Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Żywią się krwią gospodarza i tworzą z nim przerażającą symbiozę. Gospodarz zmienia się, fizycznie i psychicznie. Sam bezpłciowy, wampir "przyjmuje" płeć gospodarza, i wykształca w nim tę żądzę krwi, dzięki której ostatecznie obydwaj utrzymują się przy życiu. Powiedziałem, że gospodarz zmienia się fizycznie. Tak jest w istocie, gdyż materia cielesna wampira różni się od naszej. Posiada bowiem zdolność regeneracji. Gdy wampir straci palec, rękę czy nogę, w odpowiednim czasie wyrośnie mu druga. To nie jest tak niezwykłe, jak mogłoby się wydawać. Rozgwiazda robi to nawet lepiej. Potnij rozgwiazdę na części i wrzuć do morza, a każda część rozrośnie się w nową całość. A podobnie ogon jaszczurki czy segmenty tasiemca. Ale wampir nie jest tasiemcem. Lesk Przerośnięty, obłąkany Lord, stracił w bitwie oko i rozkazał następnemu wyrosnąć na plecach! Jako że wampir rozwija się wraz z gospodarzem, siła i wytrzymałość tego ostatniego wzrastają niepomiernie. A podobnie sfera emocjonalna. Poza miłością, idei która jest wampirom całkowicie obca, wszystkie inne namiętności wyrastają w szaleństwo. Nienawiść, chuć, rządzą wojny, gwałtu, tortur, zniszczenia swych przeciwników i pobratymców. Ale ten bezmiar zła jest temperowany przez ich predylekcję do utajnienia, anonimowości. Gdyż wampir wie, że kiedy zostanie odkryty, człowiek nie spocznie, dopóki go nie zniszczy. To dotyczy szczególnie tego świata, oczywiście, w ich własnym są, lub byli, Lordami. Byli, zanim Rezydent i ja nie doprowadziliśmy ich królestwa do ruiny. Ale i przedtem nadarzyła się okazja. Mój syn i ja... nie zniszczyliśmy ich wszystkich. Czasem chciałbym, aby tak się stało. A więc... kiedy trafili tu po raz pierwszy, w jaki sposób przybyli? Pierwszy z nich, na tym świecie? Kto wie? Wampiry występują we wszystkich legendach stworzonych przez człowieka. Przybyły do starożytnego kraju Daków, do Rumunii i do Mołdawii, na Wołoszczyznę. Co na jedno wychodzi. Rumunia dla nas pokrywa się lub jest blisko Danube. Tam jest Brama, tunel pomiędzy różnymi wymiarami rzeczywistości, ale szczęśliwie niedostępny. Albo prawie niedostępny. Skorzystałem z niego, kiedy udawałem się do Gwiezdnej Krainy. Działo się to, zanim Harry Junior odarł mnie z moich uzdolnień. - Harry usiadł głębiej i westchnął. Czas i wydarzenia doganiały go. Wyglądał na bardzo zmęczonego. - Co jeszcze? - zapytał. Sandra nie mogła oprzeć się fascynacji tym tematem. - A co z ich cyklami życiowymi, czasem trwania ich życia? Kiedy czytałam dokumenty INTESP, wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne. Powiedziałeś, że wywodzą się z mokradeł. Ale w jaki sposób się tam znalazły? - To tak, jakby zapytać, czy pierwsze było jajko, czy kura - odrzekł Keogh. - Mokradła są ich początkiem, to wszystko. A dlaczego aborygeni są w Australii? Dlaczego jaszczury Komodo spotykamy tylko w Komodo? Co zaś do ich życiowych cykli... Zaczynają w mokradłach jako ogromne pijawki. Tak w każdym razie ja to rozumiem. Przekształcają się w ludzi albo zwierzęta, zazwyczaj w wilki. Nawiasem mówiąc, według mojej teorii mityczny wilkołak jest w rzeczywistości także wampirem. Dlaczego nie? Żywi się surowym, czerwonym mięsem, a jego ugryzienie może stworzyć następnego wilkołaka, prawda? Oczywiście, że tak, gdyż ukąszenie jest jednocześnie przeniesieniem jaja, które zawiera zarówno kody wilka, jak i wampira. Raptem gorejące spojrzenie Harry'ego sposępniało jeszcze bardziej. - O Boże! - wyszeptał, potrząsając głową w zadumaniu. - Ilekroć o tym myślę, nie mogę nie wspomnieć o moim synu. Gdzie on teraz jest? Zastanawiam się. Ciągle w Gwiezdnej Krainie, Lord wampirzy? Czym teraz jest, to dziecko Brendy i moje? Gdyż wampir Harry'ego pochodził z wilka. Przez długą chwilę pełne uczucia oczy Keogha były zamglone, odległe, nieobecne. Zamrugał, otrząsnął się, powrócił do tego miejsca w czasie i przestrzeni, w którym znajdowało się jego ciało. - Ich cykle życiowe. - Przepłukał gardło i mówił dalej. - Bardzo dobrze. Prześledziliśmy, jak dotąd, przejście od stadium pijawki do pasożyta w ludzkim lub zwierzęcym ciele. Ale nazwałem tę relację symbiozą, gdyż, co trzeba docenić, następuje wzajemna wymiana korzyści. Pasożyt otrzymuje schronienie i uczy się z umysłu gospodarza