Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
iiihf P,>lBliii™i»B«™««Beii<łs Anity Bo™»rat. »d lta» ka L hę Jerusalera Post" z 2 maja 1991 r. z wierszem Herberta przełożonym na hebrajski i fotografia laureata w towarzystwie poety żydowskiego Yehudy Amichaja Jerozolima, 30 kwietnia 1991 r., Zbigniew Herbert z Yehudą Amichajem W /Vutograf wiersza Z)o Yehudy Amichaji wydrukowanego w tomie Rovigo 208 CHOROBA, ŚMIERĆ Zbigniew Herbat 89 wierszy 89, wierszy wybrał poeta z całej swej twórczoscl> poddając ją surowej selekcji. Okładka Epilog" burzy Zbigniew HERBER Epilog burzy jest tomikiem z kolejnego - wiele na to wskazywało, że ostatniego - etapu życia. Wdziera się tu czas bieżący. Zabita księżna Diana, polskie piosenkarki, chłopiec zastrzelony przez policję, śmierć Artura Międzyrzeckiego (któremu poświęcone zostało piękne poetyckie wspomnienie). Ale wdzierające się życie poddane zostaje widocznej selekcji. Nie włączył tu na przykład poeta politycznych, okolicznościowych wierszy drukowanych w „Tygodniku Solidarność". Tytuł tego drugiego obrachunku-testamentu ma w sobie odcień ironii. Życie zmienione w wiersze okazało się burzą, ciągłymi natarciami chaosu. To jeszcze nie wszystko. Na okładce tomiku jest obraz Giorgionego: na pierwszym ; planie kobieta karmiąca dziecko. I młodzieniec ' w krótkich spodniach, trzymający długą laskę. W głębi drzewa i woda, poza nimi miasto, a nad nim lub jeszcze dalej są burzowe chmury i błyskawice. Wzrok przesuwa się od sielanki ku grozie. Burza może nadciągnie, może już stąd odeszła, a może przejdzie bokiem. Dalszym skojarzeniem, które nasuwa tytuł tomu, jest Burza Szekspirowska, wspaniała i dziwna ostatnia sztuka największego z dramaturgów. Wiersze pisane są w chorobie. Słychać modlitwy układające się w cykl Brewiarz, jakby wyjęte z katolickiego brewiarza, dążące więc do ładu, do kompletności obejmującej cały rok liturgiczny. Lecz kompletność ta i ład są nieosiągalne. • Panie wiem że dni moje są policzone zostało ich niewiele Tyle żebym jeszcze zdążył zebrać piasek którym przykryją mi twarz Choroba atakuje, trzeba się bronić, słownictwo militarne ma tu wprowadzić dystans, to żarty z własnego cierpienia: „łajdak Parkinson" -„przypomniał / nam że to jeszcze nie koniec że Walka z chorobą 209 jeszcze nie skończyła się / ta cholerna wojna" (Ostatni atak. Mikołajowi). Albo: „nie wiem przeciwko komu (do czorta) /jest ten huraganowy atak / artylerii ciężkiego bólu" (Pat). Choroba występuje nie tylko jako temat, także daje o niej znać autor przerwami w głosie, gwałtownością przejść, przeskokami myśli, nawet niepoprawnością językową. I na tym tle jakże mocno brzmi jedna z modlitw w Brewiarzu. Herbertowską frazą kieruje tu długi oddech, w którym człowiek może się ukryć, długi oddech dowodzący wielkości sztuki przeciwstawiającej się chorobie: Panie, obdarz mnie siłą i zręcznością tych, którzy budują zdania długie, rozłożyste jak dąb pojemne jak wielka dolina, aby mieściły się w nich światy, cienie światów, światy z marzenia a także aby zdanie główne panowało pewnie nad podrzędnymi kontrolowało ich bieg zawiły ale wyrazisty jak basso continuo trwało niewzruszenie nad ruchem elementów, aby przyciągało je jak jądro przyciąga elektrony siłą niewidocznych praw grawitacji Poeta dziękuje za przedmioty codzienne, których jest takie mnóstwo; spotyka je teraz nie w dalekich podróżach, nie we wspomnieniach z dzieciństwa, błogosławiących rzeczy, lecz tutaj, w pokoju, na podorędziu, służące wiernie, do ostatniej niemal chwili: „J uż odpłynęli goście jeszcze czasem widać / rufę okrętu"... Wiersz tytułowy, nawiązujący do Burzy Williama Szekspira, pozostał niedokończony i nie wszedł do tomu. 210 CHOROBA, ŚMIERĆ Łóżko Herberta. Miejsce, z którego w ostatnich latach życia wciąż podziwiat świat. „Zbyszek leży na tapczanie przystawionym głowami do ściany. Leży na lewym boku i dłonią lewej, odsłoniętej ręki podpiera głowę. Zapewne jest to jego stałe położenie, ponieważ skóra na łokciu jest wyraźnie wyrobiona, stwardniała. [...] z niesłychaną energią podrywa się do pozycji półsiedzącej, prawą ręką wyszperuje skądś papierosy..." - wspominał Marian Grześczak. Bądź pochwalony, że dateś mi niepozorne guziki szpilki, szelki, okulary, strugi atramentu, zawsze gościnne nie zapisane karty papieru, przezroczyste koszulki, teczki cierpliwe, czekające. Panie, dzięki Ci składam za strzykawki z igtą grubą i cienką jak włos, bandaże, wszelki przylepiec, pokorny kompres, dzięki za kroplówkę, sole mineralne, wenflony, a nade wszystko za pigułki na sen o nazwach jak rzymskie nimfy, które są dobre, bo proszą, przypominają, zastępują śmierć. Dziękuje również za „jazgot dysonans języki chaosu", za całą tę burzę, w której życie nie jest „Epilog burzy" 211 dobrze skomponowaną symfonią. Tam, gdzie kończy się konkret przyborów do pisania i przyborów medycznych - pozostaje dotykany we śnie „czysty język słodkiej grozy". Konkret darzy się nadal miłością. Dlatego chyba w 89 wierszach zabrakło jednego z najgłośniejszych i najbardziej komentowanych utworów poety - pochwały Przedmiotu którego nie ma, czystej kreacji. Dlatego - jak wyznaje we śnie ojcu Thomasowi Mertonowi - słaby ze mnie piastun nicości nigdy w życiu nie udało mi się stworzyć przyzwoitej abstrakcji Telefon Teraz z Epilogu burzy nasycone jest wspomnieniami. W wierszu dedykowanym „z niezłomną przyjaźnią" Iwowianinowi Leszkowi Elektorowi-czowi wspomina ich wspólną młodość w tamtym mieście, chłopięcą wyprawę na Wysoki Zamek. Przywołuje Babcię, Marię z Bałabanów, Marię Doświadczoną. Jest tren-piosenka dla zabitych partyzantów. Jest więc wszystko, co należy do wiernej pamięci i do czasu, który nas napełnia i otacza, czasu dziejów, czasu własnego życia i czasu będącego trwaniem. Wiersz Czas można czytać jako nawiązanie do testamentu pierwszego, jako komentarz do 89 wierszy: oto żyję w różnych czasach, nie istniejący boleśnie nieruchomy i boleśnie ruchliwy i nie wiem zaiste, co mi jest dane, a co odjęte na zawsze Herbert przypomina swoją wczesną wojenną młodość, kiedy: J\_ot Szu-szu. „Ale sprawiliśmy sobie z Kasią kota (chłopiec), nazwałem go Szu-szu [...] zupełnie oszałamiające i całkowicie samodzielne i samorządne stworzenie. Właśnie strącił wazon i gdzieś się schował, potem wyjdzie i będzie zawodził na wiele głosów