Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wie, ¿e gdyby nie by³o w pobli¿u takiej groŸnej rywalki jak ty, mia³aby du¿¹ szansê na sukces. - To nonsens, Justinie! - Byæ mo¿e, ale taka mo¿liwoœæ istnieje. Dlatego chcia³em, ¿ebyœ przeczyta³a pamiêtnik. Powinnaœ zrozumieæ, ¿e masz do czynienia z kobiet¹, która d¹¿y do celu, nie ogl¹daj¹c siê na nic. Jest bezwzglêdna i umie manipulowaæ ludŸmi. Œmieræ Lizzie by³a jej bardzo na rêkê. - Ale dlaczego mia³aby j¹ zabiæ w takim momencie? Przecie¿ w ten sposób przekreœli³a szanse Bena na wygranie wyborów. - Osoby takie jak Grace snuj¹ dalekosiê¿ne plany. Gdy trafia siê dogodny moment, wykorzystuj¹ go. Co prawda to jest tylko domniemanie, ale uwa¿am, ¿e lepiej, abyœ o tym wiedzia³a. - Dziêkujê ci, Justinie, ale ja w to wszystko nie wierzê, po prostu nie wierzê... Spuœci³ g³owê i wzruszy³ ramionami. - Zrobi³em, co mog³em! - powiedzia³. Rewelacje Ogarnia³ mnie lêk i nêka³y w¹tpliwoœci. Sensacyjne doniesienia Justina wyprowadzi³y mnie z równowagi. Nie mog³am przestaæ myœleæ o Lizzie i czu³am, ¿e ju¿ nigdy nie zaznam spokoju. A wiêc ktoœ j¹ zamordowa³. Najbardziej siê ba³am, by tym kimœ nie okaza³ siê Ben. Powtarza³am sobie w kó³ko, ¿e gdyby Ben chcia³ zabiæ Lizzie, nie zrobi³by tego w tak niekorzystnym dla siebie momencie. Jeœli naprawdê by³ tak cyniczny, ¿eby siê z ni¹ o¿eniæ dla kopalni z³ota, a potem pozbyæ, gdy mu sta³a na drodze, nie wybra³by w tym celu tej w³aœnie chwili. Przecie¿ dobrze wiedzia³, ¿e taki krok po³o¿y³by kres jego ambicjom zwi¹zanym z parlamentarn¹ karier¹. Tej myœli kurczowo siê uczepi³am. Potem przysz³o mi do g³owy, ¿e Ben by³ chytry. Mo¿e celowo wybra³ taki czas, bo mia³ prawo s¹dziæ, ¿e inni bêd¹ rozumowali podobnie do mnie. A jednak trudno mi by³o w to uwierzyæ. Ben, mimo swojej ambicji i nawet pewnej bezwzglêdnoœci, dla Lizzie zawsze by³ dobry. Odnosi³ siê do niej tkliwie i szarmancko. Uzna³am, ¿e jest wykluczone, by móg³ j¹ zabiæ z zimn¹ krwi¹, z ca³¹ premedytacj¹. A Grace? Nie mog³am przyzwyczaiæ siê do myœlenia o niej jako o Wilhelminie. Có¿ ja wiedzia³am o Grace? Pamiêta³am j¹ tak¹, jaka zjawi³a siê przed laty w Cador w poszukiwaniu pracy. Wzbudzi³a wówczas wspó³czucie w mojej mamie i we mnie. Kto by pomyœla³, ¿e przez ca³y ten czas by³a zwi¹zana z morderc¹; ba, by³a w nim po uszy zakochana! Co robi³a w s¹siedztwie Cador? W jakim celu pojawi³ siê tam morderca? Grace wci¹¿ otacza³a gêsta mg³a tajemniczoœci i chocia¿ Justin rozwi¹za³ sporo zagadek, ci¹gle jeszcze wielu rzeczy nie rozumia³am. Jeœli siê oka¿e, ¿e ani Ben, ani Grace nie s¹ winni œmierci Lizzie, to byæ mo¿e winna jest ona sama. Mog³a dojœæ do wniosku, ¿e ¿ycie jest nie do zniesienia i sama je sobie odebra³a. Bez wzglêdu na to, jaka by³a przyczyna œmierci Lizzie, nie mog³am siê uspokoiæ. Odwiedzi³ mnie Timothy. Uj¹³ obie moje d³onie i delikatnie uca³owa³ mnie w czo³o. - Moja droga Angelet! - powiedzia³. - Bezustannie o tobie myœlê. Wiem, ¿e wasz¹ rodzinê spotka³a wielka tragedia. Przykro mi. - Dziêkujê ci, Tim! - szepnê³am. - Có¿ wiêcej mogê powiedzieæ ponad to, ¿e ci serdecznie wspó³czujê. Chcia³bym te¿, ¿ebyœ wiedzia³a, i¿ bardzo nam ciebie brakuje. - Masz na myœli misjê? - Nie tylko. Fanny ci¹gle o tobie mówi i wci¹¿ siê pyta, kiedy do nas przyjedziesz. - Jak siê czuje? - Doskonale. Uczy siê czytaæ i pisaæ. Jak ci wspomina³em, nie mog³a znieœæ myœli, ¿e Fiona, która w porównaniu z ni¹ jest ma³ym dzieckiem, posiad³a tê sztukê. Fiona zaczê³a j¹ uczyæ i bardzo siê zaprzyjaŸni³y. Teraz Fanny spêdza przedpo³udnia z guwernantk¹ moich dzieci i uczestniczy w ich lekcjach. Robi szybkie postêpy. To rozgarniêta dziewczyna. - Czy wie, ¿e jej ojczym zosta³ stracony? - Nic jej nie mówiliœmy i na razie nie powiemy. Chyba ¿e o niego zapyta, wtedy dowie siê prawdy. Nie s¹dzê, by z jego powodu uroni³a choæ jedn¹ ³zê. - Czy wspomina matkê? - Nie! Ale czasem bywa smutna i s¹dzê, ¿e wtedy o niej myœli. To zrozumia³e. Nie mo¿e od razu przejœæ do porz¹dku dziennego nad strat¹ matki. Mam jednak wra¿enie, ¿e wszystko idzie ku dobremu. Fanny bardzo lubi moje dzieci. Myœlê, ¿e lubi nas wszystkich, ale znasz j¹... Jest z gatunku tych, co niezbyt chêtnie zdradzaj¹ swoje uczucia. Mam wra¿enie, ¿e w duszy wiele prze¿ywa. - Du¿o dla niej zrobi³eœ, Tim! To piêkna rzecz! - A ty mi w tym pomog³aœ. Kiedy myœlê o misji i o tym, jak wiele ludzie jej zawdziêczaj¹, czujê, ¿e chcia³bym pracowaæ dla niej przez ca³e swoje ¿ycie. - Znam to uczucie. - A przy okazji... Odwiedzi³a nas twoja przyjació³ka, Grace Hume. - By³a w misji? - Tak i powiedzia³a Frances, ¿e chce do nas przychodziæ. Wydaje siê bardzo zainteresowana misj¹. Frances natychmiast wci¹gnê³a j¹ do roboty. Stwierdzi³a, ¿e Grace jest dobra w rachunkach i zna siê na ksiêgowaniu, a w³aœnie w tej dziedzinie panuje u nas pewien ba³agan. Grace mówi, ¿e ta praca sprawia jej przyjemnoœæ. Któregoœ wieczoru zosta³em z ni¹ na skromnym, na poczekaniu przygotowanym poczêstunku i du¿o ze sob¹ rozmawialiœmy. Opowiedzia³em jej o Fanny i wyobraŸ sobie, ¿e Grace bardzo siê przejê³a jej losem. - Nie mogê sobie wyobraziæ Grace pracuj¹cej w misji. Ostatnio wystêpowa³a w roli salonowej damy. - Osobowoœæ ludzka ma wiele stron, Angelet! - Masz racjê, nieraz mia³am mo¿noœæ siê o tym przekonaæ. - Ale dla mnie jest wa¿ne, kiedy ty do nas wrócisz? Zawaha³am siê. - Pozwól sobie pomóc, Angelet! Ból z czasem przejdzie. To by³a wielka tragedia. Wiem, ¿e bardzo lubi³aœ Lizzie. - Myœlê - powiedzia³am pod wp³ywem nag³ego impulsu - ¿e wrócê do Kornwalii. Bardzo d³ugo nie by³am w domu i rodzice nalegaj¹, ¿ebym przyjecha³a. Chcê to zrobiæ, znaleŸæ siê z dala od wszystkiego, co tu prze¿y³am, i pewne rzeczy w spokoju przemyœleæ. - Rozumiem. Pomyœla³am, ¿e Timothy zawsze potrafi mnie zrozumieæ... Wprawdzie pomys³, by wyjechaæ do Kornwalii, zrodzi³ siê u mnie pod wp³ywem chwili, w momencie gdy te s³owa wypowiedzia³am, uœwiadomi³am sobie, ¿e to bêdzie œwietne wyjœcie z trudnej sytuacji. Bêdê mog³a odsun¹æ siê od wszystkiego, co tu siê sta³o, bêdê w stanie jaœniej myœleæ. Muszê dojœæ do ³adu ze swoimi emocjami. Wiedzia³am ju¿ bez ¿adnych w¹tpliwoœci, ¿e kocham Bena. Ale Lizzie nadal sta³a miêdzy nami, tak jak za ¿ycia. Chcia³am go chroniæ, chcia³am mu pomóc