They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Chyba sama rozumiesz. - Och, przepraszam. - W głosie kobiety zabrzmiało zmieszanie, ale na policzkach nie pojawiły się rumieńce zakłopotania. - Jakaż jestem niemądra. Nagle od strony kadłuba "Byrta" doleciał metaliczny łoskot i z otworu w kadłubie, mniej więcej na wysokości pięciu metrów, wydobył się pióropusz białej pary. Chwilę potem coś zgrzytnęło i klapa wejściowego włazu zaczęła się otwierać. Chociaż rampa jeszcze się nie ukazała, tłum potencjalnych pasażerów zafalował i zwarł szyki. - Wygląda na to, że pokonali problemy z generatorem sztucznego ciążenia. - Welda powiodła spojrzeniem po gęstniejącym tłumie. Musiał już chyba liczyć ze dwanaście tysięcy osób, dużo więcej niż poprzednio. - Mam nadzieję, że znajdzie się tam miejsce i dla nas. Han spojrzał ponad głową kobiety na twarz Leii i uniósł brew. Jego żona kiwnęła głową. I tak zamierzali zabrać tylu uchodźców, ilu zmieściłoby się na pokładzie "Sokoła". Nie miała serca skazywać kobiety i jej syna ani na walkę o miejsce na pokładzie "Byrta", ani na pozostanie na Coruscant. Han uśmiechnął się szelmowsko i zbliżył usta do ucha Weldy. - Prawdę mówiąc, nie musisz się o to martwić - powiedział. W końcu rampa gwiezdnego promu zaczęła opadać. Natychmiast ruszyli ku niej przerażeni uchodźcy. Na progu śluzy każda grupa musiała przystanąć, aby broniący wejścia strażnicy zdążyli poddać wszystkich skanowaniu naskórka i upewnić się, że na pokład nie przedostaną się zamaskowani Yuuzhanie. Noghri natychmiast wykorzystali okazję i zaczęli się przeciskać w kierunku bramy wiodącej na płytę lądowiska, na której Han pozostawił "Sokoła". Kilkoro odepchniętych uciekinierów obrzuciło ich gniewnymi spojrzeniami, niektórzy nawet mruczeli coś na temat "bezczelnych Solo". Uspokoili się dopiero, widząc, że szaroskóre istoty nie zdążają w kierunku rampy gwiezdnego promu. Zapewne sam widok groźnie wyglądającego wojennego androida wystarczał, aby nikt nie miał im za złe, że zamierzają zabrać na pokład automaty. Leia starała się nie oddalać od Weldy i Tarca; w końcu cała grupa dotarła do Bramy 3733. Han wiedział, że teraz czeka go najtrudniejsze zadanie. Musiał przedostać się do środka nie dopuszczając, by tuż za nim wdarł się tłum zdesperowanych uciekinierów. Dał znak, żeby android ZYV 1-507A stanął przed durastalową płytą, a potem uniósł rękę do klawiatury panelu kontrolnego. -Jeżeli usiłujecie pokonać system bezpieczeństwa, możecie oszczędzić sobie zachodu - usłyszał nagle dobiegający zza pleców chropawy głos. Leia odwróciła się i w tłumie uchodźców ujrzała ubranego w krzykliwą iskrowłóknową tunikę rogatego Gotala, który wyciągał rękę w ich stronę. - Nie mam pojęcia, do kogo należy stojąca tam kupa złomu, ale właściciela z pewnością nie stać na opłacenie kosztów parkowania. Widzicie przecież, że wszystkie pępowiny zostały odłączone. - Co ty wygadujesz? - Han otoczył dłońmi okrągły obserwacyjny otwór i spojrzał na lądowisko. - Chyba żartujesz! Całą płytę pokrywa kałuża chłodziwa z reaktora. Wiedział, że nawet jeżeli nie używał "Sokoła" wiele dni, potrafi go uruchomić w ciągu kilku minut, pod warunkiem, że będzie dysponował pełnym zbiornikiem płynu ograniczającego temperaturę reakcji syntezy. Leia była zbyt zdruzgotana, żeby zapytać gorliwego Gotala, dlaczego w ogóle zainteresował się "Sokołem". Była i tak pewna, że sam usiłował pokonać system bezpieczeństwa. Odwróciła się w stronę Weldy, żeby ją przeprosić. Nigdzie jednak jej nie dostrzegła. Usłyszała, że gdzieś niedaleko o posadzkę hali odpraw uderzył jakiś metalowy przedmiot i ujrzała Tarca przepychającego się przez tłum uchodźców. Przełożyła Bena do lewej ręki, aby móc prawą wyciągnąć blaster, ale zobaczyła, że ZYV 1-507A, łomocząc metalowymi nogami, podąża już w kierunku źródła niezwykłego dźwięku. Wojenny android roztrącał na boki przerażonych uciekinierów tak delikatnie, jak potrafił. - Proszę zachować spokój i poszukać kryjówki - polecił wszystkim. - W pobliżu znajduje się uzbrojony termiczny detonator. Oczywiście, tłum nie zamierzał zachowywać spokoju