They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Z miejsca przystąpił do pracy nad nowym utworem orkiestro- wym, Wojewodą (opartym na balladzie Puszkina, a nie sztuce Os- trowskiego, która dwadzieścia lat temu natchnęła go do stworze- nia pierwszej opery). Ale zdaje się, że już ogarnęło go przygnębie- nie - przynajmniej częściowo spowodowane zainteresowaniem, jakie Apuchtin najwyraźniej okazywał Bobowi w Petersburgu- kiedy pod koniec września od pani von Meck otrzymał wyjątko- wo długi i szczery list. "Mój najdroższy Przyjacielu! - pisała z taką samą serdecz- nością, jaka charakteryzowała ich korespondencję na samym po- czątku, ale którą trudno było dostrzec ostatnimi czasy. - Bardzo się cieszę, że w końcu jest Pan w Tyflisie, na tym pięknym Kauka- zie, o którym zawsze śnię wiedząc, że nigdy tam nie pojadę... Potem następowały nieistotne uwagi o pogodzie i najbliższych planach - "Proszę mi odpisać na adres moskiewski" - nim zwy- czajowe wiadomości o rodzinie nie skłoniły jej do rozpaczliwego wynurzenia: Mój Boże, mój Boże, jakie to wszystko okropne! Człowiek poświęca całe swoje życie, wszystkie siły i moż- liwości, by zapewnić dzieciom dobre, bezpieczne życie, a potem jakże szybko stwierdza, że cały gmach, wznoszo- ny z taką troską i wysiłkiem. rozpada się iak domek z kart. Jakie to okrutne, jakie bezlitosne! Jej syn Władimir przebywał na Krymie na polecenie lekarzy, po doznanym załamaniu nerwowym. Normalnie jej interesy spo- czywały w jego rękach, ale na razie musiała sobie dawać radę bez niego. Drugi syn, Aleksander, już stracił połowę majątku na mię- sie, a teraz wyglądało na to, że straci resztę. Najmłodsza córka Ludmiła (czyli "Miłoczka"), "zmierzała ku ruinie" przez swego nic nie wartego męża, księcia Szirinskiego-Szichmatowa, na którego wady była ślepa, tak mu była oddana. Jeśli chodzi o Nikołaja i Annę, parę, której małżeństwo sym- bolizowało ich własny związek, oni również wpadli w straszne ta- rapaty z uwagi na niewłaściwe zarządzanie przez Nikołaja mająt- kiem Kopiłowo. Jak Lew Dawydow mógł się tak pomylić w oce- nie umiejętności swego zięcia, wbrew stanowisku pani von Meck nakłaniając go do inwestycji, która doprowadzi do ruiny jego własną córkę? "Nie mogę nic zrobić, by to naprawić - kończyła ponuro. - Boję się, że sama zwariuję przez te nie kończące się zmartwienia i bóle głowy". Ukończywszy tę tyradę, w której dała upust swym uczuciom, znów powróciła do serdecznego tonu, jakim zaczęła swój list. Ale proszę mi wybaczyć, że zawracam Panu głowę swoimi problemami. Nikomu nie sprawia przyjemności ich wysłuchiwanie. Proszę się trzymać, mój drogi, nie- zrównany Przyjacielu, wypocznij sobie i nie zapominaj o tej, której miłość do Pana nie zna granic... To ostatnie słowa pani von Meck, skierowane do Czajkow- skiego, jakie się zachowały. Jej następny list, który nadszedł kilka dni później, 4 października, byłby jednym z najbardziej kluczo- wych dokumentów, pozwalających w pełni zrozumieć ich niezwy- kłą znajomość, gdyby nie należał do jednego z niewielu, które za- ginęły. Ale stosunkowo łatwo się domyślić jego treści z odpowie- dzi Czajkowskiego. Nie wiadomo z jakiego powodu, najwyraźniej z uwagi na grożące jej bankructwo, protektorka Czajkowskiego zakomunikowała, że postanowiła wstrzymać mu wypłatę subsy- dium. Najwyraźniej dodała, że w tej sytuacji nie ma sensu konty- nuowanie ich korespondencji. Czajkowski był zdruzgotany. Chociaż jego sytuacja materialna uległa znacznej poprawie w ciągu kilku ostatnich lat - dostawał rentę od cara, wzrosły też znacznie jego dochody jako kompozy- tora i dyrygenta - list miał dla niego ogromne znaczenie symbo- liczne. Kolejność wydarzeń, przebijająca między wierszami jego listu, jest bardziej zrozumiała dla potomnych, niż kiedykolwiek była dla niego, ale trudno zaakceptować zarówno jego pierwszą reakcję, jak i późniejsze odczucia i podejrzenia. Oczywiście jego długa i wyszukana odpowiedź do pani von Meck zawiera stan- dardowe wyrazy ubolewania. Ale prawdziwymi uczuciami podzie- lił się po kilkudniowej refleksji z Jurgensonem i Modestem, jedy- nymi osobami, które w pełni wiedziały, jaki wielki ma dług wdzięcz- ności wobec swej protektorki. Czajkowski jeszcze tego samego dnia napisał do pani von Meck, wyrażając ogromne współczucie: Moja kochana, droga Przyjaciółko! Otrzymałem list Pani. Wiadomość, jaką mi Pani za- komunikowała, zasmuciła mnie głęboko, ale nie z mojego, tylko z Pani powodu. Nie jest to bynajmniej pusty frazes. Oczywiście skłamałbym, gdybym powiedział, że takie ra- dykalne uszczuplenie mego budżetu absolutnie nie odbije się na mojej sytuacji materialnej. Ale odbije się w znacznie mniejszym stopniu, niźli Pani zapewne myśli. Rzecz w tym, że w ostatnich latach dochody moje znacznie wzrosły i nie ma powodu wątpić, że dalej będą rosły. Jeśli więc miałaby Pani wśród niezliczonych trosk choćby w najmniejszym stopniu kłopotać się z mego powodu, błagam Panią, by zechciała mi uwierzyć, że nie odczuwam nawet najmniej- szego zmartwienia z racji tej straty. Proszę być pewną, że to prawda, bo nie jest moim zamiarem bawić się w puste słowa. Chodzi nie o to, że przez pewien czas będę musiał ograniczać swoje wydatki, lecz o to, że Pani z jej przyzwy- czajeniami, życiem na szerokiej stopie, wypadnie cierpieć niedostatek