Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Nieźle skoordynowany plan - ocenił zaskoczony Cardones. Większość konwojów w Konfederacji organizowana była bowiem na poczekaniu, czyli gdy w systemie, w którym znajdowała się baza, zebrało się dość frachtowców lecących z grubsza w jednym kierunku, a w systemie przebywał jakiś okręt RMN nadający się na eskortę. Tworzono konwój i czym prędzej wysyłano go w drogę. - Czasami się udaje - Sandler wzruszyła wymownie ramionami. - Głównie wtedy, gdy frachtowce potrafią utrzymać jakiś rozkład jazdy. - Co będzie się działo później z tymi jednostkami, które pozostaną w systemie? - spytał Pampas. - Dorado i Nightingale zostaną kilka dni na orbicie Quarre, zbierając ładunki i dokonując napraw - odparła Sandler. - Potem mają dołączyć do następnego konwoju lecącego do systemu Walther. Harleąuin zaś po zaopatrzeniu stacji badawczej powinien wejść w skład silesiańskiego konwoju lecącego do systemu Telmach. - Dysponujemy zaskakująco dokładnymi informacjami o tutejszym rozkładzie lotów - zauważył Cardones. Sandler uśmiechnęła się ironicznie: - W końcu jesteśmy z wywiadu, jakbyś zapomniał. - Chodzi mi o szczegóły tego teoretycznego ataku - Rafę nie ustąpił. - Z wcześniejszych rozmów wywnioskowałem, że wszystko co wiemy, to że istnieje spora szansa, iż nasz pirat pokaże się w tym systemie, szukając dogodnej okazji. Damana poruszył się niespokojnie. Za to na twarzy Sandler nie drgnął ani jeden mięsień. - To wszystko, co wiedzieliśmy dzięki programowi komputerowemu - wyjaśniła cierpliwie. - Potem wzięliśmy się za rozkłady lotów, składy konwojów i inne dane i zdecydowaliśmy, że to jest najbardziej prawdopodobny cel. - Aha - mruknął Cardones. Miał świadomość, że nadal jest młody i niezorientowany w zasadach działania wszechświata. Ale nie był aż na tyle młody i naiwny, by nie zorientować się, kiedy słyszy bezczelne łgarstwa. - Wracając do tematu, istotne jest, że tylko Harlequin będzie w pewnym momencie zupełnie sam - podjęła najnormalniejszym w świecie tonem Sandler. - I dlatego obstawiam, że to on jest celem. - Zakładam, że nie będziemy go śledzić? - spytał Swofford. - To byłoby troszkę zbyt nachalne. - Byłoby - zgodziła się Sandler. - I dlatego nie będziemy. Kolejne polecenie wpisane na klawiaturze zmieniło obraz tak, że ukazywał teraz cały kurs frachtowca od momentu rozdzielenia się konwoju do osiągnięcia stacji badawczej. - Tak naprawdę jest tylko jeden kawałek, choć przyznaję, że długi, gdzie Harleąuin będzie poza zasięgiem sensorów tak stacji, jak i Iberiany. Jeśli Shadow zajmie pozycję tu, będziemy mieli w zasięgu ponad połowę tego odcinka. - Na wysokości trzech czwartych drogi pojawił się zielony punkt. - Przy pełnym maskowaniu i wyłączonym napędzie, ma się rozumieć. A resztę tego kawałka możemy obserwować stąd. Na holomapie pojawił się symbol, którego Cardones nie rozpoznał, bo nie był to symbol ani statku, ani bazy, ani planety czy księżyca. - Co to jest? - spytał w końcu. - To, poruczniku Cardones - oznajmiła z satysfakcją Sandler - jest kometa oficjalnie nazwana Baltron-January 2479, a potocznie Sun Skater Holiday Resort. - Jak proszę?! - zdumiał się Rafę. - Przecież powiedziałam - westchnęła Sandler. - W czasie gdy Shadow z resztą zespołu będzie czatował na wyznaczonej pozycji, my dwoje zrelaksujemy się w jednym z najbardziej nietypowych ośrodków wypoczynkowych w znanej galaktyce, Rafę. Na pokładzie hangarowym czekała warta trapowa wraz ze strażą honorową Marines oraz kapitan Grubner i jeszcze jeden oficer. Takie przyjęcie zaskoczyło Honor, ale lata treningu zrobiły swoje i wylądowała bezbłędnie za linią oznaczającą granicę pokładowej grawitacji. Nimitz z jeszcze większą wprawą, balansując ciałem, utrzymywał się cały czas na jej prawym ramieniu. - Proszę o pozwolenie wejścia na pokład, kapitanie Grubner - wygłosiła standardową formułę, salutując, gdy umilkł świst trapowy. - Pozwolenia udzielam - odparł równie formalnie Grubner i odsalutował. - Witam na pokładzie, kapitan Harrington. - Dziękuję. - Honor podeszła do niego i dodała: - Jestem zaszczycona, kapitanie Grubner, i raz jeszcze dziękuję za zaproszenie. - Cała przyjemność po mojej stronie - Grubner wskazał na towarzyszącego mu oficera. - Mój zastępca, komandor Huang Trondheim. - Kapitan Harrington. - Trondheim wyciągnął ku niej dłoń na powitanie. Był młody, młodszy niż powinien być pierwszy oficer liniowy na krążowniku liniowym, co oznaczało, że albo był nader kompetentny, albo też pochodził z dobrej rodziny czy też dobrze politycznie ustosunkowanej. - Komandorze Trondheim, miło mi pana poznać - powiedziała, ujmując jego dłoń. - Dla mnie to zaszczyt, kapitan Harrington - dodał. Choć nie było tego słychać, wyczuła dziwne zainteresowanie, które starał się ukryć... - Kolację wkrótce podadzą. - Grubner wskazał szerokim gestem windy. - Proponuję, żebyśmy na razie udali się do mojej kabiny i przedyskutowali tę interesującą obie strony kwestię, o której pani wspomniała. Winda czekała na nich, toteż natychmiast wsiedli. Ruszyła, gdy Grubner nacisnął przycisk - najwyraźniej cel jazdy został wcześniej zaprogramowany. Jeździe towarzyszyła pogawędka na niezobowiązujące tematy, generalnie dotyczące dowodzenia okrętami w ogóle, a na obszarze Konfederacji w szczególności. Od czasu do czasu Grubner czy Trondheim dorzucali do rozmowy jakieś ciekawostki dotyczące okrętu. Wszystkie były naturalnie jawne i Honor znała je z zajęć w Akademii czy z danych wywiadu dotyczących rozwiązań technologicznych używanych przez Imperialną Marynarkę. Przy trzeciej takiej okazji korciło ją, by dodać coś do tego, co usłyszała, ale zapanowała nad sobą. Nie była tu po to, by się wymądrzać ani by reklamować osiągnięcia wywiadu Royal Manticoran Navy. W końcu dotarli na miejsce. Kwatera kapitańska okazała się mniejsza niż na okręcie RMN tej samej klasy, ale dzięki doskonale pomyślanemu rozkładowi pomieszczeń sprawiała wrażenie większej. Grubner zaprowadził ich do niskiego stolika, na którym Honor dostrzegła karafkę i trzy kieliszki. Wokół stały w półkolu fotele. - Proszę usiąść. Wina, kapitan Harrington? - Dziękuję - odparła, siadając i przyglądając się obiciu fotela. Wyglądało na dość delikatne, więc umieściła Nimitza na kolanach. Zdecydowała, że do wrażeń gospodarza z wizyty lepiej nie dołączać dziur po pazurach w tapicerce. - Chciałbym przeprosić za początkową opryskliwość - zagaił Grubner, gdy obaj mężczyźni także usiedli, a Trondheim zajął się karafką. - Ale tak jak powiedziałem, zlecono mi pilne zadanie, którego wykonanie, przyznaję, zaczyna się przeciągać. Nie bardzo byłem w nastroju do pogawędki z dowódcą eskorty konwoju z Królestwa Manticore