They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Suknie, na pewno niemodne i nie na jej miarę, kilka sweterków, płaszczyk, bluzki, pantofelki. Wszystko to można by nabyć na starzyźnie w Paryżu za kilkanaście dolarów. Skrzynia, naprawdę stara, bodaj z XVII wieku, warta była stokroć więcej. Panny nie domyślały się tego nawet. Ponieważ wybieraliśmy się na przejażdżkę, Stena zaczęła się przebierać. Ściągnęła przez głowę sukienkę i za- 50 brała się do zmiany staniczka, gdy nastąpiła gwałtowna interwencja Niki: — Idiotko! Nie wstydzisz się? — A ty wstydzisz się rozbierać przy ojcu? — Jasne! Przecież to także chłop. Stena okryła się, ale usiłowała usprawiedliwić: — Jak byłaś mała, to sadzał cię na nocniku. Ojciec musi być ojcem! — Ucz go, ucz, jakim ma być, aż się rozpłaczesz. Zawstydziłem się tą ich rozmową, ale postawa Niki spodobała mi się. Jednocześnie wdzięczny byłem Stenie za jej dziecinną ufność. W Nice wszystko mi się spodobało. Poglądy i pogoda ducha. Podejrzenie, że przyjaciółka mojej córki musi być złą kobietą, rozwiało się jak dym. Mogę w razie potrzeby mieć w niej sojusznika. Gdy na chwilę zostaliśmy sami, Stena, wskazując na rozwartą skrzynię, powiedziała półgłosem: — Nikt prócz Niki nie wie, że to moje. Nikt nie śmiałby przeprowadzić tu rewizji. Mieszkanie Łasiaka to tabu. A ja mogę w tym pokoju, w razie konieczności, nocować, jak ich dziecko. Rozumiesz, ile to warte? — Na co ci to? — spytałem, ale ona ciągnęła swoje: — Weronika jest głupia. Ja chciałam ci się pokazać, żebyś wiedział, że masz córkę bez cielesnych wad, nie kalekę, a ona wrzeszczy o wstydzie. Jej ojciec wie przecież, jaka jest. Rosła przy nim, zna każdą jej chorobę i znamię, a ty nic o mnie nie wiesz. —? Dobrze! Dobrze! — bagatelizowałem. — Pojedziemy nad morze, pokażesz mi się w kostiumie i udowodnisz, że nie masz krzywych łopatek. xvi Cjzasami mam wrażenie, że Ewa nienawidzi Steny. Jest dla niej troskliwą matką, a mimo to... Miała chyba czas poznać ją wychowując i przywyknąć do takiej, jaka jest. Tymczasem błahe postępki albo ton dziewczyny wprowa- dzają Ewę w stan rozdrażnienia, którego nie potrafi ukryć. Perswazja nie pomoże. Najlepiej udawać, że się tego nie widzi. Na przykład wtedy, gdy wieczorem wróciliśmy we czworo z wycieczki do Bolkowa. Odprowadziłem Stenę na Stwosza. Było wpół do dziewiątej. Stena rozradowana, głośna. Zaledwie usiedliśmy, Ewa spojrzała na córkę z twarzą wykrzywioną grymasem naj podobniejszym do zawiści i powiedziała cierpko: — Znowu paliłaś? — Odkryłaś Amerykę — odpaliła dziewczyna. — Ty ją dawniej odkryłaś! — Czy mam na twarzy napisane, że paliłam za dużo? Staram się zbagatelizować zajście. Poprawiam humory żartem. Mrugam konspiracyjnie ku Ewie, a Stenę namawiam na opowiadanie o wycieczce. Ledwo powrócił spokój, Stena wyszła do sionki, a matka zaczyna się na nią skarżyć. Że to nieprawdopodobna egoistka, w gruncie rzeczy leniwa, a przy tym zarozumialec i snobka. —• Maturę zdała podobno nie najgorzej — zauważyłem pojednawczo. —? Gdyby nie ja, matury też by nie zdała. Kułam z nią po nocach. — Wspominałaś, że dbała o ciebie, gdy byłaś chora. Podobno wyręcza cię w nocnych dyżurach? — Dba, gdyż boi się, żeby nie zostać sama. Za dyżury każe sobie płacić. Dostatecznie orientuję się w życiu, aby zrozumieć, że tego rodzaju zarzuty nie są jedynie obiektywną oceną młodości. Ewa sama jest oschła, a wymaga od córki ofiarnej czułości. Porównuje ją z Niką Łasiak. To prawda, że w tym zestawieniu Stena nie wygląda korzystnie. Nike wychowała jej matka wraz z babką i ojcem. Ewa nie stworzyła córce klimatu rodzinnego. Muszę się przyznać, że choć głośno przyznaję Ewie rację, w sercu mam do niej pretensję za to, że podkreśla wady swojego dziecka. W dzień, gdy ładria pogoda i Stena ma czas wolny, wypadamy za miasto. Jestem pod wrażeniem ostatniej 52 wycieczki, podczas której za pośrednictwem Weroniki zawarłem ciekawą znajomość. Nika prosiła, aby zboczyć z szosy na pół godziny do miasteczka Kłycin. Chciała tam doręczyć proboszczowi ważny dla niego dokument. Chodziło o zatwierdzenie prawa odbudowy kościoła. Skomplikowana historia. Że niby parafianie są, msza odprawia się w baraku, chcą stawiać kościół, ale zatwierdzenia nowych planów nie ma, wobec tego odbudują stary, który ostatnio za Niemców był dworskim spichrzem, ale choć zburzony do fundamentów nie przestał być zabytkiem architektury itd. Ciekawi mnie ten ksiądz, którego w Kłycinie nazywają po prostu proboszczem. Od czasu wyprowadzenia się z miasta moich rodziców nie utrzymywałem kontaktów z duchowieństwem. Przez tych, którzy ongiś kręcili się koło mojej matki, byłem uprzedzony do reszty. Walcząc o dolary, unikałem łaskawców, którzy sięgali do mego portfela. Powodowało mną nie tyle skąpstwo, ile dezaprobata metod. Zapamiętałem dyskrecję francuskiego kleru z czasów studenckich