Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Głęboko w sercu Verity krył się jeszcze jeden lęk. Jonas w pewien sposób przypominał ojca. Chodziło o tę część Jonasa, która łatwo poddawała się pokusie przygody i przemocy. Za każdym razem, gdy dostrzegała ślad tej strony jego natury, zaczynała się zastanawiać, jak długo jeszcze będzie mu wystarczało siedzenie w Sequence Springs przy niej i dziecku. Inne kobiety? Nie, Verity mogła tylko wyśmiać takie zagro żenie. Istniały inne sprawy w ich związku, które wprawiały ją w panikę. Jednak aż do tej pory nigdy nie przyszło jej do głowy, że Jonas też może się czegoś lękać. Po raz pierwszy jasno zobaczyła, że nie tylko ona potrzebuje pewności. Tak bardzo pochłonęły ją własne obawy i lęki, że nie zdawała sobie sprawy, iż Jonas też się czegoś boi. Po kilku minutach zastanawiania się nad tym odkryciem Verity przypomniała sobie o nowych kolczykach. Wstała i podeszła do toaletki, żeby je założyć. Kiedy znalazły się na miejscu, obróciła głowę w jedną, potem w drugą stronę, sprawdzając efekt. Jonas się mylił - niepotrzebne jej były kolczyki pasujące do koloru oczu. Te czerwone kryształy były idealne. Kiedy poruszała głową, tańczyły w ich wnętrzu ogniki. Wszyscy stanowimy jedno w naszej wędrówce ku wyż szym poziomom prawdy - z dziwną intonacją zaczął Yarwood. - Nasza połączona energia to potężna siła. Wspól nie przekażemy ją kryształowi, gdzie zostanie dostrojona i wzmocniona, a potem nam zwrócona. Razem tego wieczora wyruszymy w podróż w wyższy wymiar. Razem odnajdzie178 Dar ognia my stan odmiennej świadomości, w której bez trudu będzie my mogli pokonać ograniczenia zwykłej logiki oraz wykorzy stać naszą intuicję, aby dotrzeć do nowych odpowiedzi. Razem, musimy działać razem. W mrocznym ogrodzie bębnił deszcz. Verity słyszała od głos kropli rozpryskujących się o szyby w salonie. Jej lewą dłoń ściskał mocno Jonas, a prawą lekko podtrzymywał Oliver Crump. Zmrużyła oczy i szybko rozejrzała się po małym kółku ludzi siedzących na podłodze przed kominkiem. W pokoju panował mrok, rozjaśniany jedynie blaskiem płomieni. Yarwood pogasił wszystkie światła, mówiąc, że w ciemnościach łatwiej zharmonizować różne energie psy chiczne. Na środku kręgu leżał duży różowy kryształ. Yar wood wyjaśnił im, że należy skupić energię psychiczną na kamieniu. Wówczas zgodnie z teorią kryształ powinien ukie runkować ją i wzmocnić. Verity zauważyła, że Jonas ma otwarte oczy i znudzoną minę. Po długich naleganiach Elyssy z niechęcią dołączył do kółka. Spostrzegł spojrzenie Verity i błysnął uwodzicielskim uśmiechem. Odpowiedziała mu smutną minką. Jak mu już wcześniej wyjaśniła, należało spełniać zachcianki klienta. - Wszyscy musimy się skupić - powiedział Yarwood z wyraźną przyganą w głosie. Verity zrozumiała, że Preston musiał przyłapać ich na wymianie spojrzeń. Posłusznie zamknęła oczy. Yarwood wró cił do wygłaszanej monotonnym, hipnotycznym tonem de klamacji. Jonas zaczął łaskotać środkowym palcem wnętrze dłoni Verity. Nie zwracała na to uwagi, póki mogła, ale po chwili już nie mogła wytrzymać. Zacisnęła palce i Jonas przerwał. Gdy tylko rozluźniła ostrzegawczy uścisk, zaczął znowu. Verity dotknęła go kolanem. Jonas łaskotanie zamienił w długie, delikatne pocieranie, bardzo podniecające. Palec Jonasa zsu nął się powoli z dłoni na przegub i z powrotem w ruchu, który - jak wiedziała - naśladował seks. Aby go ukarać, Verity użyła paznokci, Jonas posłusznie zaprzestał drażnienia jej dłoni palcem, ale gdy tylko przesta ła wbijać mu paznokcie w dłoń, znowu zaczął. 179 Jayne Ann Krentz Verity rozpaczliwie próbowała skoncentrować się na czym innym. Pomyślała o legendarnym skarbie, wyobrażając sobie nieruchomą wizję renesansowego mężczyzny siedzącego przy stole ze skrzynią pełną skarbów za plecami. Nagle w jej myślach pojawił się błysk. Zaskoczona, przestała się bawić z Jonasem. On też prze rwał, jakby wyczuwając jej zdziwienie. Znowu pojawiło się uczucie migotania. Różowy kamień leżał w środku kręgu. Nie świecił, nie zmieniał barwy ani nie działo się z nim nic tajemniczego, jednak kolczyki Verity nagle się rozgrzały. Przejęta zmarszczyła brwi i zamknęła oczy. Jej wyobraź nia ciężko pracowała. Preston Yarwood mówił cały czas, przynaglając wszystkich, aby się bardziej skoncentrowali. Verity wolałaby, żeby zamilkł. Poczuła nagłą potrzebę sku pienia. Migocący w jej myślach obraz zaczął nabierać kształtu. Siedziała nieruchomo, mocno ściskając rękę Jonasa. Tym razem nie przypominało to wypraw z Jonasem do korytarza psychicznego. Było inaczej. W jej głowie pojawił się niewyraźny obraz, który nie miał nic wspólnego z tunelem czasu. Wiedziała, że Jonas wyczuwa jej roztargnienie, bo mocno zacisnął palce na jej dłoni. Z drugiej strony O1iver Crump również zaczął mocniej ściskać jej rękę. Verity przyglądała się obrazowi. Mroczny pokój z kamie nia. Pod ścianą zapomnianego pokoiku stała rzeźbiona skrzy nia z czarnego drewna. Nagle owionął ich zimny powiew. Ogień zamigotał i niemal zgasł. - Maggie musiała gdzieś zostawić otwarte okno - odezwa ła się Elyssa. - Jak tu zimno. Jej słowa zakłóciły skupienie. Obraz zniknął nagle z wyobraźni Verity, a kolczyki wystygły. Siedzący z prawej strony Verity O1iver Crump powoli uwolnił jej ręką. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła, że przygląda się jej z dziwnym wyrazem twarzy. Jonas ścisnął jej lewą dłoń tak mocno, że myślała, iż krew przestanie dopływać jej do palców. - Sądzę, że wystarczy skupiania się na dziś wieczór 180 Dar ognia oznajmił Jonas wstając i ciągnąc Verity za sobą. - Już późno, idziemy spać. Dobranoc wszystkim. - Idę z wami - poparł go Doug Warwick. - Żałuję, że nie ma tu telewizora. - Przynajmniej mamy gorzałkę - wymruczał Slade, pod chodząc do barku. Ukradkiem otworzył butelkę z lekar stwem. - Całkiem niezłą gorzałkę. - Popił tabletki haustem whisky. Verity wcześniej spostrzegła, że w ciągu ostatnich dwu dziestu czterech godzin powiększyły się siniaki Spencera