Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Co tak rozs�awi�o to p��tno, �e trzeba je trzyma� za pancern� szyb� oplecione alarmami, gdy wszystkie inne obrazy Leonarda z tego samego muzeum wisz� sobie spokojnie? Kim by�a Mona Liza? Jedyna wzmianka na temat kobiety pozuj�cej Leonardowi do tego portretu pochodzi z jego biografii pi�ra Giorgia Vasariego. Vasari spisa� dzieje �ycia da Vinciego trzydzie�ci lat po jego �mierci i nie odczuwa� potrzeby � jak wi�kszo�� historyk�w tamtej epoki, niefrasobliwie podchodz�cych do fakt�w � dociekania sedna sprawy, zw�aszcza gdyby mia�o to zaszkodzi� opowie�ci. Wspomnia�, �e obraz ten jest wizerunkiem Lisy, �ony kupca b�awatnego nazwiskiem Francesco di Bartolomeo di Zanobi del Giocondo. Z powodu tego ostatniego sk�adnika nazwiska W�osi nazywaj� j� la Gioconda. Na podstawie przeprowadzonych bada� stwierdzono, �e �y� w tamtych czasach m�czyzna o tym nazwisku, kt�ry mia� �on� Lis�. Tak wi�c Vasari m�g� mie� racj�. Mona Liza � Scala/Art Resource, NY Jednak nie tylko ow� Lis� obsadza si� w roli modelki pozuj�cej do tego portretu. W�r�d jej �rywalek� jest kochanka pewnego Medyceusza i sam Leonardo (podobie�stwa z nim doprawdy nie umiem si� dopatrzy�). Freud uwa�a�, �e mo�e to by� portret matki Leonarda, Cateriny . Powo�ywa� si� na symboliczn� analiz� traumy Leonarda przeprowadzon� na podstawie notatek artysty. W swym notatniku Leonardo opisa�, jak to nadlecia� s�p i usiad�szy na ko�ysce, �otworzy� mi usta ogonem i kilkakro� uderzy� nim w wargi�. Poniewa� egipski hieroglif przedstawiaj�cy s�pa oznacza� matk�, a w mitologii rzymskiej i symbolice wczesnochrze�cija�skiej s�py by�y wy��cznie rodzaju �e�skiego i zap�adnia� je wiatr, Freud uzna�, �e Leonardo bardzo pragn�� matczynej piersi. Jestem pewna, �e czytelnik si� domy�la, co oznacza ogon. Freud doszed� te� do wniosku, �e u�miech Mony Lizy musi mie� co� wsp�lnego z matk� Leonarda. �Tote� � podobnie jak to czyni� wszystkie niezaspokojone matki � na miejsce m�a przyj�a swego ma�ego syna i w ten spos�b, doprowadziwszy do przedwczesnej dojrza�o�ci jego erotyk� [sic!], pozbawi�a go cz�ci jego m�sko�ci. (...) Kiedy Leonardo w pe�ni swego �ycia ponownie spotka� �w b�ogi i ekstatyczny u�miech, kt�ry niegdy� igra� wok� ust obsypuj�cej go pieszczotami matki, od dawna ju� pozostawa� pod w�adz� zahamowania, kt�re nie pozwala�o mu pragn�� takich pieszczot od kobiet. (...) [I dlatego] stara� si� odtworzy� ten u�miech za pomoc� p�dzla i dawa� go postaciom na wszystkich swych obrazach�. Tak si� dzieje, kiedy kto� pozwala, by zaw�adn�y nim symbole, kt�re przywo�uje. To one stanowi� tutaj prawdziwy problem. Bardzo ma�o prawdopodobne jest, �eby da Vinci zna� hieroglify trzysta lat przed odczytaniem kamienia z Rosetty. Poza tym jego matka do�� szybko po tym, jak go urodzi�a, wysz�a za m��, zatem jej �o�e nie by�o puste. I na dodatek Freud pos�u�y� si� kiepskim przek�adem notatek Leonarda. Ptak ze snu Leonarda nie by� s�pem, ale jastrz�biem albo kani�. Freud nie wzi�� te� pod uwag�, �e Leonardo zapisa� to wspomnienie na tej samej karcie, na kt�rej zanotowa� kilka uwag o lataniu. Niewykluczone, �e Leonardo �ywi� wobec matki sprzeczne uczucia, ale moim zdaniem Freud za bardzo to wyolbrzymi�. Wr��my do fakt�w. Niezale�nie od tego, kim by�a osoba sportretowana i kto �w portret zam�wi�, Leonardo nie rozsta� si� z Mon� Liz�. Zabra� j� ze sob� do Francji wraz z obrazem Jana Chrzciciela, kt�remu tak�e b��ka si� na ustach zagadkowy u�miech. By� mo�e dlatego, �e tego dzie�a nie uko�czy� (sk�d� to znamy, nieprawda�?) lub �e uwa�a� je za swoje najlepsze p��tno i nie chcia� nikomu odda�. Co nie znaczy, �e Mon� Liz� ukry�. Widzia�o j� wielu artyst�w i niemal zaraz po jej uko�czeniu spod p�dzli malarzy wysz�o kilka jej wariant�w. P��tno zna� i podziwia� Rafael, na kt�rego Dam� z jednoro�cem bezpo�redni wp�yw musia�a mie� Gioconda. Powsta�y te� akty Mony Lizy, co da�o asumpt do przypuszcze�, �e Leonardo namalowa� dwie wersje. Najbardziej zastanawiaj�cy w tym obrazie jest u�miech Mony Lizy. Pr�bowano go wyja�ni� na wszelkie sposoby, od brak�w w uz�bieniu modelki, przez brzemienno�� i przewlek�� chorob� a� po grzeczn� reakcj� na kiepskie dowcipy Leonarda