Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Pochód przeszedł przez bramę, przez pierwszy i drugi dziedziniec, na trzecim zatrzymał się, by się odpowiednio ustawić. Jerzyk ciągle, choć bezskutecznie, szukał oczyma ojca. Uczestnicy pochodu ustawili się półkolem na dziedzińcu, gdzie obok kaplicy znajdowały się schody wiodące do małego podwórza pod okrągłą, wysoką basztą. Trzeba było przechodzić tamtędy, chcąc się dostać do komnat zamkowych. Pochód nie pomieścił się na pierwszym dziedzińcu i zajął również sąsiedni. Panował ogromny tłok. Na próżno służba zamkowa i jeźdźcy usiłowali powstrzymać tłum. Każdy chciał przyjrzeć się księstwu i gościom, gdy będą szli do kaplicy na uroczyste nabożeństwo. Starszyzna z miast i miasteczek, wójtowie i rajcy gminni wkroczyli przez mniejszy podwórzec do zamku. Schody były pokryte kobiercami. Wszystko lśniło. Wszędzie było pełno kwiatów. Na korytarzu, w pobliżu sali zwanej obecnie salą Piccolominich, czekali urzędnicy książęcy z rządcą na czele. Kamerdyner we wspaniałej liberii meldował wszystkich po kolei. Wkroczyli do przestronnej sali, na której ścianach wisiały portrety wszystkich wybitniejszych członków rodu książęcego. Na podwyższeniu we wspaniałym fotelu obitym czerwonym aksamitem siedział młody książę. Przed chwilą przyjął życzenia dostojnych gości. Obecnie miał przyjąć hołd poddanych. Książę, w białej peruce na głowie, odziany był w ciemnoniebieski, srebrem haftowany frak z wąskimi rękawami zakończonymi koło przegubu rąk koronkowymi mankietami. Szyję zdobił mu biały żabot. Od żółtawej, długiej, również srebrem haftowanej kamizeli odcinał się gors białą, owalną plamą. Obcisłe spodenki sięgające tylko do kolan, białe, jedwabne pończochy i trzewiki ze srebrnymi sprzączkami dopełniały stroju. Przy boku błyskała wspaniała szpada ze złotą rękojeścią. Młody, piękny książę miał twarz lekko pobladłą. Po jego prawicy, nieco niżej, siedział ochmistrz dworu cesarzowej, a za nim przyboczny strzelec księcia trzymał berło na czerwonej poduszce. Po prawej i lewej ręce księcia siedzieli półkolem w kosztownych fotelach jego krewni i dostojni goście. Rządca na czele urzędników stanął przed tronem książęcym, złożył trzykrotny, głęboki ukłon, po czym wyrecytował na cześć młodego księcia mowę powitalną, polecając siebie i swych podwładnych łasce dostojnego pana. Józef Parille skinął miłościwie głową, po czym urzędnicy cofnęli się do tyłu. Przy stopniach pozostał tylko rządca. Z kolei kłaniając się podeszli ojcowie miast, wójtowie i radni gminni. Burmistrz Nachodu, w wielkiej peruce, w imieniu wszystkich przedstawicieli samorządów gminnych wygłosił uroczystą mowę, którą zakończył następującymi słowy: — Całą nadzieję w opiece Waszej Jaśnie Oświeconej Książęcej Mości i w Jego łasce pokładając, w najgłębszej pokorze szczerze życzym Mu od Boga, który powołuje książąt do Swej chwały, samych upragnionych pociech serca, stałego zdrowia tudzież błogosławieństwa Bożego zarówno w świętym potomków dziedzictwie jak i w niewiędnących nigdy kwiatach dobrych uczynków po wszystkie dni życia, aby słynny ród książęcy nigdy nie zaginął, lecz aby imię jego w pamięci narodów z pokolenia na pokolenie przechodziło i trwało na wieki. Czego wiernopoddańczo życząc oraz łasce i stale trwającej przychylności Waszej Jaśnie Oświeconej Książęcej Mości i Jego życzliwości pokornie się polecając, pozostajemy Waszej Jaśnie Oświeconej i Dostojnej Książęcej Mości uniżonymi i posłusznymi poddanymi! Położywszy „prawo" u stóp nowego księcia, ślubował mu w imieniu mieszczan „posłuszeństwo, wierność i poddaństwo". Gdy skończył, rządca w imieniu księcia zwrócił mu „prawo". Teraz, kłaniając się głęboko, wysunęli się naprzód przedstawiciele władz miejskich Czeskiej Skalicy, Upicy i Hro-nova oraz wójtowie wszystkich gmin