They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

W czapcejeszcze,w burce, długich butach, zmęczony, narzekał; Parobek nawet uprzęży z konia nie zdjął. Sam tylkowszystkiego doglądaj. Na twarz padaj. Jak nie jego, nie przypilnuje. Co obce, to nie boli. Zharowany jestem. Tyle tampracy, tyle pracy. A oni wszyscy poszaleli. Nikt nie wie,corobi. Parobki tylko gadają, szepczą. Mówiłem, Piotrek, uprząż 272 zdjąłeś? Zdjąłem,powiedział i już go nie było. Poleciał doStefana. A Stefangdzie? Przy bramie. Chcąiść. Paweł przyprowadził Marynkę,dopiero co przyszli. Bał się dziewczynę samą zostawić tam naWieniawie. To i Paweł idzie? Idzie. Ruslakow też. Żenią Ruslakow? A co Ruslakowa na to? Ona już nic nie ma do powiedzenia. Chodzi po podwórzu, pali te papierosiska i mówi, że za jej czasów nie byłoCzarnej Sotni. Wstała, odłożyła skopekpełen pienistegodymiącego mleka. Podeszłado męża. Dominik szepnęłaco to jest ta Czarna Sotnia? Carat się broni powiedział. Nie byłoby rewolucji,nie byłoby socjalistów, niebyłoby Czarnej Sotni. Ale terałjuż są przeciwkowszystkim, którzy nie są prawosławnymiRosjanami. Przeciwko nam, Polakom, Żydom, Finom, Armeńczykom. Rozpasalisię, rozwydrzyli. Ale kto to jest? Moskale, mówisz, ale czy to policja, czywojsko? To, co wiem o nich, to że to są monarchiści. Unia NaroduRosyjskiego, Towarzystwo Dwugłowego Orła. Popiera ichRosyjski Kościół Ortodoksyjny. Nazywają się rosyjskimi patriotami i mówią, żebronią caratu od "kramolników". Widzisz,oni stoją z boku, podsycają,prowadzą, podpłacają najgorsze męty społeczne, dają wódkę i broń. Pamiętasz, dwalata temu mówili ludzie o pogromie w Kiszyniowie i wHomlu. Jankiel mimówił, jak tam mordowali Żydów. To oni. Tobyła Czarna Sotnia. Wstrząsnęła się. Uchwycona w pancerz grozy, czuła, jakcierpły jejwargi i drętwiały palce u nóg. W półmroku obory,w powietrzu ciepłym od oddechów zwierząt, Dominik zdawałsię płonąć, szły od niego suche, trzeszcząceiskry, od których,wydawało jej się, zaraz zajmie się słoma i krokwie i buchniepłomień ogarniając wszystko dokoła. Czekała nazwykłe, kojące słowa otuchy, przysunęła się do niego, szepnęła: Ludzie mówią, że są straszni, że mordują, nie zabijają,mordują. I na nich jest broń. Skądwiesz, że mogą tu przyjść? Nie wiem, czytu. Czekamy na łącznika. Tyle tylko, żeLewandowska nie przyszła. Nie przyszła? Co ty powiesz! Nie przyszła. Skąd wiesz? 19 Cień księdza Piotra 27. U niej w oknach jest ciemno. IJan mi mówił, że niewróciła. Nie puścili jej. Niechcieli jej narażać. A co Stefan mówi? Idź powiedział szóstko posłuchaj! Wyszedł. Stanęła w progu, skopekz mlekiem w ręku. Wi-dziata, jak wchodził do drewutni. Jego niecodzienna szorstkość przeraziła ją. Niedobrze drżałaniedobrze. Dominik nie ten sam, nigdy nie był taki. Boże Przenajświętszy,co tona nas idzie. Skrzypnęły drzwi drewutni. Wszedł, przyświecał sobie latarką. Ze skrzyni wyciągnął dubeltówkę. Wybierał kłonice. Patrzył niechętnie naswoje dłonie obejmujące zaostrzony nakońcu pal. Kogo będziemy tymbić? Kłuć? Przez dwadzieścia lat był żołnierzem. Wśród obcych tęskniłdo spokoju we własnym kraju. Czy po zimowych nawałnicachnienastaje kojąca słoneczność wiosny? Kolejność praw przyrody powinna być kolejnością życia. Po deszczach pogoda. Pourodzajnymlecie jesienne zbiory. Teraz, kiedy dzieci jegozaczynają dorastać, czynie należałoby mu się po latach żołnierki smakowanie pokoju? Na ławce podścianą domu pięćjego córek. Ćwierkają jak stadko podskakujących wróbli. Michasia ramionami otacza najmłodszą, trzyletnią Oleńkę, a Wa- cia już ośmioletnia, duża,koścista, pierworodna zich związku z Pauliną, opowiada, szepcze. Dominik zaciska pięści, zaciska powieki. Niech rozpadną się obrazy podsuwane podstępną wyobraźnią. Terazjuż tylkobunti gniew. Wściekłościąrozżarza się kręgosłup,tężeją mięśnie ramion i ud. Szepcze: Zabiję, łby rozstrzaskam. Czy ja im wdrogę wchodziłem? Żyję uczciwie i pracuję. Więcza co? Ale swojego niedam! Bógmi świadkiem, że swojego tylko bronić będę. Dominikl wota Stefan. Chodź tu, Dominik! Stoją koło bramy, jest ich spora gromada. Między nimi Stefan w krótkiej brązowej burce, jest Pawełgórujący nad innymi. Jest Żenią Ruslakow. Dominik odkrzykuje: Już idę. Ale podchodzi do córek, wyciąga ręce, biegną do niego,wciskają się w przytulność uścisku. Tatusiu pyta Wada. Czy tokról Herod chodzi i zabija dzieci? Bo to wysuwa sięMichasia mówili nam, że Czarna Sotnia to to samocokról Herod. Czy ontu przyjdzie? Czynas zabije? Dominikuśmiecha się, przytula do siebie dzieci. Tkliwość -w nim wzbiera i poczucie krzywdy. Myśli: O Boże, cóż winne :S74 są te dzieci, że już tak wcześnie pozwalasz nasieniu strachiŁw nich zakiełkować? Nie opuści już ich lęk i przerażenie,. i chociaż kiedyś zapomną,nigdy już sny ich nie będą bezpieczne. Idźcie do domu. Podprowadza je do drzwi. "- Nic siswam nie stanie. Nie przyjdzietu król Herod. Trzeba się tylkopomodlić. Wchodządo domu, ale Wacia odwraca się jeszcze,bo przezpodwórze idzie Marynka, wyciera chusteczką oczy. Płacze. Marynko,no, nie płacz, Marynko. Dominik szuka słóvFpocieszenia. Nie znajduje. Milknie. Od drzwi obory glos Pauliny: Chodź tu, Marynka! Dominik podchodzi do grupy chłopców. W bramie już półmrok i ściemnia się na podwórzu, z okien mieszkaniaświatło,,podchodzą bliżej. Dominik,ja cię wołałem, bo był przed chwilą łącznik. I co? Napadli nadomyna Wieniawie. Trzeba by iść. Dlaczego mi to mówisz? Bo może każesznam tu zostać, pilnować domu,ale onżtu dziś nie przyjdą. Ilu jest tamtych? Mówił, jest ich około dwudziestu. Dominikprzyglądał się chłopcom