Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.., szampan..., co? I obowiązkowo czarna podwiązka. Honny soit qui mai y pense. Fin de siecle. To były czasy. Całe szczęście, że nikt z państwa nie może ich pamiętać. Zresztą nie liczymy cudzych lat. Czy warto o nich mówić? Chociaż... O wszystkim mówić można, oględnie i z ostrożna, O ludziach obu płci i nikt nie broni ci, O rządzie i o władzach, i nikt ci nie przeszkadza, Potrzebna jest nam dziś krytyczna zdrowa myśl, Bo przecież to nie blaga, że krytyka pomaga, Więc i ministrów też krytykuj, ile chcesz. Lecz z jednym trudność bywa: on Moskwa się nazywa! Messieurs, nie dajmy się, Mesdames, trzymajmy się! Państwo myśleli, że mnie się coś wypsnęło... Figlarze. A przecież wiadomo, że minister Moskwa to łączność. A łączność to wszystko, co się łączy. Więc powiedzmy ja i powiedzmy - pan. Taka łączność na wyłączność, coś w dawnym stylu. Wytworny pan przed laty posyłał damie kwiaty. I wzdychał rok lub dwa, nim rzekła: jestem twa, Dziś są od razu na ty, ćwiartula i do chaty. Poderwać jedną z ciź, to żadna sztuka dziś. Tańczyło się kankana, a teraz - cóż za zmiana: Dziś u nas tańczy się, lecz nie tak jak się chce. Aluzja to? Ach, skądże, to byłoby niemądrze. Mesieurs, nie dajmy się, Mesdames, trzymajmy się! Że co? Że jak? Pan pewnie myśli, że ja myślę, że pan myśli, że ja jestem nieprawomyślna ? A to był tylko żarcik. Takie małe tra-la-la. Tu nic nie trzeba myśleć, tu wszystko można zrozumieć. Tym się różni fin de siecle od "Nowej Kultury". Przed laty styl był letki, szantany, szansonetki, Dziś nowy nastał czas: kultura jest dla mas. Kultura, ach, kultura dziś taka jej natura, Że słuchacz ani widz, już nie rozumie nic. 137 Maria Koterbska Muzyka zgrzyta, beka, z człowieka robi Greka. A wiersze choćbyś pękł, to bełkot, pusty dźwięk. Więc już po jednej rundzie - mkniesz wytchnąć w "Wagabundzie" Messieurs, nie dajmy się, Mesdames, trzymajmy się! Maria Koterbska - nazywano ją piosenkarką XX-lecia PRL. W "Wagabundzie" Koterbska lansowała szlagiery. Melodyjne piosenki przydatne w różnych sytuacjach życiowych. Do bezspornych jej osiągnięć należą utwory z teks- 138 . tami Jeremiego Przybory - Nie mówmy, że to milość, Domino, Droga. Bogumił Kobiela - aktor legendarnego "Bim-Boniu", jeden z najciekawszych talentów estradowych. Trudno sobie dziś bez niego wyobrazić kabaret, nie sposób o nim zapomnieć. Stefania Grodzieńska (wg W. Breinholsta) REKLAMACJA Kobiela przy telefonie. W ręku trzyma paragon. Nakręca numer. - Dzień dobry pani. Tu Kobiela - Tak jest, Bogumił. Dzwonię w następującej sprawie: wczoraj kupiłem u was... Słucham? - Ach, tak? Bardzo mi miło. - Ha, ha, ha, co pani mówi, koleżanka też. - I mamusia? Eee, za dużo komplementów, panie mnie chyba mylą z Holoubkiem. No niech pani się przyzna, to W nim panie się kochają, nie we mnie. Ależ skąd, wcale nie jestem ładny. Nos mam za długi i w ogóle nie jestem amant. - A właśnie że nie amant. Charakterystyczny jestem. - Co to znaczy? No - że śmieszny. - Ha, ha, ha, niech mnie panie nie psują, w głowie mi się przewróci i co będzie. - Dziękuję, dziękuję. Proszę pani, moja sprawa jest prosta: wczoraj kupiłem u was komplet damskiej ciepłej bielizny z zastrzeżeniem, że żona będzie mogła go wymienić. Kosztował 68,50 - Słucham? - tak, żonaty. - 139 Ooo, gdybym wiedział że to panią zmartwi, to bym się nie żenił. - No widzi pani. Słowem żona chciałaby ten komplet zmienić, ale do tego potrzebny jest paragon. A ja właśnie zauważyłem, że na paragonie jest wypisane nie tylko te 68,50, ale również 369.50 za nocną koszulkę z importu. Tak - kupiłem jednocześnie. Chodzi mi tylko o to, żeby te 68,50 przepisano na oddzielny paragon. - Jakby to pani powiedzieć... no, z pewnych względów nie życzyłbym sobie, żeby żona dowiedziała się o tej nocnej koszuli. - Słuchani ? Dlaczego twierdziłem, że nie jestem amantem. Bardzo przepraszam, ale... hallo. Proszę pani... Niechże pani się przestanie śmiać. Ja dzwonię w sprawie urzędowej. - Z działem damskim? - Proszę. Niech pani mnie połączy. - Dzień dobry pani. Dzwonię w następującej sprawie: Wczoraj kupiłem u was... - Ach - przepraszam bardzo. Nazwisko moje Kobiela. Kupiłem u Was... - Tak. Nie Garbate szczęście, tylko Zezowate. - Dziękuję pani za miłe słowa. - Owszem, będę jeszcze kręcił. - Nie po doba się pani Basia Kwiatkowska? - Niestety, to nie ode mnie zależy. Partnerki dla mnie an gażuje reżyser. Nie mam na to wpływu. jj - Niech pani sobie wyobrazi. W ogóle mniell nie pytają. Jfi - Pewnie. I potem muszę się z nimi całować. Ja, r>ie reżyser, bardzo słuszna uwaga. Droga pani, ja tu dzwonię w takiej sprawie: Wczoraj kupiłem u was komplet ciepłej bielizny i luksusową nocną koszulkę