Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Ja tego żądam, rozumiesz? Żądam tego! Ściągnięte w równą kreskę brwi i lodowaty błękit oczu wpatrzonych w Miskę odebrały twarzy Asi jej codzienny wdzięk. Miśka chyba po raz pierwszy w życiu stała na wprost takiej Asi. Wpatrywała się w matkę, jakby porażona jej spojrzeniem. - Sama będę decydować! - odparła gwałtownie. - O ile wiem, już zdecydowałaś. Kosmetyka, kreślenia, coś z tych rzeczy, prawda? Otóż nie! - krzyknęła Asia z gniewem. - Nie zgadzam się na to, rozumiesz? - Mamo, to jest moje życie! Ja wybieram, nie ty! Nie będziesz mnie już prowadzić za rękę! Ani chodzić do moich profesorów na wywiadówki! Ani wystawać pod drzwiami w czasie egzaminu! Śmieszna jesteś, mamo, z tym swoim instynktem kury! - Przestań... - powiedziała Asia cicho. - Przestań, słyszysz. Oparła głowę o półkę, zastawioną równym rzędem niebieskich pudełek. Przymknęła oczy i spod rzęs patrzyła na Miskę spojrzeniem, w którym nie było żadnego wyrazu. - Niech ojciec z tobą rozmawia, ja nie umiem, nie umiem, chociaż jedyną rzeczą, której w tej chwili pragnę, jest przekonać ciebie... - Nie musisz! - powiedziała Miśka zimno. - Przecież ja pójdę na prawo. Tak postanowiłam. Zdecydowałam się w czasie pobytu w Kielcach. Asia wyprostowała się gwałtownie. - I mówisz mi o tym dopiero teraz? Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? Śmieszny instynkt kury... - powtórzyła Asia. - Śmieszny instynkt kury... Odwróciła się szybko, rozwiązała kuchenny fartuch i przycisnęła go do twarzy. Miśka opuściła głowę. Pole bitwy, której żadna z nich nie wygrała, zaległo ciężkie milczenie. Misce zabrakło sił, aby je przerwać. Zbliżyła się do Asi i położyła rękę na jej ramieniu. - Mamo... Asia potrząsnęła głową przecząco. - Mamo... - powtórzyła Miśka i oparła brodę o złożone sztywno dłonie. I znowu tych kilka przeczących ruchów. Miśka odwróciła się i pobiegła w stronę drzwi. W progu zatrzymał ją Alek. Ponad jej głową spojrzał na Asie. - Co się stało? - zapytał niespokojnie. - A mówiłem, żebyś się nie wtrącała... - dorzucił szeptem. Miśka nie odpowiedziała. Oparła głowę o ramię Alka. - Co tu się dzieje, powiecie mi wreszcie! - zawołał. Odsunął Miskę i wszedł do kuchni. Wyjął z rąk Asi kolorowy fartuch. - Dlaczego płaczesz, mamuś? - Nie płaczę... - powiedziała Asia z beznadziejnym smutkiem * Tego wieczoru Miśka i Alek jedli kolację sami. Był piątek i Lenkiewiczowie poszli na koncert. - To pocieszające, że jednak wybrali się razem - stwierdził Alek. - Znaczy, że nie jest z nimi tak źle, jak nam się zdawało. Ale ty się wygłupiłaś ciężko, fakt! - przypomniał sobie. - Nie mogłaś od razu powiedzieć, co? Dlaczego nie powiedziałaś? Miśka nalała esencji do szklanek i sięgnęła po imbryk z wodą. - Ażebym to ja wiedziała... - mruknęła niechętnie. - Coś się we mnie zacięło. Mówiłam ci już kiedyś. Coraz częściej coś się we mnie zacina, kiedy rozmawiam z mamą. Nie wiem dlaczego. Pewnie mam dosyć tego ciągłego niańczenia. Przeniosła szklanki na stół i usiadła na wprost Alka. Milczała przez chwilę, jakby czekając na jego dalsze pytania. Alek uśmiechnął się bez słowa i podsunął Misce cukier. - Może to beznadziejnie głupie - powiedziała wreszcie - ale chciałabym, żeby niektóre sprawy były tylko moje, żeby mi się nikt do nich nie wtrącał. Jesteś w stanie zrozumieć? Skinął głową. Podparł się ręką i gryzł skórkę od chleba. Środek zjadł najpierw, Asia nienawidziła tego. Ale teraz byli sami i to uczucie zupełnego rozluźnienia było cudowne. Spojrzał na Miskę. Siedziała bokiem do stołu i nogi trzymała na brzegu sąsiedniego krzesła. - Jesteśmy przetrenowani - powiedział. - Możliwe! - I dlatego chcesz uciec z domu. Przyznaj się. To, że chcesz wyjść za Piotra, jest czymś w rodzaju ucieczki. Uczucie uczuciem, ale perspektywa niezależności też się plącze w tym wszystkim. Może nie? - Tak! Szczerze mówiąc myślałam i o tym - przyznała Miśka niechętnie. - Uważaj, żebyś nie palnęła głupstwa. Przeciwko Piotrowi nic nie mam. Myślę o tobie, staruszko! - powiedział z nagłą miękkością w głosie. - Ty mi się ciągle jeszcze wydajesz niepewna siebie. Nie cofniesz się, jasne, zbyt dobrze ciebie znam. Ale ryzykujesz dużo. Nie wiem, czy to jest uczciwe ryzyko. Pół biedy, jeżeli człowiek stawia pod znakiem zapytania własne życie i nic więcej. Gorzej, jeżeli ta interpunkcja ogarnia kogoś jeszcze... - Mądrzysz się! - Przepraszam. - Mądrzysz się, ale mów dalej. - Miotasz się pomiędzy uczuciem, poświęceniem, niezależnością. A gdzie, u licha, podziałaś zafascynowanie? - Jakie znowu zafascynowanie? - Zwyczajne. Chyba udajesz, że nie rozumiesz? - Więc rozumiem. I nie masz racji. Piotr mnie fascynuj. I nie pytaj czym, bo to jest jakaś suma, trudno żebym wyliczała. Poświęcać się nie będę. Wiesz przecież, że w końcu pójdę na prawo. Powiedział mi, że nie mógłby znieść żadnych poświęceń ani tego, żebym była dla niego dobra. Ta książka mu nie wyszła, trzeba w niej dużo zmienić. Odłożył ją. Robi teraz coś innego, takie felietony dla radia, podobno niezłe. - I z tych felietonów chcecie się utrzymać? - Chcemy. Alek sięgnął po chleb, ukroił gruby kawałek i smarował go masłem. Ruchy miał szybkie, niecierpliwe. Miśka przyglądała mu się z ironicznym uśmieszkiem. - Jesteś wściekły! - powiedziała wreszcie. - O mnie mniejsza. Ale co mama na to powie, tego już nie wiem. Albo ojciec. - Jesteś kompletnie wściekły! - powtórzyła Miśka zaczepnie. - Zupełnie jakbyś uważał, że nie mam prawa ułożyć sobie życia tak, jak mnie się podoba, a nie... - Ależ masz prawo, masz! - przerwał jej Alek ze złością. - Układaj je sobie, jak chcesz. - Więc dlaczego tak się miotasz? - Nie wiem dlaczego. Pojęcia nie mam. Coś mi tu nie gra. Coś mnie złości. - Zawsze byłeś nerwowy, odkąd pamiętam. - Pamięć to ty masz kiepską. Najwyraźniej zapomniałaś o swoich dawnych obawach sprzed kilku dni