Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Zła była, kokietowała studenta z Odessy, pana B., pana L., pana K. – wreszcie wyjechała wcześniej niż zwykle. Czasami, gdy Aniela znikała szczęśliwie, zbliżałem się do niej, aby powiedzieć podczas chwilki rozmowy, że ją kocham – i mówiłem prawdę: ją jedyną kocham, pomimo że „osóbka” wyznała, że boi mi się. Natusiu – za nic ciebie nie zdradzę. W n o c y. Cudowna noc, majestatyczna, o nieskończonym ogromie trwałej poezji! W każdej minucie zachwycenie twoje musi być tak wysokie, jak w pierwszej chwili usłyszenia wielkiego akordu, który znasz, kochasz, który jest wyrazem pewnego stanu twej duszy. Stałem długo na tarasie, patrząc w tę półmglistą dalekość płaskiego krajobrazu, który jednak ma w sobie przez swą posępną właśnie długość jakiś urok, jakiś urok nieskończoności. W dole chaty, pobielone ściany których pod cieniem drzewin oblewa światło księżyca. Dziwne, czarodziejskie piękno! Widać, jak łąki okryte mgłą wbiegają w lasy i cofają się podobne do szerokich wód leżących twarzą u stóp brzegów wysokich. Wierzchołki zbitej masy drzew w ogrodzie oświeca księżyc – dołem ciemność leży. Tu i owdzie gromady liści przesiały na murawę blady, bieluśki promień... Świerki się czernią. Na szczycie topoli, jednej tylko topoli szemrzą liście. Otwierają się ramiona do czegoś, do kogoś, nalatuje młodość, która nie ma granic! Jak kwiat portulaki otwiera mały swój kieliszek na przyjęcie słońca, tak mózg w noc taką otwiera się na przyjęcie jakiegoś wielkiego wyobrażenia, jednego choćby wyrazu, formy, którą by mógł ochrzcić tę wielką całość, która go zakuwa w niemoc i podziw. Jak chłop, jak gwebr208 – nie znajduje nazwy innej, tylko tę najwyższą i najprostszą: ojczyzna. Byłem o zwykłej godzinie w lesie – spotkałem śliczne panie, a przyniosłem ze sobą smutek do domu. Pani Natalia nie wierzy mi i mówiła kilka rzeczy bolesnych. Prawie ani jednego słowa z panną Stanisławą nie mówiłem, toteż z naiwną i bardzo ładną ciekawością a zdziwieniem przypatrywała mi się. Nie będę już tam chodził, aby nie spotykać panny Stanisławy, choć stracę możność widywania pani Natalii. Chodziliśmy po lesie – tu i owdzie, siedzieliśmy przy pniaku. Między mną a Natuchną wytworzyło się coś dziwnego, co mam chęć drapać paznokciami. – Czy to prawda, że pan chory jest znowu? – pyta pani Natalia. – Tak, jestem chory. – Wiecznie pan choruje... – Pani Natalia – wtrąca „osóbka” – utrzymywała wczoraj, że nie żałowałaby pana, gdyby pan umarł... zupełnie. Nieprawdaż – mówiła pani? – Za to pani płakałaby bardzo... Utrzymywała pani wczoraj – nieprawdaż? – Ależ ja jeszcze nie mam zamiaru umierać... 208 g w e b r – (z persk.) nazwa niewiernego u mahometan; tu w znaczeniu: człowiek pierwotny. 97 – Tak, ale osieroci nas pan... ach, za dwa tygodnie. Co to będzie za płacz i narzekanie na Podlasiu – mówi pani Natalia. – Pocieszam się tym, że smutek ten zniszczy przyjazd weselszych ode mnie gości. – To tylko na czas pewien... Panna Stanisława będzie niepocieszoną ... itd. Głupi jest ze mnie młodzieniec. Idzie młodzieniec z zawiązanymi oczyma, idzie nie myśląc o jutrze, a gdy przyjdzie ostatni z czternastu dni, gdy nadejdzie taki dzień, że nazajutrz trzeba będzie iść nie wiadomo dokąd – iść w świat i bić się znowu z ludźmi o szklankę herbaty, z chorobą, z wysileniem... Nie mam siły... Młodość! Na sercu leżą umarłe sny, A żal je wskrzesza w każdej godzinie; Tęsknota myśli skropliła w łzy, A echo skarg – na darmo płynie... Los zliczył liczbę radosnych dni I płomyk szczęścia dogasa w dymie... Jedna się sercu pociecha śni: Anielskie twoje powtarzać imię... 29 VII (wtorek). Piękność – jest to gość zawsze pożądany... ... Ten, kto widzi piękność, nie może już być niczym złym owiany, czuje się bowiem w harmonii z sobą samym i światem całym. GOETHE Powin[owactwa] z wyboru209 Wzywałem ciemności: niech wstanie I niech mię pogrąży w noc ciemną! Wzywałem milczące otchłanie, By łona zawarły nade mną. Wzywałem strasznego anioła: Niech ślad mój zagładzi na ziemi, Niech wszystkie dnie moje odwoła, Niepamięć rozpostrze nad niemi! Lecz próżno wzywałem litości, Jak inni przede mną wzywali... Głos tylko mię doszedł z ciemności, Co wołał: „Idź dalej, idź dalej!” ASNYK Idź dalej! 210 209 c y t a t z G o e t h e g o – Żeromski korzystał z wydania; Powinowactwa z wyboru. Romans. Przełożony z niemieckiego [przez Marię Ilnicką]. Cz. I – II. Warszawa 1866. W drukarni „Gazety Polskiej”. Przytoczone zdania pochodzą ze s. 64 i 67 części I; w drugim zdaniu tekst przekładu brzmi: „Ten, kto ją widzi, nie może...” itd. 210 A s n y k a I d ź d a l e j! – wiersz przytoczony w całości; pierwodruk w „Bluszczu” 1872, nr 11; przedruk w I tomie Poezyj przez El...y, Lwów 1881. 98 Chcąc przekonać Natalkę o mojej obojętności dla panny Stasi, nie poszedłem dziś na zwykły spacer, gdzie mogłem i ją zobaczyć. Nudziłem się i męczyłem, chodząc z kąta w kąt po ogrodzie i domu. Dziś – spotkanie o godzinie pół do jedenastej. Obecnie jest ósma