Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Okazało się, że do laboratorium wszedł Phillips w towarzystwie trzech mężczyzn. Rozpoznał Robertsa. Drugi mężczyzna nosił odznakę szefa straży szpitalnej – Bryson nie widział go jeszcze nigdy na oczy. Nie miał też pojęcia, kim jest trzeci z intruzów, chociaż to właśnie on odezwał się pierwszy: – Proszę usiąść, doktorze. Phillips, zostaw nas samych na godzinę – powiedział do młodego mężczyzny. Nieznajomy był po pięćdziesiątce, miał siwiejące, przydające mu dystyngowanego wyglądu włosy. Przemawiał w autorytatywny sposób. – Kim pan jest? – Niech pan pozwoli, że ja będę mówił, i oszczędzi sobie pytań na później, doktorze. Nieważne, kim jestem. Wystarczy rzec, że i tak byśmy się spotkali, gdyby skorzystał pan z właściwej drogi służbowej. – Jakiej znowu drogi? – Wszystko wyjaśnię, doktorze, więc zrozumie pan, o co mi chodzi. – Bryson zamilkł. Nie miał innego wyboru, jak tylko słuchać najwidoczniej starannie przygotowanego wystąpienia. – Ten szpital i uniwersytet to ogromne inwestycje – podjął nieznajomy. – Nie tylko w kategoriach kosztów, sięgających setek milionów dolarów, ale również idei i filozofii. Wszystko, co tu robimy, co osiągamy w tym zakątku świata, wszędzie daje się odczuć. Postępy i przełomowe osiągnięcia w medycynie mają wielkie znaczenie dla obywateli tego kraju. Szkolenie przyszłych naukowców i doskonałych lekarzy odgrywa bardzo ważną rolę w rozwoju naszego państwa. Nic więc dziwnego, że wszystko, co się tu dzieje, może mieć wpływ na bezpieczeństwo narodowe. Nasz rząd doskonale zdaje sobie sprawę z tego stanu rzeczy. Spodziewano się sukcesów po tym ośrodku; trudno, żeby było inaczej. Szpital Jubilee General nie powstał przecież przez przypadek. Samo stworzenie koncepcji instytucji tych rozmiarów zajęło całe lata. Rząd już dawno zrozumiał, że skupienie największych funduszów i talentów może przynieść wyjątkowe korzyści. Na pewno wie pan, że tradycyjna medycyna akademicka często jest zainteresowana wyłącznie sobą, bez oglądania się na interesy lokalnej społeczności czy rządu federalnego. Od dawna istnieje schizma między akademią a społeczeństwem, podobnie jak – w przeszłości – profesorowie i urzędnicy rządowi nie darzyli się sympatią. W odpowiedzi na pańskie pytanie, kim jestem, opowiem o tym, czym się zajmuję, ponieważ tylko to jest istotne. Moja rola polega właśnie na wygładzaniu potencjalnych tarć między tym wspaniałym ośrodkiem a rządem. Planiści Jubilee General uwzględnili utworzenie właśnie takiej niewielkiej grupy łącznikowej. Jej członkowie, do których należę, służą jako pośrednicy między rządową machiną urzędniczą a światem medycyny. Jednym z czynników, który okazał się niezmiernie przydatny dla naszych celów, był uniwersytecki komputer. Mogliśmy bez reszty polegać na ocenach MEDIC-a. Zna on finansowe potrzeby szpitala i akademii, rozumie też potrzeby wpływowych osób w rządzie. MEDIC jest niejako posłannikiem naszej grupy łącznikowej, pomaga w realizacji naszych zadań. Oczywiście, urządzenie o takim wielkim znaczeniu ma wpływ na to, czy odniesiemy sukces, czy też poniesiemy porażkę. W ten sposób od niego zależy również pomyślność całego narodu. Dołożyliśmy więc wszelkich starań, by zaznajomić się z wszystkimi aspektami jego funkcjonowania. Każdy problem z komputerem może oznaczać kłopoty dla kraju. Pan Roberts i podobni mu kontrolerzy pilnują naszych interesów w centrum komputerowym. Tak było przynajmniej do tej pory: donoszono nam o wszystkich nieprawidłowościach w funkcjonowaniu MEDIC-a. – Bryson popatrzył na kontrolera, który odwrócił wzrok. – Pan Roberts jest winien niewłaściwej oceny sytuacji w takim samym stopniu jak pan, doktorze – dodał nieznajomy. – Bzdury. – Naprawdę? W wyniku pańskich manipulacji zginęła zupełnie niewinna kobieta. Nie zdawał sobie pan sprawy z potencjalnych zagrożeń płynących z pańskich działań? Przecież nie przestrzegał pan nawet swoich własnych zasad. – Jakich? – Chociażby warunków zgody na udział w badaniach snu. Wiedział pan, że ochotniczki nie mogą być w ciąży, jednak zdecydował się pan naruszyć reguły ze względu na swoje zainteresowania naukowe. Złamał pan zasady, co przyniosło katastrofalne rezultaty. – A co miałem zrobić? – zapytał Bryson. – Prosiłem Robertsa o pomoc, rozmawiałem też z doktorem Pritchardem. Obydwaj odmówili. – Dał się pan zaślepić własnemu egoizmowi i pragnieniu naukowego sukcesu, bez względu na szlachetność tej ostatniej pobudki. Nie zamierzam jednak wyliczać panu listy przewinień. Moim zadaniem jest poinformować, co dalej. – Skąd pan o tym wszystkim wie? – Oczywiście z MEDIC-a. Zostałem zawiadomiony natychmiast po tym, jak uruchomił pan sekwencję alarmową komputera. Nikt nie może naruszać nietykalności MEDIC-a bez dokładnego śledztwa. Natychmiast – tym razem z pełną współpracą pana Robertsa – odtworzyliśmy ostatnie zapisy w bankach pamięci MEDIC-a. Odkryliśmy, że panią Kirstin o mało nie spotkała tragedia. Sprawdziliśmy wszystko, co nastąpiło po przyjęciu jej przez pana na ochotniczkę w badaniach. Zakrawa na ironię, że właśnie pan podsunął Robertsowi klucz do rozwikłania zagadki, a sam go zlekceważył. Wiemy o transmisjach, minikomputerze i dialogu, doktorze. Wiemy też o morderstwie. Wiemy wszystko. – O dziecku też? – Oczywiście. Wkrótce po porodzie zespół naszych najlepszych pediatrów i neonatologów zbadał je dokładnie, naturalnie w całkowitej tajemnicy. Uznali, że to zupełnie normalny noworodek. Znikły wszelkie ślady medycznego geniuszu, jakim wykazywał się przed urodzeniem. – Bogu dzięki. A MEDIC? – Słucham? – Naprawdę myśli, tworzy hipotezy? – MEDIC to wyjątkowo złożony komputer o nieprawdopodobnych możliwościach. W obrazowym sensie jest zdolny do formułowania hipotez. Umie prawdopodobnie tworzyć swobodne skojarzenia, w sposób do złudzenia przypominający człowieka. Czy jednak naprawdę myśli? Nie. Wszystko, co się stało, można wyjaśnić zadziałaniem dwóch odrębnych czynników. Jednym z nich jest złożoność MEDIC-a, przez którą stał się podatny na kodowanie zewnętrznych wpływów