Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Siergiej przytrzymał ją mocniej. – Pij szybko, nie wygłupiaj się! Dziewczynka drżała jak osika, więc Siergiej rzucił niecierpliwie: – Zajmij się nią, Miro! Przecież to ty chciałeś zabrać ją tutaj! Młodszy brat spokojnie zdołał nakłonić dziewczynkę, żeby posmakowała zupy. Gdy skończyła jeść, położyła się rozdygotana jak najdalej od Mira. Spuszczała wstydliwie wzrok, unikając przyjaznego uśmiechu chłopca. Wpatrywała się nieruchomo w ścianę z drewnianych bali. Siergiej zaś, który stał naprzeciwko ławy, zapytał ponownie ostrym tonem: – Kim jesteś? I skąd pochodzisz? Zniecierpliwił się, bowiem mała nawet nie odwróciła głowy w jego stronę. – Powiedz chociaż, jak się nazywasz! – Franciszka – wyszeptała tak cicho, że ledwie ją usłyszeli. – Franciszka? I to wszystko? Wreszcie zebrała się na odwagę, by spojrzeć na Siergieja. Jej oczy rozszerzyły się ze strachu. Rzuciła się na kolana, zasłaniając jak przed uderzeniem. – Nie, nie – jęczała żałośnie. – Co, na Boga... – odezwał się Miro. – Czego się boisz? Przecież to tylko mój brat! Ale Franciszka już się poderwała. Utrzymując się na nogach nieprawdopodobnym wysiłkiem woli, rzu ciła się ku drzwiom, ale Siergiej zastawił jej drogę. Przerażona do szaleństwa biegała po izbie: podłożyła do ognia, gorączkowymi ruchami ustawiła talerze i półmiski na stole, poprawiła poduszkę na ławie. Przez cały czas nie spuszczała wzroku z Siergieja. Bracia oniemieli ze zdumienia. Pierwszy zareagował Siergiej. Złapał dziewczynkę i potrząsnął nią mocno. – Uspokój się! Co ty wyprawiasz?! Mówię ci, uspokój się! Franciszka krzyczała jak opętana, usiłując się wyrwać, a po twarzy spływały jej strumienie łez. – Zamknij się! – zawołał Siegiej. – Miro, pomóż mi ją przytrzymać! To prawda, że daleko mi do świętego, ale kanalią przecież nie jestem! Zrozpaczony Miro usiłował pomóc bratu, ale tylko rozdarł dziewczynce sukienkę. Nagle krzyknął: – Siergieju, przestań! Nim starszy brat pojął, co się dzieje, Miro wyrwał mu zza pasa krótki pejcz, pamiątkę z czasów oficerskich, i wyrzuci za drzwi. Franciszka znacznie się uspokoiła, choć nadal pochlipywała i drżała niczym liść osiki. – Dlaczego to zrobiłeś? – spytał Siergiej, nie wypuszczając małej z rąk. – Popatrz na jej plecy! – odrzekł Miro wstrząśnięty. Siergiej zerknął na widoczne spod rozdartej sukienki nagie ciało. – Blizny? Tak, to ślady od pejcza! – Odwrócił się gwałtownie, by Miro nie mógł dojrzeć jego twarzy. Przez moment nikt się nie odzywał, wreszcie Siergiej usiadł na ławie. – Podejdź bliżej – powiedział bezbarwnym głosem. – Nie bój się! Ale dziewczynka instynktownie przysunęła się do Mira. Gdy jednak ten wyciągnął do niej dłoń, i to ją przeraziło. Wcisnęła się w kąt, nieufna wobec nich obu. Na razie zrezygnowali z prób nawiązania z nią kontaktu. Postanowili odczekać, póki się trochę nie uspokoi. – Masz na imię Franciszka? – zaczął Miro przyjaźnie. – A ja jestem Miro Rodan. To mój brat kapitan Siergiej Rodan. Jak nazywa się twój ojciec? Potrząsnęła głową na znak, że nie rozumie. Miro pytał dalej, a na jego twarzy malowała się niecierpliwość. – Słyszeliśmy, że umiesz mówić! Powiedz, jak nazywa się twoja matka! Znowu ta sama reakcja. – Twoja matka, mamusia. W pięknych oczach pojawił się błysk. – Mama... – rzekła powoli rozmarzona. – Mama... Miro westchnął. – Gdzie mieszkasz? – W domu. – W jakim domu? Nie wiedziała. Miro patrzył na nią bezradny. – Nic nie rozumiem. Posłuchaj mnie, Franciszko. Nikt cię tu nie skrzywdzi, nikt cię nie uderzy. Jeśli chcesz zostać u nas kilka dni, to proszę bardzo. Będziemy się starali ci pomóc. Chcesz? Spoglądała bezradnie to na Mira, to na Siergieja. Gdy patrzyła na starszego z braci, w jej wzroku malowało się niedowierzanie, że z jego strony może spotkać ją coś dobrego. W pewnej chwili przymknęła oczy i osunęła się na podłogę. Widać było, że jest bardzo osłabiona. Bracia posłali jej w niewielkiej spiżarni. Miro podenerwowany wyjął najlepszą pościel, jaką mieli w swoim kawalerskim gospodarstwie. Nie była może wytworna, ale zaraz leżała powleczona na łóżku. Ze spiżarni było tylko jedno wyjście – przez izbę, która pełniła funkcję sypialni, jadalni i pokoju dziennego równocześnie. – Co zamierzasz z nią zrobić? – zapytał Miro, nim zamknęli drzwi. – Mnie się pytasz?! – burknął Siergiej. – To twoje zmartwienie. Ty chciałeś ją zabrać! – Ale po chwili dodał nieco łagodniej: – Porozmawiam z Anuśką, tą, która mieszka nad wodą. Bo chyba sam zdajesz sobie sprawę, że ta mała nie może tu zostać. Miro wprawdzie niezupełnie to pojmował, ale bał się niepotrzebnie denerwować brata. – Więc... zamierzasz ją sprzedać tym ludziom z psami? – Nie wiadomo, czy to jej szukali – nasrożył się Siergiej. – A poza tym chyba nie sądzisz, że jestem potworem? Miro sam już nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć... ROZDZIAŁ II Franciszka leżała w łóżku dwie doby i nie wiedzieli już, czy śpi, czy jest nieprzytomna. Przez cały czas czuwał przy niej Miro, który napatrzeć się nie mógł na śliczną twarzyczkę dziewczynki. Ale oto przyszło nowe zlecenie – trzeba było przeprowadzić kogoś przez granicę – i Miro po raz pierwszy nie towarzyszył bratu. Siergiej ruszył sam w drogę, przedtem surowo go upomniawszy, żeby do chaty nikogo nie wpuszczał, obojętnie czy będą to znajomi, czy obcy ludzie. Trzeciego ranka, kiedy Miro wszedł do Franciszki; dziewczynka nie spała. Patrzyła na niego bez słowa. – Witaj! – pozdrowił ją, starając się wywrzeć na niej jak najlepsze wrażenie. Wypadło to chyba nieco sztucznie. – No, już nie jesteś taka przestraszona. Lepiej się czujesz? Nic nie odpowiedziała i nadal wpatrywała się weń nieruchomym wzrokiem. – Zapomniałaś mnie? Nazywam się Miro. Znaleźliśmy cię w lesie, teraz jesteś w naszym domu. Pod wpływem jej poważnego spojrzenia poczuł się trochę nieswojo. Przysiadł na brzegu łóżka. Dziewczynka gwałtownie się odsunęła. – Siergiej pojechał do pracy – mówił dalej Miro. Nie musisz się go bać, on jest dobry, choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy