Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. zmilcza³ i pytanie zamar³o mu na ustach. Pob³ogos³awiwszy klêcz¹cego i dawszy znak, aby powsta³, ksi¹dz Aron zapyta³ go po ³acinie. Sk¹d to jesteœcie? Co was tu przywiod³o? Z Korbei jestem odpowiedzia³ mnich, imiê moje Benedykt, mam od prze³o¿onego pozwolenie wêdrowania i nawracania. Ciekawoœæ i pobo¿noœæ prowadzi³a mnie do Trzemeszna naprzód. a teraz tu, najprzewielebniejszy ojcze... Aron d³ugo siê weñ wpatrywa³. Gdyœcie tu przybyli, bracie mój, rzek³, ju¿byœcie pozostaæ powinni. Duchownych zawsze jeszcze mamy ma³o na nasze potrzeby, kraj na pó³ pogañski, nawracaj¹cych aposto³ów dobrej woli nam braknie... Œwi¹tobliwy król nasz obsypuje ich z³otem, rad ka¿demu, co przybywa. Dlaczegó¿byœcie nie mieli pozostaæ z nami, je¿eli gorliwoœæ was tu przywiod³a? Pole szerokie... Dlatego, ojcze najprzewielebniejszy, odezwa³ siê mnich, i¿ uczyni³em œlub powrotu i prze³o¿ony nasz rachuje na mnie. Po k³oniê siê w GnieŸnie u grobu œwiêtego mêczennika i powracaæ muszê... Opat ci¹gle siê z wielk¹ ciekawoœci¹ wpatrywa³ w mówi¹cego. G³os, postawa, rysy twarzy widocznie w nim jakieœ myœli obudza³y, które siê w oczach i na czole malowa³y. Je¿eli pozostaæ nie zechcecie odezwa³ siê po przestanku, przynajmniej goœciem b¹dŸcie u króla, który was szczodrze obdarzy, u królowej, pobo¿nej pani, która œwiadczy wiele duchowieñstwu i koœcio³om. Przebaczcie, rzek³ mnich ¿ywo, ja wedle œlubu mego dziœ dalej w drogê iœæ muszê... Œlubu ³amaæ siê nie godzi... I w rêkê poca³owa³ opata k³aniaj¹c mu siê nisko. Pójdê nieszporne pacierze odmówiæ do koœcio³a... a potem... w drogê. Sk³oni³ siê i nie czekaj¹c ju¿, w obawie, aby go nie zatrzymywano, poszed³ po swój kij, p³aszcz i czapkê, chwyci³ je prêdko i za drzwi siê wysun¹³. Poœpiech ten by³ uderzaj¹cy. Opat i ksi¹dz Petrek poprowadzili za nim oczyma. Zaprawdê! odezwa³ siê po wyjœciu jego opat Aron, za prawdê, coœ jest dziwnego w tym mnichu... A wy, ksiê¿e Pietrze, nie uwa¿aliœcie tego? Ja?... z pokor¹ wielk¹ i zdumieniem ozwa³ siê ksi¹dz protonotariusz. Ja? Oprócz wielkiej œwi¹tobliwoœci nic mnie w nim nie uderzy³o. Osobliwsze w nim podobieñstwo nie tylko twarzy, ale g³osu i ruchów, do naszego króla Boles³awa! Gdy przemówi³, ul¹k³em siê... zda³o mi siê jakby snem dziwnym to widzenie, uszom moim wierzyæ nie chcia³em. Rodzeni bracia podobniejsi byæ nie mog¹! Ksi¹dz Petrek ramionami ruszy³. Nie œmiem przeczyæ rzek³ ale ja tego wcale nie spostrzeg³em, choæ dosyæ z nim mówi³em d³ugo... Dziwne! dziwne! ... powtórzy³ opat. Sk¹d¿e... i jak dawno siê on tu zjawi³? Przed godzin¹ mo¿e, rzek³ zimno protonotariusz. Prosi³ mnie, aby siê móg³ nieco w izbie ogrzaæ i odpocz¹æ. Trzeba go by³o nakarmiæ i daæ znaæ o nim do dworu... Król nierad bêdzie, gdy siê dowie, ¿e zakonnik min¹³ dwór jego nie obdarzony. Chcia³em to uczyniæ, ale mi wzbroni³ odpar³ ksi¹dz Petrek z wielk¹ ci¹gle pokor¹ i przesadnymi pok³onami. Wypytywa³em go pilno o cel podró¿y, zdaje siê, ¿e innego nie ma nad pobo¿n¹ modlitwê u grobu œwiêtego aposto³a naszego. Mnich œwi¹tobliwy i skromny, o œwiecie nie wiedz¹cy wiele lub nic prawie. Przyniós³¿e jakie nowiny z Niemiec? pyta³ opat. ¯adnych. Widaæ, ¿e ich nie szuka³ i pogardza³ œwiatowymi wieœciami. Nie obchodz¹ go one. Od grobu œwiêtego Maurycego przywêdrowa³ tu prosto. Mówi³ co o Magdeburgu? Nie pyta³em go o nic, zby³ krótko ksi¹dz Petrek. Opat siê zaduma³ g³êboko. Któ¿ wie! rzek³ jakby sam do siebie. Rozmaite postacie zwyk³y przybieraæ podstêp i zdradê. Nie rêczy³bym za to, ¿e pod t¹ sukni¹ mnicha ukrywaæ siê mo¿e jeden z synów Ody, czyhaj¹cych na spuœciznê Boles³awa. Us³yszawszy to ksi¹dz Petrek podniós³ do góry rêce i wykrzykn¹³ jakby z podziwu. Syn Ody! Mia³¿eby który z nich odwagê cisn¹æ siê sam w szpony zwyciêskiego or³a naszego? ... Lwu w paszczêkê? Któ¿ wie? kto wie? powtarza³ opat zamyœlony i niespokojny. Podobieñstwo do króla nadzwyczajne, g³os ten sam. Trzeba pos³aæ po mnicha, aby mu siê bli¿ej przypatrzyæ. Po³o¿y³ rêkê opat na ramieniu protonotariusza i w oczy mu patrz¹c szepn¹³ cicho. IdŸcie, znajdziecie go w koœciele na wieczornej modlitwie... Proszê was, zawezwijcie go do dworu lub, jeœliby siê waha³, zaproœcie do siebie... Bli¿ej zbadaæ go potrzeba... Jeden z synów Ody wdzia³, jak wiemy, sukniê zakonn¹... Coœ mi to apostolstwo mnicha samotnego dziwnie wygl¹da... IdŸcie! idŸcie! Pos³uszny ksi¹dz Petrek zakrz¹tn¹³ siê natychmiast spe³niaj¹c rozkaz prze³o¿onego swojego. Ksi¹dz Aron wyszed³ krokiem powolnym