Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Wiem. Dlatego jedz dużo słodyczy, żeby była słodsza. Te żarty nie skrywają głębokiego niepokoju Raya. Baśnie piją nawzajem swoją krew uprawiając seks, wymieniając femboty, albo po walce, kiedy zwycięzca zabiera część zwyciężonego. Ray wcale nie musiałby pić krwi Alexa, ale to dość perwersyjny pomysł. Pani Powell wstaje i mówi: - Musi nas pan przedstawić, panie Sharkey. - Och, oczywiście. Pani Powell, to Pierwsze Promienie Nowe- go Wschodzącego Słońca. Ray, schowaj pistolet i poznaj panią Powell. Z pewnością zechce zadać ci wiele pytań, kiedy będziemy mieli czas. - Jeśli dopisze nam szczęście, to nie będzie na to czasu-mówi Katrina. Alex pyta odludka: - Przyjdą do nas? Ray uśmiecha się. Świetnie się bawi. - Może zaraz. Może nie. Katrina zaczyna ćwiartować warchlaka. Alex zwraca się do pani Powell: ¦1 __ Powinniśmy nazbierać drewna. Kiedy odchodzą, kawałek w las i nawet Ray nie może ich juz usłyszeć, Alex dodaje: - Ray nie jest taki jak większość odludków. - Nic musi pan przepraszać. - To ostrzeżenie, a nie przeprosiny. Ray jest jak chorągiewka na dachu. To gnojek z przerostem ego i manią wielkości. Bardzo się sparzył, kiedy próbował przejść na drugą stronę barykady i za ws/elką cenę chce odegrać się za to upokorzenie. Możemy to wyko- rzystać i nakłonić go do współpracy, ale inne odludki nie są tak ludzkie jak on. Niech pani ich nigdy nie drażni. Ray mówi o zabijaniu ludzi, ale chyba tylko mówi. Inne odludki zrobią to bez mrugnięcia okiem, jeśli uznają, że zostały obrażone. Honor jest bardzo ważny dla odludków. Przekonanie ich. żeby zgodziły się na ten plan, zajęło mi sporo czasu. Muszą mieć poczucie, że są ważniejsze od nas. - Może tak jest. - Wkrótce zrobi się ciemno, więc naprawdę powinniśmy na- zbierać drewna. Musimy złożyć ofiarę. Tak nakazuje grzeczność. Tylko uprzejmość może nas uratować. Zbierają naręcze suchego drewna i układają je w równy stos w płytkim wgłębieniu, które Katrina wycięła w murawie swoim nożem myśliwskim. Ray pr/ynosi gałęzie dzikiego rozmarynu. Ka- tnna wkłada je do klatki piersiowej wypatroszonej świni, którą potem oblepia gliną. Kiedy ognisko juz dobrze buzuje, gliniana skorupa zaczyna pękać. Wypływają spod niej żółte kropelki tłuszczu i płoną w ogniu. Alex dla pewności wylewa w płomienie cały kanister feromonów. Zapach pieczonego mięsa sprawia, że ślina napływa mu do ust. Mówi pozostałym, ze we Włoszech pieczeń z dzika z rozmarynem nazywa się aristo. - To danie na stypę. - Rozmaryn na pamiątkę - mówi pani Powell. Siedzą przy blasku ogniska. Nad ich głowami krążą kłujące owady. Pani Powell wyjmuje repelent w aerozolu. Ray wącha po- jemnik i prycha jak kot. Alex sennie spogląda w ogień, pogryzając okropnie słodki batomk czekoladowy, a Katrina obserwuje ciemną ścianę lasu. Jest bardzo spięta, chociaż udaje spokojną. Alex wie, ze lepiej się do niej nie odzywać. Wszyscy czekają w milczeniu. W koń- cu odzywa się Ray: - Nadchodzą. Alex słyszy odludków zanim może ich dostrzec. Nawołują się w ciemnościach. Ich wysokie głosy łączą się w mrożący krew w ży- łach chór. - Euan! Euan! Eu-oi-oi-oi! Katrina zrywa się na równe nogi, ściskając w rękach pistolet maszynowy. Alex każe jej schować broń. Niechętnie chowa go za pazuchę skórzanej kurtki. Mówi do Raya: - Ty gnojku. Nie powiedziałeś nam, że to będą Źli. - Nie pytaliście - odpowiada Ray, szczerząc zęby w uśmiechu. - To piosenka pijanych pasterzy. Nic więcej. - Miejmy nadzieję - mówi Alex. Stara się nie okazywać strachu. Ray obiecał przyprowadzić dzi- kie i tajemnicze odludki, mieszkające w tej krainie. Źli to całkiem inna sprawa. - Mimo ws/ystko - odzywa się niepewnie pani Powell - to bardzo stara pieśń. Wydaje się. że jej niepohamowana ciekawość po raz pierwszy lekko słabnie. - Odludki biorą sobie to, czego im potrzeba - mówi Alex. - Źli to hedoniści, żyjący tylko dniem dzisiejszym i przyjemnościami. Są zawsze w drodze. Gdyby były dawnymi wyznawcami Bachusa, jak ta banda, która zabiła Orfeusza, odurzałyby się winem, piwem z dodatkiem bluszczu lub owocnikami Amanita muscaria - jak głoszą różne teorie. Źli wykorzystują nanoware'owe efektory, które indukują wytwarzanie psychoaktywnych związków chemicznych w specyficznych neuronach. Prawdę mówiąc, z rozrzewnieniem wspominam czasy. gdy... - Miejmy nadzieję, ze słyszeli o nas - przerywa Katrina. - 0 tym. co zrobiliśmy w Amsterdamie. Jeśli tak, to potraktują nas 1 szacunkiem. __ 3ez zabijania - przypomina jej Alex. - Obiecałaś. Jeśli zaczniesz strzelać, wszystko diabli wezmą. - Nie wiedziałam, że wpakujemy się w takie gówno - syczy Katrina. - Ten gnój wykiwał nas i sprzedał. Po raz drugi. W trudnych sytuacjach Katrina zawsze zaczyna rzucać tekstami twardych facetów. Nauczyła się angielskiego z wirtualnych krymi nałów. Blask ogniska pochlebnie zmienia jej twarz