Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Borys byt najwidoczniej jednym z tych, których w owej epoce nazywano "utalentowanymi pechowcami". Dniem opracowywał rysunki standardowych pomieszczeń mieszkalnych, a nocą wznosił na papierze niemożliwe do realizacji miasta. Wśród jego wspaniałych fantazji znala-zło się również miasto na dwieście tysięcy mieszkańców -jeden wysokościowy dom otoczony parkiem... Dom-mia-sto mógł być łatwo wzniesiony za pomocą środków, jakimi dysponował pierwszy wiek komunizmu. I choć już wtedy było oczywiste, że miasta-giganty przeżyły się, ludzkość postanowiła wznieść Stolicę, miasto-pomnik i miasto pra-cujące, ostatnie ze skoncentrowanych osiedli ziemskich, dające mieszkańcom wszystkie wygody, jakie tylko mogli sobie wymarzyć. Wewnątrz pierścieniowych gmachów roz-mieszczono fabryki i magazyny oraz miejskie trasy komu-nikacyjne. Na zewnątrz powstały tarasowe masywy miesz-kalne poprzedzielane zgodnie z projektem parkami. Zale-ty projektu wkrótce stały się jego wadami. Najpierw zbędne okazały się wspaniałe autostrady biegnące wewnątrz każdego budynku co dwadzieścia pię-ter. Zjawiły się centralne maszyny bezpieczeństwa i Opie-kunki, obumarły więc trolejbusy i elektromobile. Nikt nie chciał wlec się po szosie, skoro całkowicie bezpiecznie mógł latać w powietrzu. Życie i ruch, ukryte w luksuso-wych niczym pałace tunelach, znów wyrwały się na zew-nątrz. Następnie przyszła kolej na fabryki. Zautomatyzo-wano je do tego stopnia, że przy całych kilometrach linii produkcyjnych trudno było spotkać jednego człowieka. Budując zakłady produkcyjne wewnątrz gmachów miesz-kalnych, zamierzano skrócić drogę robotnika do pracy. Ale skoro robotnik przestał być potrzebny, fabryki w po-bliżu mieszkań straciły rację bytu. Zautomatyzowane, bez-ludne wytwórnie zaczęto budować na pustyniach. Nie-które ze zwolnionych pomieszczeń Stolicy zajęły instytuty naukowe, w innych urządzono zimowe ogrody i parki -ulubione miejsca odpoczynku i staruszków, i dzieci. Ale wszystkich pomieszczeń nie zdołano zagospodarować. Stolica zieje kawernami. Trzech czwartych jej kubatury nie można spożytkować. Stało się oczywiste, że idea kon-centracji wielkiej liczby ludzi na niewielkiej powierzchni przeżyła się ostatecznie. W pierwszym miesiącu rekrutacji ochotników na nowe budowy kosmiczne opuściło Stolicę trzy czwarte jej mieszkańców - zakończył Romero. - Na razie jest to je-szcze wielka metropolia. Wkrótce stanie się pustym miej-scem, a jeszcze po jakimś czasie - miastem niepotrze-bnym... Zatrzymaliśmy się przy barierze. W dole, między Aleją Wielkich Przodków a Aleją Zieloną rozpościerał się rozległy park. Z purpury więdnących klonów, lip i dębów tryskał w górę łańcuch górski Pierścienia Wewnętrznego. Stolica była nie tylko wielkim miastem. Była pięknym, najpiękniejszym z miast zbudowanych kiedykolwiek przez ludzi. - A pan, Pawle? Również zamierza pan porzucić Stolicę jako miasto niepotrzebne? - Ja? Skąd ten pomysł, szanowny przyjacielu? Urodziłem się w Stolicy i tu wyciągnę kopyta, że użyję tego archaicznego zwrotu. Jak panu zapewne wiadomo, zajmuję się historią odkryć technicznych. Dotychczas była to nauka dosyć oderwana, aby nie rzec akademicka... Po dokonanym przez pańską siostrę przewrocie socjalnym sy-tuacja zmieniła się również w tej dziedzinie. Kompletuje-my obecnie informacje o naszej kulturze i osiągnięciach technicznych i tłumaczymy je na języki nowych przyjaciół. Należy wszak podnosić szanownych gwiezdnych pobra-tymców do poziomu kultury ludzkiej, a najwygodniej ro-bić to właśnie w Stolicy, gdzie skoncentrowano całą naszą mądrość... Chodźmy na obiad, bo stracimy najlepszą porę na posiłek. - Jeszcze jedno pytanie, Pawle, i zaraz idziemy. Powiedział pan, że poparł mój projekt przekształcenia Ziemi w galaktyczny generator fal przestrzennych. Dla-czego pan to uczynił? Zdawał pan sobie oczywiście spra-wę, że Ziemia przejdzie w ten sposób na służbę całego So-juszu Międzygwiezdnego. Nie oczekiwał takiego pytania i nieco się zmieszał. - Cóż mogę odpowiedzieć? No, po prostu chcia-łem pana poprzeć... Znudziło mi się płynąć pod prąd. Dlaczego ja jeden mam być rozsądny, kiedy wszyscy do-koła poszaleli? - Spodziewałem się poważniejszej odpowiedzi, Pawle. - Poważniejszej? Proszę bardzo! Do pańskiego projektu od razu przekonał mnie jego rozmach... Skoro już wplątaliśmy się, mimo moich przestróg, w taką wielką wojnę, to należy prowadzić ją na odpowiednią skalę!... - Dobre i to! - powiedziałem wesołym tonem. -Sądzę, że znajdziemy wspólny język także w pozostałych sprawach. Nie, Pawle. Stolica nie umarła i jeszcze nie czas jej grzebać. Dziś poproszę Wielką Radę, aby w wolnych pomieszczeniach miasta zainstalowano doświadczalną sta-cję fal przestrzennych. Wkrótce kawerny znikną. Romero zdjął kapelusz i złożył mi ceremonialny ukłon, dając w ten sposób do zrozumienia, że brak mu słów na wyrażenie swego uznania. Zrobił wszystko, aby jego milczenie było wymowne. . 10 . Dni nie biegły, lecz pędziły. Wstawałem o świcie i nie zdążyłem się nawet obejrzeć, kiedy następował wieczór. Spieszyłem się, cała Ziemia się spieszyła, gdyż Wielka Flota Galaktyczna po opuszczeniu Plutona już skoncentrowała się w pobliżu Ory. Statki trzeba było wyposażyć w superdalekosiężne lokatory, bo obecnie bez nich nie można było nawet myśleć o wyprawianiu się w przestworza kosmiczne. Cała ta robota spadła na mnie. Doglądałem projektowania gigantycznego nadajnika fal przestrzennych SFP-3 i kierowałem produkcją urządzeń pokładowych typu SFP-2. Wszystkie wolne pomieszczenia w Stolicy zostały oddane nowej wytwórni, ale powierzchni produkcyjnej zabrakło i z miasta trzeba było wysiedlić kilka instytutów oraz usunąć magazyny. Nigdy jeszcze za mojej pamięci Stolica nie żyła w tak wytężonym tempie. Generatory pokładowe różniły się znacznie od tego, który tak wielkie usługi oddał nam w skupiskach Perseusza. Badania przeprowadzone na Ziemi wykazały, że jego zasięg jest zbyt mały, gdyż z trudem wykrywa obiekty leżące zaledwie o dwadzieścia lat świetlnych. SFP-1 nadawała się jedynie do przeczesywania bliskiej przestrzeni w rejsach ze Słońca ku Syriuszowi lub gwiazdom Centaura, nie dalej. Mogła też nawiązywać łączność na dalekie dystanse jedynie z potężnymi nadajnikami fal przestrzennych, których w Galaktyce dotychczas nie było. Mówię to na podstawie doświadczeń z naszej wyprawy, kiedy to oddalając się od Perseusza, bardzo szybko straciliśmy kontakt z Galaktami