Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Zły dżos spotkał twojego tatę, ale się nie frasuj. Byłem w rezydencji i przygotuję wszystko co trza, tak jak się należy. Kazałem Orłowowi spuścić do połowy masztu banderę z Lwem i Smokiem, a „Spokojną Chmurę" ściągnę na wodę piorunem. Ty se odpocznij. Wszystko załatwię. * Och, dziękuję, panie Brock. Czy widział pan jego klucz? Potrzebny mi jest, bo chcę dostać się... — Culum już miał mu powiedzieć o dokumentach, ale przypomniał sobie słowa Longstaffa o zdradzie stanu i w porę zamilkł. — Pomyślałem tylko, że... — dodał niezręcznie — że chyba powinienem przejrzeć jego papiery. * Nie obszukiwałem mu kieszeni — odparł chłodno Brock. — Tylko żem ułożył go przyzwoicie i zabrał z widoku tę kobietę. — Och, Dirk — pomyślał — nigdy nie zapomnę, jak wyglądaliście, ty i ta poganka. Razem. Ale dla twojego własnego dobra, i dla dobra dzieci, zostaniesz pogrzebany sam, po chrześcijańsku. — Po cichu załatwiam jej pogrzeb. * Tak, oczywiście — rzekł Culum. * Połączymy się, Culum. Brocki ze Struanami. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Noble House będzie firmą Brocków i Struanów. Wyrychtuję zaraz papiery, i gotowe. — Tak jest, dopowiedział w myślach Brock. Nie wypomnę ci twojego dżosu, Dirk, ale teraz ja będę prawdziwym Tai-Panem. Nareszcie! A Culum, jeśli się nada, zajmie miejsce po Morganie i Tomie. — Pomiędzy mną a Tess wszystko zapomniane, chłopcze — powiedział. — Najlepiej, jak pojedziesz na „Białą Czarownicę". Tess trza pociechy. . * Tak. Dobrze, panie Brock. Dziękuję. Ale... jeśli pan pozwoli, to wolałbym... wrócić najpierw do rezydencji ojca. * Przypłyń na statek przed zachodem słońca — powiedział Brock i wyszedł. Culum potarł rękami twarz. To najlepsze wyjście, powiedział sobie. Połączenie. Najlepsze. Ciągle powtarzałeś, że tak zrobisz. Weź się w garść, Culum! Idź i weź klucz!!! — Panie? — Lim Din dał mu znak ręką, żeby za nim poszedł, i zaprowadził go do innej kabiny. Na podłodze leżal Mauss. Po śmierci wyglądał szkaradnie. — Dżos, Na pewno - powiedział Lim Din i zaśmiał się nerwowo. Przybity na duchu Culum wygramolił się ze statku, przedostał się ułożonymi z desek uliczkami pływającej wioski i znalazł się w pobliżu Cypla Glessinga. Poszedł Drogą Królowej, omijając gruzy i potrzaskany ludzki dobytek i bąkając niezrozumiale podziękowania licznym znajomym, którzy podchodzili, żeby okazać mu swoje współczucie. W rozkojarzonym mózgu kołatała mu tylko jedna myśl ~ ta, że musi przeszukać kieszenie ojca. - Culum! — usłyszał wołanie. Oszołomiony, zobaczył Coopera. Amerykanin stał przy hotelu w grupie innych kupców, a u jego boku Shevaun. Poszedłby dalej, alezbliżyłi się do niego. - Właśnie dowiedzieliśmy się o tym, Culumie. Bardzo mi przykro — powiedział Cooper. — Czy możemy w czymkolwiek panu pomóc? To potworny dżos. — Tak — dodała Shevaun. Twarz miała mocno posiniańczoną, a ubranie w strzępach. — Potworny! Właśnie wróciliśmy spod Koulunu. To straszne. Takie niesprawiedliwe! — Ja, ja... przepraszam, ale nie mogę teraz rozmawiać. Muszę... muszę... Patrzyli, jak szybko odchodzi, * Biedny młody chłopak. * Wygląda na śmiertelnie przerażonego. * Nie dziwię mu się. To z powodu Tai-Pana i Glessinga. * Czy on wyzdrowieje? Mówię o Glessingu. * Nie wiem. Miejmy nadzieję. — Cooper spojrzał na drugą stronę zatoki. Zobaczył rozbitą „Bostońską Księżniczkę'1 i jeszcze raz podziękował Bogu za ocalenie ich dwojga. — Na jego miejscu zachowywałbym się podobnie. Biednemu chłopcu trzeba pomóc jak się tylko da, pomyślał. Dzięki Bogu Tai-Pan dożył dnia, że mógł mi przekazać te dokumenty. Ciekaw jestem, czy przeczuwał śmierć. Nie, na pewno nie. A co z Culumem? Co zrobi? Jest bezradny jak dziecko. A może się nim zaopiekować? Jestem to wi- nien Tai-Panowi, i nie tylko to. Zostaliśmy wspólnikami w interesie z chiną. Zlikwidujemy stanowiska dwóch dyrektorów, tak więc zostanie nas dwóch, ja i Culum. A może by tak połączyć nasze siły? Dokonać pełnej fuzji naszych firm? Nowy Noble House — spółka Cooper-Struan? Nie! Struan-Cooper. Musisz być uczciwy wobec Culuma. On będzie następnym Tai-Panem. Takie połączenie stwarza ogromne możliwości, to jasne. Niemniej musisz się pośpieszyć, bo inaczej Brock się postara, żeby biedny chłopak jadł mu z ręki. Zostać Tai-Panem Noble House? Prawdziwym Tai-Panem? Czemu nie. * Dlaczego się uśmiechasz? — spytała Shevaun. * O czymś sobie pomyślałem — odparł i wziął ją za rękę. Wykazałeś wielką mądrość, Dirk, przyjacielu, rzekł w duchu. Co do obu ryzykownych gier. Na umocnienie firmy potrzeba mi roku. — Tak się cieszę, że żyję. Pójdźmy tym nabrzeżem. Powinniśmy sprawdzić, czy nic się nie stało Siergiejewowi. Posłuchaj, Shevaun. Postanowiłem odesłać cię na rok do kraju, najbliższym statkiem. * Co takiego? — spytała Shevaun i przystanęła. * Tak. Przed upływem tego jednego roku, jeżeli uznasz, że mnie kochasz i chcesz mnie poślubić, stanę się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi — powiedział Cooper. — Nie, nic nie mów — dodał, kiedy zaczęła mówić. — Pozwól mi dokończyć. Jeżeli postanowisz, że nie, jesteś wolna i masz moje błogosławieństwo. Jednakże bez względu na twoją decyzję nie wykupię udziałów Tillmana. Twój ojciec będzie dostawał, aż do końca życia... Shevaun odwróciła się od niego i znów zaczęli iść ramię przy ramieniu, on zaś mówił dalej. Ale przestała go słuchać. Za rok! — triumfowała w duchu, ukrywając radość. Za rok wolna! Uwolniona od tej przeklętej wyspy! A do tego ojciec zatrzyma swoje udziały. O Boże, wysłuchałeś moich modlitw.Dziękuję, dziękuję, dziękuję Ci! Biedny Dirku,moja miłości. Ja jestem wolna, a ty nie żyjesz. Spojrzała na rosyjską brygantynę. Tak, pomyślała, Tai-Pan nie żyje. Ale jestem wolna, a arcyksiążę byłby idealnym kandydatem na męża. - Przepraszam, Jeff. Co powiedziałeś? — spytała. — Tylko to, że chciałbym, abyś dostarczyła ojcu kilka poufnych dokumentów. - Naturalnie ,kochany. I dziękuję ci, dziękuję! Ten rok szybko minie. Gordon Czen ukłonił się Buddzie w zniszczonej świątyni i zapalił ostatnią trociczkę dżosu. Zapłakał nad losem swojego ojca i Mei-mei. Nie czas jednak na płacz, powiedział sobie. Dżos to dżos. Czas pomyśleć. Z Noble House koniec. Culum jest za słaby, żeby go prowadzić