Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Mimo panuj¹cego pó³mroku widaæ by³o wszystko jak na d³oni. Pieczara mia³a kszta³t rotundy. Brama przez któr¹ weszli, mieœci³a siê u góry pod sklepieniem. Kilkanaœcie metrów w dole le¿a³ na piasku i ¿wirze Sankil. Chyba spa³. Od wejœcia na dó³ wiod³y wykute w skale schody. Pieczarê przecina³a doœæ szeroka szczelina, p³ynê³a ni¹ podziemna rzeka. Przez szczelinê przerzucony by³ dziwny most. By³o nim ¿ywe drzewo, jego konary przyciska³ olbrzymi g³az. Wygiêty w ³uk pieñ tworzy³ niepewn¹ konstrukcjê. Do drugiej bramy, która znajdowa³a siê po tamtej stronie szczeliny, nie prowadzi³y schody, ale niezbyt strome usypisko. Wokó³ jaskini, tu¿ pod sklepieniem, bieg³a skalna pó³ka, któr¹ od biedy mo¿na by³o przejœæ. - Nie czuje nas na razie - powiedzia³ Retnian wskazuj¹c na skalny gzyms. An Thargan skin¹³ g³ow¹. - Przejdziemy têdy. Posuwali siê powoli. Skalna pó³ka okaza³a siê tak w¹ska, ¿e plecami wciskali siê w œcianê. Ich wzrok wbity by³ w jeden punkt - le¿¹cego Sankila. Czarna, o metalicznym po³ysku bestia zdawa³a siê drzemaæ. Wydawa³a z siebie jakieœ pomruki i westchnienia. W najgorszej sytuacji by³ Si³a Gór, zgarbiony - gdy¿ przejœcie by³o dla niego za niskie - wytê¿a³ wszystkie si³y, by nie spaœæ w szpony bestii. Awe syknê³a ostrzegawczo - przed nimi znajdowa³o siê miejsce, w którym pó³ka by³a najwê¿sza, w dodatku pod tym przewê¿eniem znajdowa³a siê szczelina zjfi³yn¹c¹ ni¹ rzek¹. Si³a Gór nie zdo³a³ utrzymaæ równowagi i zeœlizn¹³ siê ze œcie¿ki. W ostatniej chwili schwyci³ siê skalnego wystêpu. An Thargan schyli³ siê powoli i z³apa³ górala za ubranie. Brak³o mu jednak si³y, by wci¹gn¹æ olbrzyma na górê. Retnian patrz¹c na to zareagowa³ b³yskawicznie, czepiaj¹c siê zrêcznie ska³ schodzi³ na dó³. Gdy znalaz³ siê tu¿ pod wisz¹cym Si³¹ Gór, da³ oparcie jego nogom na swoich barkach i Si³a Gór wykorzystuj¹c to znalaz³ siê na pó³ce. Ciê¿ar jego by³ jednak tak olbrzymi, i¿ Retnian zosta³ zepchniêty wraz z lawina okruchów skalnych w przepaœæ. Ruch kamieni obudzi³ bestiê. Wyrwany ze snu Sankil nie wiedzia³, co sta³o siê tego przyczyn¹. Trójka, pozosta³a na pó³ce, z przera¿eniem patrzy³a jak poeta zsuwa siê wprost do szczeliny. Jednak¿e Retnian czepiaj¹c siê rozpaczliwie ska³, ostatecznie wyl¹dowa³ na piasku. Zgubi³, co prawda ³uk i miecz, lecz choæ oszo³omiony upadkiem - ¿y³. An Thargan, Si³a Gór i królowa posuwali siê szybko do przodu, teraz nie mieli nic do stracenia. Potwór uniós³ swoj¹ olbrzymi¹ trójk¹tn¹ g³owê - wêszy³. Co chwila wysuwa³ olbrzymie szpony wbijaj¹c je w piaszczyste pod³o¿e. Retnian powsta³ i chc¹c ratowaæ przyjació³, krzykn¹³. W jego stronê poszybowa³ strumieñ czerwonej mazi. Tylko szybki unik uratowa³ go od niechybnej œmierci. Zamiar odwrócenia uwagi od pozosta³ych powiód³ siê - potwór ich nie dostrzeg³ skupiaj¹c ca³a wœciek³oœæ na poecie. Retnian pope³ni³ jednak b³¹d uciekaj¹c w kierunku przeciwnym ni¿ mostek. A Sankil obraca³ siê tylko w miejscu nape³niaj¹c rykiem ca³¹ jaskiniê i pluj¹c jadem. Rycz¹c przeraŸliwie utrudnia³ sobie celowanie i poeta choæ coraz bardziej zmêczony ci¹gle wymigiwa³ siê œmierci. Si³a Gór by³ ju¿ u wyjœcia, lecz tym razem nie waha³ siê ani sekundy. Zsuwa³ siê po pochy³ym zboczu na ratunek przyjacielowi. An Thargan pospieszy³ za nim. Awe L'lim sta³a w bramie wyjœciowej jak skamienia³a - by³a rozpaczliwie pewna zag³ady zuchwa³ych Ziemian. Si³a Gór przebieg³ przez k³adkê. Chwyci³ zgubiony przez Retniana miecz i gdyby nie wstrzyma³ go rycerz, pobieg³by wprost na smoka. - Stój! Zginiemy wszyscy - krzykn¹³ Lean i rozkazuj¹cym g³osem doda³: - Wbij miecz w drzewo, tylko od spodu. Góral popatrzy³ na niego ze zdziwieniem, ale pos³usznie przeszed³ k³adkê z powrotem i uderzaj¹c z rozmachem przebi³ drzewo na wylot. An Thargan tymczasem dawa³ znaki umykaj¹cemu poecie. Ten bieg³ klucz¹c i choæ zbli¿a³ siê, to jednak widaæ by³o, i¿ jest u kresu si³. W ostatnim zrywie przebieg³ most i rzuci³ siê na g³az. Truj¹cy jad znowu uderzy³ w pró¿ni¹. Retnian le¿a³ chwilowo bezpieczny z trudem ³api¹c powietrze. Sankil nadpe³za³ - pewny, ¿e dopadnie swej ofiary. - Teraz - krzykn¹³ an Thargan i z ca³ej si³y zacz¹³ pchaæ g³az. Si³a Gór zapar³ siê krzepko nogami w ziemiê i wytê¿y³ miêœnie. Na skroniach wyst¹pi³y mu ¿y³y jak postronki - to na nim spoczywa³ ciê¿ar zadania. Wysi³ek by³ tak straszny, ¿e z nosa i ust górala pop³ynê³a krew. G³az ust¹pi³. Drzewo uwolnione odgiê³o siê z olbrzymi¹ si³¹ w drug¹ stronê, zatapiaj¹c ostrze miecza w cielsku smoka. Chlusnê³a zielono¿ó³ta posoka i smok znikn¹³. Si³a Gór otar³ krew i powstrzyma³ Retniana, który chcia³ podziêkowaæ mu za ocalenie ¿ycia. Obj¹³ ramieniem poetê, obróci³ go aby i on zobaczy³ coœ, co wywo³a³o uœmiech na jego wargach