Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
By³o mnóstwo do ogl¹dania, kiedy po odprowadzeniu Janusza Pyziaka oraz towarzysz¹cej mu Almy Pyziak, do samochodu policyjnego, po¿yczono z pobliskiego gospodarstwa dwa konie poci¹gowe. Z ich pomoc¹ próbowano pospiesznie usun¹æ wrak samochodu z trasy i tak ju¿ zakorkowanej. Nie ma wiêkszej przyjemnoœci ni¿ przypatrywaæ siê z bliska takiej akcji. Nawet Ignacy Grzegorz, choæ znów siny z zimna, nie da³ siê odwieœæ od uczestnictwa w widowisku, wiêc Trolla, choæ ma³o zainteresowana, pozosta³a z nimi. Przytupuj¹c, powiedzia³a, ¿e nie chce ich znowu szukaæ po polach, czego Ignacy Grzegorz i tak nie s³ysza³, bo z zachwytem wpatrywa³ siê w konie i bredzi³ coœ o centaurach. Przyby³ znów pan Oracabessa, chc¹c sobie popatrzeæ, a Franz, którego zostawiono w furgonetce, ¿eby pilnowa³ sprzêtu, a¿ nos na szybie rozp³aszcza³, pragn¹c nie uroniæ niczego z przebiegu akcji. Konie przepiêknie r¿a³y, drepta³y zgrabnymi kopytkami i mi³o by³o patrzeæ na ich szlachetne, sympatyczne pyski o ³zawych oczach. Przyprzê¿ono je do czerwonego opla, a jakaœ Francuzka tak siê z tego œmia³a, ¿e a¿ musia³a zrobiæ zdjêcie. Mi³o te¿ by³o patrzeæ na pana Mirka, który dwoi³ siê i troi³ w pe³ni fachowo, wydawa³ swoim ludziom komendy, wykrzykiwa³ polecenia i co chwila poklepywa³ konie po szyjach albo te¿ z upodobaniem g³adzi³ ich aksamitne pyski. W pewnej chwili dotar³ do niego m³ody policjant ze swoim telefonem komórkowym i s³u¿biœcie zameldowa³: - Parne poruczniku, ¿oni dzwona, o przepraszam, dzwona ¿oni! Trolla omal siê nie przewróci³a ze œmiechu. To by³o faktycznie pyszne. Pan Mirek jednak nie mia³ dla ma³¿onki czasu, bo bez reszty siê poœwiêci³ obowi¹zkom s³u¿bowym, to jest - koniom. Wygl¹da³o na to, ¿e bardzo je lubi³ i ¿e od dawna umia³ siê z nimi obchodziæ. Trzeba powiedzieæ, ¿e pod jego rêk¹ spisa³y siê bardzo dzielnie. Przeci¹gnê³y wrak samochodu a¿ pod punkt skupu we³ny, gdzie go pozostawiono, poniewa¿ w tym miejscu nikomu nie przeszkadza³. Kiedy tylko droga zosta³a odblokowana, pan Oracabessa, furkocz¹c szatami, pogna³ do swego transita, ¿eby jak najszybciej, przed wszystkimi, przejechaæ tory przy otwartym wreszcie szlabanie i wydostaæ siê na objazd ko³o stacji paliw. Gapie poma³u siê rozchodzili, a kierowcy runêli do swych wozów. Zapanowa³o o¿ywienie. Teraz jechaæ mia³a prawa strona, wiêc trzaskano drzwiczkami, zapalano silniki, uruchamiano wycieraczki. Pan Mirek zauwa¿y³ Trolle, id¹c¹ chodnikiem za prawym rzêdem samochodów i krótkim, ostrym gwizdkiem zwróci³ na siebie jej uwagê. Przes³a³ jej sympatyczny uœmiech (z gwizdkiem w zêbach), a tak¿e szarmancko zasalutowa³. By³o fajnie. Mijaj¹c pozielenia³y p³ot Trolla pomacha³a przyjaŸnie do kobiety z termosem, a ta surowo spojrza³a, a potem z godnoœci¹ skinê³a g³ow¹. - Tak, tak - powiedzia³a Trolla. Dotarli do rozstajnych dróg. Jedna z nich prowadzi³a w prawo do Pobiedzisk, a na pola - w lewo. Na samym naro¿niku sta³a œwiêta figura, malowana na bia³o, zdobna we wianki i wstêgi. Chodnik tu oczyszczono i posypano popio³em, ale pod sam¹ figur¹ le¿a³y jeszcze bia³e zaspy i szarawe kopczyki zgarniêtego œniegu. W jednym z nich coœ b³ysnê³o. Wszyscy troje zauwa¿yli to równoczeœnie, a Trolla pierwsza siê pochyli³a i wydoby³a ze œniegu pogiêty, zdefasonowany kawa³ek z³otawego metalu. - Tr¹bka. - Myœliwska. - Sk¹d. Tr¹bka sygna³ówka. - Sygna³ówka? - Wojskowa albo harcerska. O, tu ma dwa oczka do sznurka - wytar³a ustnik tr¹bki rêkawem i podnios³a j¹ do ust. Ale z grania nic nie wysz³o. - Ani dudu - powiedzia³a. Józinek przej¹³ tr¹bkê i przede wszystkim zajrza³ w jej wylot. S³usznie, oczywiœcie. By³a zapchana. Wydoby³ ze œrodka b³oto oraz zwiniêt¹ w kulkê mokr¹ ulotkê reklamow¹. Potem trochê wyprostowa³ blachê za pomoc¹ grubego patyka, wreszcie zad¹³. Niestety. Instrument wyda³ s³aby, ¿a³osny skrzek. - Ja j¹ sobie naprawiê - oœwiadczy³ Józinek. Raz jeszcze zajrza³ w wylot tr¹bki, pogrzeba³ w nim patyczkiem i wydoby³ nieco zbutwia³ych liœci oraz b³ota. - Ona bêdzie nasza wspólna - pospieszy³ mi¹gwa skwapliwie. - Zwracam ci uwagê, ¿e znaleŸliœmy j¹ jednoczeœnie, wszyscy troje. - Wyklepiê j¹ - oznajmi³ z uporem Józinek. - A ja j¹ odczyszczê - powiedzia³a Trolla. - Helmut ma p³yn do polerowania metalu. Pucujemy nim wszystkie instrumenty. - A ja - dorzuci³ prêdko Ignacy Grzegorz. - A ja... ja mam w domu taki piêknie pleciony, artystyczny sznureczek. - Tr¹bka bêdzie u mnie - zaznaczy³ Józinek. - O, przepraszam, mój drogi, a to dlaczego? Równie dobrze mog³aby wisieæ u mnie, mam do niej takie samo prawo jak ty. Trolla przygl¹da³a im siê bystrymi, ciemnymi oczami. - Czy to jest mo¿liwe, ¿ebyœcie siê o wszystko nie k³ócili? - spyta³a. - Nie - odpar³ Józinek z przekonaniem. - Jest to szalenie trudne pytanie - odpowiedzia³ Ignacy Grzegorz w tej samej chwili. - Wielokrotnie siê nad tym zastanawia³em, Staszko. Niestety, odpowiedŸ ciê nie zadowoli. Chyba jesteœmy skazani na spory