They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Słowa „apel generalny" budzą lęk wśróc ludzi. Tymczasem SS-mani wykonujący „ostry kurs" pierwszych mię sięcy roku 1943 obmyślili znacznie ciekawiej program następnegc apelu generalnego. Gdy wieść, przenikając od pracownic wydziału politycznegc i „Schreibstuby", jęła rozchodzić się pomiędzy zgnębionymi w tyn okresie kobietami, cień smutku padł na obóz. Od pewnego czasi; każda niedziela jest poświęcona takim zajęciom jak odwszenie sprzątanie obozu, karne roboty (a więc np. przenoszenie piasku albc kamieni we własnych sukniach lub fartuchach z końca obozu pod bramę, a później z powrotem). O niedzieli marzy się przez cały tydzień jako o jedynym dniu, w którym będzie można wyczyścić swoje legowisko, przejrzeć odzież, umyć się. Lecz ostatnio wszystkie projekty zawodzą. Przychodzi niedziela i przynosi dodatkowe znużenie, zdenerwowanie, wynika- jące z daremnych prób uchylenia się od zajęć, i gorzkie rozczaro- wahie. Mija niedziela, której nie było, mija jedyny moment, w któ- rym można byłoby zaczerpnąć tchu na długie dni bez wytchnienia. Zaczyna się znów ciężki tydzień ludzi przemęczonych. Apel generalny jak wszystkie wydarzenia w obozie poprzedzony jest rozkazami tajnymi. Więzień musi być zaskoczony zarządzeniami. Tak więc, gdy w niedzielę gwizdek na wstawanie rozlega się po ciemku, na długo przed świtem, zamiast, jak bywa w niektóre nie- dziele szczęśliwsze, o- pierwszym brzasku — kobiety odgadują, że będzie to znów niedziela wyzyskana przez SS-manów. Poranny apel ustawia się jak codziennie, a po nim, na długo przed pierwszymi zorzami, które w lutym ukazują się już wcześniej, tłum kobiet idzie w stronę bramy. I tu w dniu apelu generalnego usta- wiają się inaczej niż zwykle. Nie wedle kolumn pracy, nie wedle numeru bloku, lecz w porządku chronologicznym, w kolejności nu- merów. Po raz pierwszy od wielu miesięcy spotykają się ze sobą te, które jechały wspólnym wagortem transportowym. Zgubione w nie- przebranym tłumie wielkiego lagru, żyjące w innych barakach," pra- cujące w innych grupach, nie widywały się nawzajem. Chociaż po- łączone przeżyciami takimi jak wspólne wejście do obozu, wspólny głód i pragnienie, pierwsze bicie, pierwsze strzyżenie włosów — po- stanawiały trzymać się razem, jednak rozdzieliły je najpierw cho- roby, a potem ogrom chaosu w obozie, w którym nikt nigdy po przebytej chorobie odnaleźć nie może swych bliskich. Teraz oto spo- tykają się. W mglistej szarzyźnie zimowego poranka budzi się wspomnienie tych wszystkich dobrych znajomych „z naszego tysią- ca", a zwłaszcza „z naszego transportu". Za chwilę nadejdą kobiety, z którymi przeżyło się kilka godzin w pędzącym do Oświęcimia wagonie. Nasuwają się obudzonej pamięci twarze pełne wewnętrz- nego1 skupienia w zetknięciu z nieznanym, postacie znużone, opie- rające się gdziekolwiek, o ścianę i o towarzyszkę doli. We wspom- nieniu mają swój dawny, normalny wygląd, jaki stwarzają włosy i odzież indywidualna. Może właśnie dlatego, że one są ową ma- leńką cząsteczką przedobozowego życia, że są fragmentem chwili przeżytej przed przekroczeniem bramy, jest na nich jakieś miłe znamię swojskości. Bez względu na to, kim były kiedyś, dziś są bliskie. Raz jeszcze zjawiają się w pamięci: Oto młoda, wysportowana nauczycielka, która następnego dnia w baraku dezynfekcyjnym skłoniła zmarznięte kobiety do ćwiczeń gimnastycznych dla roz- grzewki. Obok niej wysoka blondynka w narciarskich spodniach i zielonawej bluzie, z plecakiem, na którym wspierają się jej jasne warkocze, zwinięte w twardy węzeł. Dalej matka, kobieta wyjątkowej urody, wpatrzona w oczy swej córki, równie pięknej dziewczyny. Na sukience córki harcerski krzyż. Na podłodze wagonu tulą się dwie rodziny z Kieleckiego. O twar- dych rysach, jak z kamienia ciosana wieśniaczka, a z nią jej matka i matka męża. Wszystkie trzy zabrane jako zakładniczki za męża najmłodszej. \ Jasna, o oczach jak bławatki córka i tak samo jasnooka stara matka. Prócz nich aresztowano również starego ojca. Za syna, który był nieobecny w domu podczas wizyty gestapo. Kilka kudłatych Cyganek jęczy coś w swoim dialekcie. Jedna z nich, stara, szerokonosa, o wielu cechach murzyńskich, ledwie zna- jąca kilka słów po polsku, aresztowana została w następujący spo- sób: Uwięziono w Radomiu jakiegoś Cygana. Inni Cyganie pragnęli, być może, sprawdzić, jak dalece gestapo usiłuje odnaleźć wątek 120 sprawy i w tym celu wysłali aresztowanemu paczkę żywnościow Pod więzienie musiał ktoś pójść i wyrok padł na starą, głupkowal cyganichę. Zaniosła paczkę i gdy wymieniła nazwisko Cygana, af< sztowano ją. Bicia i tortury nie pomogły, stara Cyganka niewie] umiała powiedzieć, Cyganie nie na darmo wybrali właśnie ją