Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wieści i o wschodnich, i babilońskich zwycięstwach Króla Świata, przez moich żołnierzy, którzy już wrócili, wszędzie są rozgłaszane, tak jak nakazałeś! Chcę też do Sippar przywieźć, przez rzemieślników wykonane – złote „lwy skrzydlate” w ilością jaką mi zaleciłeś. 1 – najprawdopodobniej chodzi o Etiopię 2 – mina = 505 gramów 3 – talent = 30,5 kilograma 4 – szekel = ponad 8 gramów 5 – ga = 0,4 litra 41 536 rok przed Chrystusem Tabliczki nr 758–763 „A” List Bazazu do Kambyzesa Panie mój, anim się spodziewał, że tak szybko o obu krajach będę mógł ci napisać. Ci, których Spargapis posłał – góry przebyli i stamtąd uciekli – dziwy teraz opowiadają. Żaden tam nie został, ale sprawią, by inni dotarli i stale wieści słali. Jeśli o Gandarytów1 idzie, to są oni tacy sami z wyglądu jak ci, którzy nad rzeką Kofen zamieszkują i do Arminy przyłączeni zostali. Za górami swoje państwa i swoich królów mają. We wszystkich tych państwach wojowników wielu, ale broń od naszej gorsza, a z ubioru i męstwa są naszym kobietom podobni. Gdyby podbić ich trzeba było, trudu to wielkiego armii Kyrosa nie sprawi. Moi ludzie dróg dobrych wypatrują i przewodników, jak zaleciłeś – spo- sobią. Największe państwo u nich Magadhu się nazywa, a stolicą jego Radżagriha, gdzie skarbów więcej niż w Sardes. Królem jest tam Bimbisara i syn jego Adżatasiatru. Wiele ple- mion królowi temu podlega, ale jedno jest groźne, bo walczyć dobrze umie. U nich, Panie, jedne plemiona rzemiosłem, inne handlem, a inne walką się zajmują. To, które groźne, oni Siakjahi nazywają, a na ich czele Sindohodenu stoi. Państw innych jest dużo, mówią, że wię- cej niż dziesięć, ale do dwu tylko moim ludziom dotrzeć się udało. Na północy do Awantu, gdzie król Praczandasenu, i do Kosali, którego królem jest Prasewadzita. Mówią, że ten król mógłby wszystkimi Gandarytarni rządzić, ale nie ma takiego plemienia wojowników, jakie ma Bimbisara. We wszystkich tych państwach, drogich kamieni tyle, że na placach kupieckich są sprze- dawane, a pośród nich są i takie, które łzami płaczą i śmierć przepowiadają. Do ich krain i rzekami, i morzem dopłynąć można. Najwięcej okrętów stoi w mieście Bhrygukoczhu, które murami nie jest bronione i do zdobycia łatwe wielce, a tam – kupcy towary swoje składają. Do miasta tego przez góry przejść można i wiem już, jak to uczynić! Ciężko u nich tylko przez lasy przechodzić, które są gęste i ostre bardzo, a powietrze w nich gorące i wodniste, tak że ci ludzie, co tam mieszkają, chodzą bez odzieży żadnej. Nie śmiej się, o Panie, ale mó- wią, że w ich miastach, w domostwach – na kształt świątyń budowanych – różnych rzeczy nauczyć się można i to nie tylko męskich, ale i niewieścich. Podobno nawet tańczyć i śpiewać uczą. Ludzi, co tym się zajmują, poważają oni i na równi z królami traktują. Jeden z moich, co u kawi Wisztaspy w Partii wraz ze mną bywała powiada, że wiele u Gandarytów słyszał o mężu, który, podobnie jak Zaratustra – wiernych zbiera i naucza. Pochodzi on z owego ple- mienia wojowników, a zowią go Gautama albo Mahapurusza2. Pono królów on swoich lek- ceważy sobie, a ci u niego o posłuchanie i radę zabiegają. Mówi on, że bogów żadnych nie ma i żeby być dobrym, trzeba tylko dziesięć cnót przestrzegać. Jakie to cnoty, jeszcze nie wiem. Jak widzisz, o Panie, dziwni tam ludzie mieszkają i zwyczaje ich odmienne od naszych. Żeby ich poznać, żyć tam trzeba, co też swoim ludziom rozkazałem. A że i wśród Sogdyjczy- ków wybrać można wielu do Gandarytów podobnych, tak właśnie uczyniłem. Ci trzej od Spargapisa, co z krain zza Wysokich Gór szybko uciekli, powiadają, że miesz- kają tam ludzie, co skórę cytrynową mają. Wszyscy są do siebie zupełnie podobni i oczy mają nie prosto, a krzywo w twarzy osadzone. Zrozumieć ich nie sposób, bo mowa ich żadnej ludzkiej nie przypomina, a bardziej do szczekania psów niż czegokolwiek jest podobna. W krajach tych też dużo państw, ale jakich, jeszcze nie wiem, bo ci co tam byli, doszli tylko do jednego, które owi psiogłowcy Czenhu3 nazywają. Walki tam podobno dzień w dzień trwają, a wojownicy dobrze są uzbrojeni i waleczni wielce. Przejście przez Góry Wysokie bardzo jest ciężkie i blisko miesiąc trwa, a potem jeszcze miesiąc iść trzeba. A że oni inni są zupełnie, to kto tam dotrze, szybko rozpoznany jest i więziony, tak jak to ludziom Spargapisa się przyda- 42 rzyło. Oni też mówią, że podług ich rozumienia tego, co widzieli i słyszeli – w tych krajach królów nie ma wcale! Postaram się, o Panie, by innych jeszcze ludzi tam wysłać. Wybadać chcę, czy pośród plemion, co przy Wielkich Górach mieszkają, nie ma jakichś niewolników, którzy by z tych dziwnych krain na tę stronę gór się dostali. Tabliczka nr 666 „A” List Kambyzesa do Gubaru Po spotkaniu z Harpagosem, który jak wiem i ciebie odwiedził, nakazałem, by ze wszyst- kich satrapii przesłane zostały do Sippar miary i ciężary, które w handlu służą. Mówią, że najlepsze są w Fenicji, dostarcz mi takie. Chcę też, by twoi ludzie zebrali od kapłanów babi- lońskich to wszystko, co oni o innych krajach wiedzą. Tabliczka nr 784 „A” List Kambyzesa do Bazazu Zaiste ciekawią mnie inne narody, choć od kiedy z różnych stron świata wieści otrzymuję, dziwić się innym obyczajom przestaję