Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Czy za przekroczenie przepisów administracyjnych ma skazywac wladza administracyjna, czy sadowa? Jakis poczciwiec wymedytowal, ze dla unikniecia „samowoli administracyjnej" trzeba stawic przed sady np., kupca, który zamknal sklep w 10 minut po siódemej. I oto jakimi wierutnymi glupstwami zasypywalo sie sady, przeciazone juz przedtem, przeciazylo sie je do reszty, z czego musial nastapic upadek sadownictwa. Jesienia w r. 1926 liczne sady w Polsce mialy juz wyznaczone „sprawy" na caly rok 1927. Ale w panstwie obywatelskim nie bedzie takich przepisów. Sedziego trzeba zwolnic od slepego posluszenstwa kodeksom i wszelkim ustawom. Kodeks niechaj stanowi tylko ksiege doradcza. Dajmy sedziom sadzic wedlug sumienia, a zapanuje w sadach sprawiedliwosc. Sedziowie polscy (a zwlaszcza malopolscy) okazywali duzo zrozumienia dla ideowej strony swego zawodu i byli dalekimi od tego, zeby sie robic machinalnymi paragrafiarzami - dopóki ministerstwo sprawiedliwosci nie podcielo im skrzydel. Za czasów „galicyjskich" chociaz np., spóldzielnie Stefczyka musialy zalatwiac w sadach duzo niepotrzebnej formalistyki, jednakze usuwal ja Wyzszy Sad krajowy we Lwowie i na ogól „stosunkowo najpredzej i najlatwiej ulozyly sie stosunki spólek z wladzami sadowymi" (podczas gdy ze starostwami trudnosci nie konczyly sie). Kiedy potem przy zmianie waluty absurdem byloby trzymanie sie kwot wymienionych w dawnych umowach, sady same z wlasnej inicjatywy wprowadzaly w wyrokach sluszna ewaluacje, dopóki rozporzadzenie i przepis nie zmusily do przeliczen mieszczacych w sobie jawna krzywde. Póki zawieszenia niezawislosci sadów nie uzyl rzad do tego, by powyszukiwac lichoty i porobic z nich szefów, a najlepiej pousuwac, stan sedziowski stal w spoleczenstwie na miejscu pierwszym tak co do powagi i charakterów, jako tez co do wiedzy i oswiaty. Bylo to czolo polskiego spoleczenstwa. W panstwie obywatelskim zaden zawód nie bedzie wykolejany przez wladze centralna, kazdy bedzie posiadal niezawislosc moralna, zapewne wiec nie bedzie sposobnosci, zeby jeden z nich wysuwal sie na czolo. Miejmyz otuche, ze w czasie bardzo krótkim wszystkie zawody wzniosa sie na ten poziom moralnym i intelektualny, na jakim stalo sadownictwo przed niedawnymi jeszcze laty. Zadnego zawodu nie trzeba krepowac paragrafiarstwem z plemienia ustawodawczej elephantiasis; lecz sadownictwo wymaga najbardziej „wolnosci myslenia". Zredukujmy wiec jak najrychlej nasze kodeksy do roli pomocniczej i pozostawmy uznaniu sedziego, o ile pomoc te przyjac zechce. Zwlaszcza nasz kodeks prawa karnego zasluguje po wiekszej czesci na to, by go sie nie trzymac. Przytocze na poczatek taki „maly" przyklad: powstanie zapewne kiedys historyk specjalista, który zajmie sie wykrywaniem, czyje to wplywy zapewnily bezkarnosc paserom. Kary sa tak smiesznie drobne, iz zadnego jeszcze pasera nie sklonily do porzucenia tego intratnego zawodu. Przesiedzi np., dwa lub trzy tygodnie, a tymczasem interes trwa bez przerwy, bo wyreczas „szefa" ktokolwiek z rodziny. Wladze wiedza doskonale o wszystkim. Doszlo do tego, ze gdy zawezwana policja po dokonanym rabunku, ta z najzimniejsza krwia podaje adresy paserów i doradza poszkodowanemu, zeby z nimi szedl w uklady. Twierdza, ze wobec przepisów i paragrafów sa bezsilni w walce z paserami. Jak waznym jest ten „drobiazg", swiadcza sami zlodzieje. Wszyscy zgodni sa w tym, ze zlodziej nie pracuje dla siebie, lecz na pasera; musza jednak tolerowac ten „wyzysk pracy przez kapital", gdyz chodzilo o ich egzystencje; gdyby bowiem nie bylo paserów, nie byloby zawodowych chronicznych zlodziei. Specjalna forma zlodziejstw jest oszustwo. Prawodawstwa wspólczesnej Europy (w czym Polska wcale nie na samym koncu) odczuwaja jakby szacunek dla tej przestepczosci, nakladajac kary tak nieznaczne, iz rzemioslo to oplaca sie doskonale. Wyrafinowany oszust gorszy jest od rabusia, wart tegiego zbója, a jakzez prawem uprzywilejowany! Przydalby sie jakis Drakon, który by kare na oszusta powiekszyl kilkakrotnie, nie szczedzac ani szubienicy. Sa przeciwnicy kary smierci. Niektórzy w zapedzie gorliwosci powoluja sie nawet na piate przykazanie. Teologia dawno juz zalatwila te skrupuly skrupulantów nieco podejrzanych (z reguly niekatolików); my zas powtórzmy tu formulke krótka a wezlowata: zabic zbója jest zasluga. Humanitaryzm areligijny nabiera coraz bardziej cech przestarzalosci, a teoria Lombrosa uznana jest juz powszechnie za przezytek. Obowiazujaca w naukach historyczno-socjologicznych metoda indukcyjna powola sie na doswiadczenie Francji i innych krajów, gdzie po zniesieniu kary smierci upadlo ogromne bezpieczenstwo publiczne. Przywrócili ja Francuzi, a przeciez o Francji mozna powiedziec, ze kto nie jest doktrynerem nie ma tam calkiem glosu w sprawach publicznych. Wbrew doktrynie musieli jednak jac sie obrony przed zbójami. Jest naszym obowiazkiem wymusic bezpieczenstwo osób i mienia; wymusic to na osobach, majacych zylke zbójecka i zlodziejska, a wymusic z cala bezwzglednoscia. Tymczasem ogól gorszy sie wygodnym zyciem wiezniów i ich urlopami (podczas których dopuszczaja sie wlasnie coraz gorszych zbrodni). Nie ganmyz milosierdzia chrzescijanskiego nad zbrodniarzami w wiezieniach, lecz godzi sie wymagac, zeby panstwo zrobilo wpierw wszystko, co nalezy do ochrony ludzi porzadnych. Od milosierdzia jest spoleczenstwo, zwiazki opiekuncze, stowarzyszenia samarytanskie, bractwa specjalne, których tradycje trzeba by wznowic. Prawo opiekuje sie czule bezpieczenstwem zycia zbójów i zlodziejów. Gdyby kto zabil, a chocby skaleczyl zbója, który na niego sie rzucil, musi wykazac przed sadem, jako naprawde dzialal „we wlasnej koniecznej obronie" i ze „nie przekroczyl granicy niezbednej obrony". Jezeli sie przylapie zlodzieja we wlasnym mieszkaniu, trzeba obejsc sie z nim ostroznie i grzecznie, milutko, bo inaczej...biada wlascicielowi mieszkania! A gdy grasuje gdzie zorganizowany bandytyzm, policja miala przykazane, ze pierwszy strzal nalezal do bandyty. Doszlo wiec do takiego rozpowszechnienia i rozpanoszenia zbrodni, iz moze nas wydobyc z tej toni jedynie Drakon redivivus