Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Minął okienko kasy, wszedł na zaplecze a potem do pomieszczenia, które jeszcze niedawno było jego biurem. Panował tu chaos. Obaj z Erykiem zabrali komputer, dokumenty, opróżnili biurko i bezużyteczny sejf. Zabrali nawet telefon. Antipow robił w tej chwili to samo w oddziale w Zurychu, a Zdrok żałował, że go tam nie ma i nie może sam dopilnować akcji. Wiedział, że Antipow jest dokładny, ale i tak wolałby się sam upewnić, że o niczym nie zapomniano. Żałował, że nie może się rozdwoić. Ile czasu minie nim zjawi się tu policja? Zdrok był przekonany, że będzie to najpóźniej jutro. Ci przeklęci terroryści. Te tak zwane Cienie, Nasir Tarighian i jego banda religijnych fanatyków. Dlaczego to akurat oni musieli być najlepszym klientem Sklepu? Narazili na szwank przykrywkę organizacji, a teraz on, Zdrok, musi przez nich zreorganizować swoje struktury pod nieznanym jeszcze szyldem w jakimś innym kraju. A jaki będzie koszt tej wpadki? Nie miał pojęcia, ale wiedział, że w grę wchodzą miliardy. Strata niewidzialnego myśliwca była wielkim ciosem, ale konieczność zlikwidowania obu oddziałów banku to już zupełna katastrofa. Najgorsza była jednak konieczność porzucenia pałacyku nad jeziorem w Zurychu. Nigdy nie będzie mógł wrócić do domu i zabrać stamtąd osobistych rzeczy. Będzie musiał porzucić rezydencję razem ze wszystkim, co się w niej znajduje. Utopił w tym pałacu pierdolone osiem milionów dolarów i nic nie może stamtąd odzyskać. Chryste, jego samochody! Zupełnie o nich zapomniał. Jego ukochana kolekcja! I jego jacht! Był jednak pewien, że nie zostawił w pałacyku niczego obciążającego. To był po prostu dom ekscentrycznego bankiera o ekskluzywnych upodobaniach. Zacisnął pięści i potrząsnął nimi w kierunku sufitu. Ktoś mu zapłaci za to wszystko. Przysiągł sobie, tu i teraz, że kiedy odbuduje Sklep w nowym miejscu i przegrupuje siły, wywrze swoją zemstę na ludziach, którzy odpowiadają za tę katastrofę - a dokładniej na Stanach Zjednoczonych Ameryki. 32 Nie jestem szczęśliwy. Choć moja córka jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje mnie, ja zajmuję się akcją przeciw szalonemu fanatykowi religijnemu, który finansuje terrorystów i zamierza użyć broni masowej zagłady przeciw nieznanemu celowi. Jestem w brytyjskiej bazie wojskowej na śródziemnomorskiej wyspie i mam przed sobą misję, która nieszczególnie mi się podoba. Nie będę oszukiwać, jestem rozproszony. Dla mnie priorytetem jest Sara. Dla mojej ojczyzny - powstrzymanie tego szalonego fanatyka. Mam tylko nadzieję, że uda mi się zakończyć misję dla kraju w rekordowym tempie i będę mógł zająć się osobistymi sprawami. Cypr. To piękny kraj, ale bardzo niespokojny. W 1963 roku, kiedy między Grekami a Turkami cypryjskimi wybuchły zamieszki, jakiś brytyjski oficer namalował na mapie wyspy zieloną linię - nazwa rzecz jasna się przyjęła - na której Narody Zjednoczone próbowały utrzymywać pokój. W 1974 roku grecki rząd dokonał próby przewrotu, na co Turcy odpowiedzieli inwazją i zajęciem terenów po północnej stronie Zielonej Linii. Dzisiaj Narody Zjednoczone uznają tylko grecką Republikę Cypru, a tak zwana Turecka Republika Cypru Północnego uznawana jest tylko przez jedno państwo na świecie - samą Turcję. Taka sytuacja rodzi wiele konfliktów i coraz większą nieufność po obu stronach. Brytania utrzymuje bazy wojskowe na południu wyspy - Suwerenne Brytyjskie Terytoria Wojskowe zajmują mniej więcej trzy procent powierzchni Cypru. Lotnictwo stacjonuje na zachodzie, w garnizonie Episkopi oraz na lotnisku Akrotiri, ja natomiast znajduję się obecnie we wschodniej części Suwerennych Terytoriów, w bazie Dhekelia. Ponieważ Cypr był niegdyś kolonią korony brytyjskiej, kiedy w 1960 roku powstała Republika Cypru te tereny pozostały pod jurysdykcją Zjednoczonego Królestwa. Na obecność wojskową w Dhekelii składa się 62. batalion saperów i 16. Dywizjon RAF (wyposażony w helikoptery Gazelle). Jest tu również wiele oddziałów pomocniczych, takich jak pułk logistyczny, batalion medyczny, kompania elektryków i mechaników, samodzielna jednostka żandarmerii oraz wiele innych. Stacjonują one w obu bazach. W Dhekelii, nazywanej czasami "kwaterą wojskową" mieszka łącznie 2000 Brytyjczyków. Mam wrażenie, że dla Angoli służba tutaj to synekura. Dhekelia leży po północnej stronie wielkiej zatoki Larnaki, jakieś 15 kilometrów na wschód od ważnego ośrodka Larnaka i 20 kilometrów na zachód od Ayia Napy, najlepszego kurortu z muzyką klubową w rejonie Morza Śródziemnego. Kwatera Dhekelia ma pod dostatkiem urządzeń sportowych i rekreacyjnych. Oczywiście przeważają sporty wodne - kiedy przyjechałem tu z transportem wojskowym, widziałem jak na zatoce jacyś zatwardziali narciarze wodni próbowali wykorzystać ostatnie chwile przed zachodem słońca. Kapitan Peter Martin, bardzo brytyjski oficer nieco po trzydziestce, prowadzi mnie do kantyny, gdzie zostaję nakarmiony pieczonym kurczakiem, tłuczonymi ziemniakami i szparagami. Porządny zachodni posiłek, a ja umieram przecież z głodu. Siada i krótko referuje mi swoje rozkazy oraz to, jak planuje je wykonać. - Mam pana przetransportować łodzią, już po zapadnięciu ciemności - mówi. - Popłyniemy wokół przylądków Pyle i Greko, a potem skierujemy się na północ wzdłuż wybrzeża. Jakieś pięć kilometrów dalej zatrzymam się - to będzie pański przystanek. Przepłynie pan pod wodą niecały kilometr do portu we Framaguście, wyjdzie na brzeg i uda się do tego centrum handlowego. Kiedy opuści pan łódź przestaniemy wiedzieć cokolwiek o pana obecności na Cyprze. Musi pan wrócić na własną rękę, najlepiej przekraczając granicę morzem. Podam panu numer mojej komórki. Kiedy dotrze pan na brzeg przyjadę i zabiorę pana. Jeśli nie skontaktuje się pan ze mną, uznam że albo znalazł pan inną drogę opuszczenia wyspy, albo że pan nie żyje. Czy to jasne? - Jak słońce - odpowiadam. - Znajdziemy panu jakiś akwalung. Nie możemy niestety użyczyć panu naszego najlepszego sprzętu - potrzebujemy go dla własnych ludzi. To będzie zestaw zapasowy, dość stary, ale zapewniam, że w pełni sprawny. Jeśli uda się panu przywieźć go z powrotem, będziemy bardzo wdzięczni. Jeśli nie, trudno. - Wielkie dzięki - mówię, przełykając ostatni kęs kurczaka. -Mam tylko nadzieję, że butla będzie pełna. - Ma pan moje słowo, że tlen będzie doskonałej jakości - odpowiada uśmiechając się. - Co wiecie o tym centrum handlowym? Bo chyba przeprowadzaliście tam jakiś rekonesans? - pytam. - Istotnie, i mogę całkiem szczerze powiedzieć, że całość wygląda zupełnie niewinnie. Pracują przy nim od trzech lat, a my ani razu nie zauważyliśmy niczego podejrzanego