyciśnięty do ziemi; pień drzewa którego się trzymał, wyrwało z ziemi, odłamaną koronę odrzuciło daleko; wśród połamanych gałęzi leżał stryj ze zmiażdżoną głową, dłoń jego była jeszcze ciepła, ale twarz już nie do poznania. Rudi stał blady i drżący. Była to pierwsza chwila przerażenia w jego życiu, pierwszy moment, kiedy odczuł zagadkę życia i śmierci. Późnym wieczorem powrócił ze straszną wieścią do domu, który stał się teraz domem żałoby. Żona stała bez słowa, bez łez; i dopiero gdy przyniesiono nieboszczyka, wybuchła rozpaczliwym płaczem. Biedny kretyn ukrył się w swoim łóżku, cały dzień nie wychodził, dopiero pod wieczór przyszedł do Rudiego. – Napisz mi list! – poprosił. – Saperli nie umie pisać. Saperli zaniesie na pocztę! – List od ciebie? – spytał Rudi. – Do kogo? – Do pana Jezusa! – Do kogo? A wtedy głupi, tak bowiem nazywali kretyna, spojrzał żałośnie, złożył dłonie i powiedział 318 uroczyście i pobożnie: – Jezusa Chrystusa. Saperli mu napisze, że on chce leżeć umarły, a nie pan tego domu! Rudi uścisnął mu rękę. – List nie dojdzie. Ten list nam go nie wróci! – powiedział. Ale nie potrafił biedakowi wytłumaczyć tej niemożliwości. – Teraz ty jesteś podporą tego domu! – powiedziała do Rudiego stryjenka. I tak się stało. 4. Babeta Kto jest najlepszym strzelcem w całym kantonie Walis? – O tym wiedziały dobrze kozice. – Strzeżcie się Rudiego! – mogłyby powiedzieć. Kto jest najpiękniejszym strzelcem? – Rudi! – odpowiadały dziewczęta, ale nie mówiły: – Strzeżcie się go! Nie mówiły tego nawet najpoważniejsze matki, gdyż uśmiechał się do nich tak samo mile jak do młodych córek. Był taki świeży i wesoły, policzki miał smagłe, zęby białe, a oczy błyszczące i czarne jak węgiel. Był pięknym chłopcem i miał dopiero dwadzieścia lat. Nie szkodziła mu lodowata woda, gdy w niej pływał, bo umiał się tak w wodzie zwijać jak ryba. Wspinał się na góry jak nikt inny, potrafił przylgnąć do skały jak ślimak, miał wspaniale rozwinięte mięśnie i ścięgna; przydawało mu się to w skokach, których nauczył się najpierw od kota, a potem od kozic. Rudi był najlepszym przewodnikiem, godnym pełnego zaufania, więc mógł sobie w ten sposób zarobić mnóstwo pieniędzy. Do zawodu bednarskiego, którego również nauczył go stryj, nie miał zbytniego pociągu. Za to z zamiłowaniem strzelał do kozic, i to także przynosiło mu dochód. Słowem, Rudi był, jak to powiadają, doskonałą partią, o ile tylko nie zechciałby sięgać za wysoko. W tańcu był takim tancerzem, o jakim śniły dziewczęta, a niejedna marzyła o nim i na jawie. – Pocałował mnie w tańcu! – powiedziała Aneta, córka nauczyciela, do swej najlepszej przyjaciółki, ale nie powinna była tego opowiadać nawet najlepszej przyjaciółce