Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Siedemdziesięciosiedmioletni John Glenn, który zaledwie tydzień przebywał na orbicie, już po tak krótkim locie miał pewne problemy z utrzymaniem równowagi. Jakkolwiek skomplikowany ekwipunek kombinezonowy tych, którzy wychodzili w otwarty kosmos z pojazdów, zapewniający normalne oddychanie powietrzem z dużą ilością tlenu oraz pochłaniający wydychany dwutlenek węgla i parę wodną, jest pozornie :nieważki, praca na orbicie okazuje się raczej kłopotliwa, przebiega wolniej niż w podobnych warunkach na Ziemi i wymaga jakiegoś zakotwiczenia, na przykład kablem, do pojazdu. Już są w użytku "rakietowe fotele", a także małe rakietki, dzięki którymi można się i bez fotela obejść. Stwarzanie odpowiednika grawitacji ziemskiej jest w zasadzie możliwe, jeżeli wehikuł posiada 71 przeciwwagę, a wirując, wytwarza siłę odśrodkową imitującą ciążenie. Dlatego też projektowane większe stacje kosmiczne kształtem przypominają torus, czyli jak gdyby ogromną oponę samochodową, w której panuje centryfugalna substytucja ciążenia. Rozwiązanie to nie jest, niestety, doskonałe - siła odśrodkowa nie działa równomiernie, lecz na poziomie głowy stojącego lub idącego człowieka jest słabsza aniżeli na poziomie nóg. Można temu zapobiec, budując kołowe stacje o wielkiej średnicy, lecz tym samym muszą one odznaczać się dużym ciężarem i ich montaż po wyniesieniu rakietami na orbitę jest dość kłopotliwy. Ponadto nie należy zapominać o tym, że wprawdzie ziemskiej grawitacji na orbicie brak, nadal jednak działa mikrograwitacja, albowiem wszystkie masy przyciągają się, chociaż tylko podczas specjalnych eksperymentów ma to większe znaczenie. Z kolei wyprawy księżycowe Amerykanów poprzedziła obawa, że w bezpowietrznych, bardzo odmiennych od ziemskich warunkach oświetlenia człowiekowi może być szczególnie trudno orientować się w terenie, jednakże same wyprawy takich obaw nie potwierdziły. Prawie zupełny brak księżycowych urwisk, stromych ścian kraterów i całej groźnej rzeźby terenu, znanej nam zwłaszcza z powieści Żuławskiego Na srebrnym globie, mógł się dla wielu Ziemian okazać wielkim rozczarowaniem, ponieważ nie tylko wszystko na Księżycu jest raczej obłe, ale ze względu na zaledwie dwukilometrową średnicę pola widzenia, stojąc pośrodku 72 krateru, na przykład Kopernika, w ogóle się nie da jego kolistego obrzeża wzniesionego nad grunt skalisty zobaczyć. Przeciętny lunonauta waży na naszym satelicie sześć razy mniej niż na Ziemi. Tym samym jednak ewolucyjnie ustateczniony w zwykłych warunkach środek ciężkości ciała ulega przemieszczeniu, skutkiem czego można przy nieostrożnym ruchu bardzo łatwo się wywrócić. Zresztą widzieliśmy lunonautów zataczających się i skaczących obiema nogami naraz, jak żaby. Na powierzchni Marsa nie byłoby aż takich kłopotów z poruszaniem się, tutaj główny problem stanowi nieuchronna długotrwałość podróży z Ziemi na tę planetę. Ponadto nagminne w wysokiej próżni promienie kosmiczne oraz wiatr słoneczny, zwłaszcza przy tak zwanym niespokojnym Słońcu, mogą się okazać groźne dla zdrowia i życia. Ogólnie zaś już wiadomo, że typowe dla senilizacji naszego organizmu procesy przyśpieszają się w przestrzeni bezgrawitacyjnej tak, że akceleracja procesów starzenia się całego ustroju ulega tym większemu spotęgowaniu, im dłużej przebywać w kosmosie. Pobieżne te uwagi zamknę powtórzeniem słów, od których zacząłem: jesteśmy naziemnymi zwierzętami, wskutek czego pozaziemskie pobyty nie wychodzą nam na zdrowie. Lunonauci amerykańscy w czasie stosunkowo krótkotrwałych lotów z Ziemi na Księżyc i z powrotem niekiedy nawet we śnie, a więc przy zamkniętych oczach, dostrzegali rozbłyski wywołane trafianiem wysokoenergetycznych cząstek kosmicznego promieniowania w ich 73 nerwy wzrokowe. Ponieważ na Księżycu brak magnetosfery van Allena, na Marsie zaś dodatkowo brak osłony ozonowej, dłuższe tam pobyły Ziemian są szkodliwe dla ich zdrowia. Wyobrażenie o tym, iż pobyt na stacji kosmicznej może poprawiać stan krążenia krwi i tym samym stacje takie mogłyby stać się sanatoriami pozaziemskimi, okazało się mylne. Przyspieszenie startowe podczas wychodzenia na orbitę nawet po optymalnej krzywej synergicznej jest tak wielkie, iż nie sposób wtedy poruszać rękami i nogami wskutek czego wszyscy astronauci, przytroczeni do legowisk swoich jak ciężkie wory, są całkowicie zdani na zastępujące ich odpowiednio zaprogramowane komputery. Ponieważ zaś każdy, kto miał do czynienia z komputerem, wie, jak bardzo wątpliwa jest jego operacyjna niezawodność, w aktualnych wahadłowcach amerykańskich pracują równolegle co najmniej cztery mózgi elektronowe. Ludzkość gustuje w wielkich widowiskach i dlatego lądowanie aeronautów na Marsie jest bardzo prawdopodobne