Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Dwoma palcami zagłębił się w jej wilgotne wnętrze i począł naciskać również od środka. Nagle Ayla wygięła się, krzyknęła i Jondalar poczuł nową falę wilgoci. Kobieta zaciskała i prostowała dłonie, unosząc się i opuszczając w takt spazmatycznych oddechów. - ...potrzebuję cię... potrzebuję czegoś... Jondalar klęczał, zaciskając zęby z wysiłku, by się pohamować i wejść w nią ostrożnie. - Staram się... być łagodny - powiedział niemal z boleścią w głosie. - To... nie będzie mnie bolało... To była prawda! To nie był naprawdę jej pierwszy raz. Kiedy wygięła się, wychodząc mu na spotkanie, wszedł w nią. Nie było żadnej przeszkody. Nacisnął mocniej, spodziewając się trafić na jej koniec, ale poczuł, że wchodzi głębiej, że otwierają się przed nim jej wilgotne głębiny i wchłaniają go w siebie, dopóki nie zamknęły go całego w swym wnętrzu. Cofnął się i zagłębił się w niej ponownie. Objęła go nogami i przyciągnęła do siebie. Znowu cofnął, a gdy ponownie się w nią zanurzył, poczuł, jak jej cudowne, pulsujące wnętrze obejmuje go całego. To było więcej niż potrafił znieść. Wchodził w nią raz za razem z nie skrępowaną żywiołowością, całkowicie oddając się spełnieniu swych własnych pragnień. - Ayla!... Ayla!... Ayla! - krzyczał. Napięcie sięgnęło szczytu. Czuł, jak wzbiera w jego lędźwiach. Cofnął się raz jeszcze. Ayla uniosła się ku niemu, napinając wszystkie nerwy i mięśnie. Zagłębił się w niej, upajając się czystą rozkoszą z całkowitego zanurzenia w jej spragnionym ciele swej wezbranej męskości. Oboje się wyprężyli, Ayla krzyknęła jego imię i Jondalar napełnił ją, oddając jej ostatnią cząstkę siebie. Przez trwającą wieczność chwilę jego głęboki, gardłowy krzyk wtórował jego imieniu wyrzucanemu pośród zdyszanych szlochów, wstrząsnął nimi dreszcz niewypowiedzianej rozkoszy. Potem z ogromną ulgą opadł na nią. Przez długą chwilę było słychać jedynie ich oddechy. Nie mogli się ruszyć. Oddali się sobie bez reszty, po ostatnie drgnienie mięśni. Nie mieli ochoty się ruszać, nie chcieli, aby to się skończyło, choć wiedzieli, że było już po wszystkim. To było przebudzenie Ayli; ona nigdy nie znała rozkoszy, jaką mężczyzna może dać kobiecie. Jondalar wiedział, że rozkoszą dla niego będzie ją obudzić, ale ona zaskoczyła go, niespodziewanie bezgranicznie, powiększając jego podniecenie. Jedynie kilka kobiet było na tyle przepastnych, aby przyjąć go w całości; nauczył się panować nad głębokością swojego wnikania i robił to z wprawą i delikatnością. Nigdy nie było tak samo ale to niewiarygodne, aby można było jednocześnie rozkoszować się podnieceniem wywołanym Rytuałem Pierwszej Rozkoszy i rzadkim, cudownym wyzwoleniem pełnego wniknięcia. Jondalar zawsze bardzo się podniecał podczas Rytuału Pierwszej Rozkoszy; w tej ceremonii było coś takiego, co pozwalało mu wyzwolić z siebie wszystko, co najlepsze. Jego troska i starania były prawdziwe, jego wysiłki były skierowane na zadowolenie kobiety, a jego własna satysfakcja brała się w równej mierze z jej, jak i jego przyjemności. Ale Ayla zadowoliła go, zaspokoiła bardziej, niż mógł sobie wyobrazić w najdzikszych marzeniach. Nigdy nie miał uczucia tak całkowitego spełnienia. Przez chwilę, zdawało się, iż stali się jednością. - Muszę ci chyba ciążyć - powiedział, podciągając się do góry i zmniejszając swój nacisk, wspierając na łokciu. - Nie - powiedziała łagodnie. - Wcale nie jesteś ciężki. Chciałabym, abyś nigdy się nie podniósł. Jondalar się pochylił, by trącić ustami jej ucho i pocałować szyję. - Ja również nie mam ochoty się podnieść, ale myślę, że powinienem. - Powoli się odsunął, a potem położył obok niej, obejmując ją tak, że jej głowa spoczęła w zagłębieniu poniżej jego ramienia. Ayla była senna, całkowicie odprężona i w pełni świadoma Jondalara. Czuła obejmujące ją ramię, jego delikatnie pieszczące palce, mięśnie drgające pod jej policzkiem; słyszała bicie jego serca, a być może - swoje własne; czuła miły, męski zapach jego skóry i ich rozkoszy. Nigdy jeszcze nikt tak się o nią nie troszczył i nie pieścił jej w ten sposób. - Jondalar - powiedziała po chwili - skąd wiedziałeś, co robić? Nie wiedziałam, że kryję w sobie takie uczucia. Skąd wiedziałeś? - Ktoś mi pokazał, nauczył mnie, pomógł mi się dowiedzieć, czego kobiecie potrzeba. - Kto? Wyczuła napięcie w jego mięśniach i zmianę tonu w głosie. - Zwyczajem jest, aby starsza, bardziej doświadczona kobieta nauczyła młodego mężczyznę. - Masz na myśli coś w rodzaju Rytuału Pierwszej Rozkoszy? - Niezupełnie. To odbywa się bardziej nieformalnie. Kobiety zawsze odgadują, gdy mężczyznę zaczynają rozpalać namiętności. Zwykle znajduje się jedna lub więcej, rozumiejących przyczyny jego nerwowości i niepewności, i pomagają mu w przezwyciężeniu tych uczuć. Ale nie ma specjalnej ceremonii. - W klanie, gdy chłopiec upoluje pierwszą zdobycz - na prawdziwym polowaniu, nie jakieś tam małe zwierzątko - to wtedy staje się mężczyzną i urządza się mu odpowiednią ceremonię. To, czy płoną w nim już namiętności, nie ma znaczenia. Tylko polowanie czyni z niego mężczyznę. Wtedy musi przyjąć na siebie obowiązki dorosłego mężczyzny. - Polowanie jest ważną rzeczą, ale niektórzy nigdy nie polują. Mają inne umiejętności. Przypuszczam, że nie musiałbym polować, gdybym nie chciał. Mogę robić narzędzia i wymieniać je na mięso lub skóry czy inne potrzebne rzeczy. Większość mężczyzn jednakże poluje, a pierwsze udane łowy chłopca mają szczególne znaczenie. W głosie Jondalara pojawiły się ciepłe tony wspomnień. - Nie odprawia się w zasadzie prawdziwej ceremonii, ale jego zdobycz jest dzielona pomiędzy wszystkich w jaskini - on nic z tego nie je. A potem wszyscy mówią, gdy przechodzi obok, tak by mógł usłyszeć, jaka to wspaniała zdobycz, jakie delikatne i smaczne mięso