They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Unoszę głowę, rozglądam się dokoła i drętwieję ze zdumienia. Niby wszystko jest w porządku. Mój własny pokój, moje biurko, maszyna do pisania, regały z książkami. Ale w oknie nie ma zasłony. Zamiast niej jednolita, matowa tafla wypełniająca framugę. Nie ma też drzwi. Zniknęły. Nie ma nawet śladu zamurowania. Gładka, kremowa ściana. - Kim pani jest? - pytam zdławionym głosem. - Dowiesz się później. Wstawaj! - Nigdzie się nie spieszę, a poza tym nie pozwolę, żeby jakaś smarkula rozkazywała mi we własnym... - milknę wpół zdania. Ta mleczna płyta w oknie, brak drzwi i telewizor... Bo jest i telewizor - płaski, z wielkim ekranem, po którym zaczynają przebiegać kolorowe smugi. Nie dostrzegłem go wcześniej, gdyż stał za plecami dziewczyny. Nigdy nie miałem telewizora! - Gdzie ja jestem? - Tam. Z ekranu znikają barwne pasy, pojawia się obraz. Rozległy plac brukowany kamienną kostką. Półkole umundurowanego tłumu. Na pierwszym planie rudowłosa kobieta z karabinem. Patrzy prosto przed siebie, później unosi broń do oka. Błysk światła odbitego w soczewce lunety... Zmiana ujęcia: w kadrze mężczyzna pod murem. Trzask wystrzału i mężczyzna pada na bruk. Najazd kamery i twarz leżącego wypełnia cały ekran. To moja twarz. - Joseph Thomas poniósł zasłużoną karę! - odzywa się głośnik. - Równowaga została przywrócona. Oddycham z ulgą: to tylko dalszy ciąg snu, tyle że bardzo konsekwentnego i uporządkowanego. Wydarzenia na ekranie nie mogą mnie dotyczyć. Nie popełniłem żadnej zbrodni, za którą należałaby się kula w łeb i nie nazywam się Joseph Thomas. - A jak się nazywasz? - Zwyczajnie, Tomasz Jóźwiak. Wiesz o tym zresztą doskonale, bo potrafisz czytać w myślach... A teraz znikaj! Nie jesteś w moim typie. - Ciągle ci się wydaje, że śnisz? - Naturalnie. Typowa senna deformacja rzeczywistości: pokój bez drzwi, dziewczyna w mundurze i własna śmierć oglądana na ekranie telewizora. Może to zresztą nie sen, lecz halucynacje narkotyczne. Brałem wczoraj jakiś preparat ziołowy, rzekomo całkiem nieszkodliwy. Ale rozmaicie bywa... Kiedyś uszkodzony automat w wytwórni farmaceutyków domieszał trującej belladony do niewinnego rumianku! - Zawsze we śnie jesteś taki logiczny i rezonerski? - Nie, ale ta pigułka... - Sam w to nie wierzysz. Przypatrz mi się uważnie. - No cóż... Komuś, kto lubi takie hoże, duże blondyny, mogłabyś się nawet podobać. Ale ten mundur z idiotycznym emblematem! Monogram jakiegoś piosenkarskiego idola? - Nie żartuj - uniosła rękę i mimowolnym ruchem odgarnęła włosy z czoła. Na bladej skórze zamajaczyły czerwonawo jakieś cyfry. - Nic więcej nie widzisz? - Aaa! Dłonie o sześciu palcach! - wykrzyknąłem. - To niczego nie dowodzi. Pewnego razu długo dyskutowałem na tematy filozoficzne z niebieską ośmiornicą w różowym szapoklaku, a potem jak gdyby nigdy nic wstałem z łóżka... - Nie o to przecież chodzi! - Tatuaż? - zapytałem. - Pewnie numer telefonu? Słyszałem, że za granicą nastolatki wykłuwają je sobie dla pamięci na rękach, ale żeby na czole... - Dajmy temu na razie spokój. Chyba rzeczywiście zbyt wcześnie cię obudziłam. Pośpij jeszcze trochę, przyjdę później. Kiedy obudziłem się powtórnie, rudowłosej w pokoju nie było. - Nareszcie! - powiedziałem na głos. Sięgnąłem po papierosy J szczęknąłem zapalniczką. Pojawił się niebieski płomyk. “Dlaczego niebieski? - pomyślałem z nagłym podejrzeniem. - Przecież benzyna pali się żółtawo!” Przyjrzałem się uważnie trzymanemu w ręce przedmiocikowi: zwyczajna benzynowa zapalniczka, nieco już podniszczona, bo używałem jej od przeszło roku. Powtórnie nacisnąłem dźwigienkę i już nie zastanawiając się nad barwą płomienia, zapaliłem papierosa. Smakował jak perfumowany piołun. “To dlatego, że palę na czczo - pomyślałem. -Wstanę i wypiję przynajmniej szklankę mleka”. Odrzuciłem kołdrę i ruszyłem boso w stronę drzwi. Drzwi nie było! Był za to telewizor i mleczna tafla w oknie. “Jak ja się stąd wydostanę? - pomyślałem bezradnie. - Muszę się przecież wykąpać i ogolić, muszę też coś zjeść...” - Czy istotnie musisz? Odwróciłem się gwałtownie. Znów ta ryża Walkiria! - Muszę, muszę - rzuciłem gderliwie, gdy minęło pierwsze oszołomienie. - Nie potrafię z rana myśleć, póki się nie ogolę i nie wypiję dużej kawy... Ale może mi się pani wreszcie przedstawi? - Dobrze. Nazywam się Ann Thomas i - ubawisz się - jestem twoją żoną. Pociemniało mi w oczach ze złości. - Bez głupich dowcipów! - warknąłem. - Jestem kawalerem i nie zamierzam się ożenić, a gdyby nawet, to nie z dyskobolką! - Jeszcze wczoraj mówiłeś co innego, a ja biedna wierzyłam!.. Pannica kpiła w żywe oczy. Tego było już za wiele! Chwyciłem nieznośnego rudzielca za ramię i pociągnąłem tam, gdzie w moim domu zawsze było wyjście. Z łatwością wyswobodziła rękę, a ja z rozpędu grzmotnąłem głową w ścianę. Uderzenie było tak silne, że zemdlałem. Ocknąłem się w fotelu. Ann pochylała się nade mną i troskliwie zmieniała wilgotny kompres. Dotknąłem ręką czoła: ogromna, gorąca śliwka. - Przepraszam, to moja wina, ale nie przypuszczałam, że tak zareagujesz. Na szczęście uderzyłeś się niegroźnie. Nie przeciąłeś sobie nawet skóry, a obrzmienie zaraz zniknie. - W głowie mi szumi - poskarżyłem się. - Czy mi się wydawało, czy też naprawdę utrzymywałaś, że jestem twoim mężem? - Mówiłam tylko, że jestem twoją żoną - sprostowała. - To wszystko jedno! - Nic podobnego. Ja sobie jeszcze na męża nie zasłużyłam.. Nie zrywaj się, odpocznij - pogładziła mnie uspokajająco po ramieniu. - Zaraz dam ci kawy. - Jest w puszce po herbacie. Wsyp dwie czubate łyżeczki na szklankę. Bez cukru! - Wiem - odparła spokojnie i podała mi zielony, porcelanowy kubek, w którym zwykle pijałem kawę. Przyjąłem go odruchowo i pociągnąłem spory łyk gorącego płynu