Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
— To bardzo szlachetnie z jego strony. Co nie znaczy, że uważam ten skromny poczęstunek za wystawną ucztę — zastrzegła delikatnie. Za jej przykładem David zainicjował pean ku czci niezłomnego generała i jego bezprzykładnych dokonań. Ryder Courtney, który wciąż odczuwał boleśnie skutki ostatniej demonstracji niezłomności Gordona, nie przyłączył się do pochwalnego chóru. — Ma niemal mesjańską władzę nad swoimi ludźmi — oznajmił David z zapałem. — Pójdą za nim wszędzie, a jeśli nie, zawlecze ich za warkoczyki, jak zrobił z Niezwyciężoną Armią w Chinach, albo nakopie im do tyłków, jak postępuje z egipskim motłochem, z którym w obecnej chwili zmuszony jest bronić miasta. — Tatusiu, licz się ze słowami — skarciła go Rebecca. — Wybacz mi, kochanie, ale to prawda. Generał jest nieustraszony. Sam jeden, ubrany w galowy mundur, wjechał na wielbłądzie w środek obozu tego zbrodniczego łajdaka Sulejmana i wygłosił orację do buntowników. Zamiast go zamordować, Sulejman zakończył rebelię i wrócił do domu. — Podobnie postąpił z Zulusami w Afryce Południowej. Kiedy wszedł samotnie pomiędzy bojowe impi i zwrócił na wojowników swe niezwykłe oczy, oddali mu cześć jak jakiemuś bogu. Wtedy Gordon stłukł ich wodza za świętokradztwo. — Królowie i potentaci z wielu krajów zabiegali o jego usługi — wtrącił ktoś inny — cesarz Chin, król Leopold z Belgii, egipski chedyw i premier Kolonii Przylądkowej. — Jest przede wszystkim sługą bożym, dopiero potem wojownikiem. Gardzi wszelkimi swarami i zanim podejmie ważką decyzję, zapytuje w modlitwie swojego Boga, czego od niego żąda. Ciekawe, czy Bóg chciał, żeby ukradł moją durrę, pomyślał rozgoryczony Ryder. Ale zamiast wyrazić swoje odczucia, dramatycznie zmienił kierunek rozmowy. — Czyż nie jest godnym uwagi fakt, że człowiek, który z drugiej strony Nilu rzuca wyzwanie naszemu dzielnemu generałowi, jest do niego podobny pod wieloma względami? — Po tych słowach, zupełnie nieprzystających do Rydera Courtneya i niemal równie niefortunnych jak wcześniejsza uwaga Le Blanca, zapadła cisza. Nawet Rebecca była wstrząśnięta porównaniem świętego z po- 31 tworem. Zauważyła jednak, że kiedy Ryder mówił, wszyscy go słuchali. Choć był wśród nich najmłodszy, liczyli się z jego zdaniem, gdyż zbił ogromną fortunę i otaczała go równie wielka sława. Zapuszczał się nieustraszenie tam, dokąd niewielu ludzi zaryzykowało się wyprawić. Dotarł do Gór Księżycowych i żeglował po wszystkich wielkich jeziorach afrykańskiego interioru. Był przyjacielem i powiernikiem Jana, cesarza Abisynii. Miał dobre układy z Mutesą z Bugandy i Kamrasim z Bunjoro, którzy dali mu wyłączne prawo do handlu w swoich królestwach. Arabskim mówił tak płynnie, że mógł dyskutować z mułłami o Koranie. Władał tuzinem innych bardziej prymitywnych języków i potrafił targować się z nagimi Dinkami i SzyHukami. Polował na wszystkie znane gatunki dzikich zwierząt i ptaków Eąuatorii, sprzedając pochwycone okazy do zwierzyńców królów i cesarzy oraz ogrodów zoologicznych w Europie. — Ciekawa uwaga, Ryder — powiedział David ostrożnie. — Ja odnoszę wrażenie, że Szalony Mahdi i generał Charles Gordon stanowią biegunowe przeciwieństwo. Może pan podać jakieś ich wspólne cechy? — Po pierwsze, Davidzie, obaj są ascetami ćwiczącymi ponoszenie wyrzeczeń i powstrzymującymi się od korzystania z wygód tego świata — odparł Ryder bez namysłu. — I obaj są sługami Boga. — Różnych Bogów — poprawił David. — Ależ nie, sir! Jednego i tego samego Boga: Bóg żydów, muzułmanów, chrześcijan i wszystkich innych monoteistów jest tym samym Bogiem. Po prostu wszyscy oni oddają mu cześć na różne sposoby. David uśmiechnął się. — Może powinniśmy podyskutować o tym później. Teraz proszę nam powiedzieć, co jeszcze ich łączy. — Obaj wierzą, że Bóg przemawia do nich i że tym samym są nieomylni. Kiedy raz podejmą decyzję, są niezachwiani w swoim postanowieniu i głusi na wszelkie argumenty. Z drugiej zaś strony, jak w przypadku wielu potężnych mężczyzn i pięknych kobiet, obu zwodzi wiara w kult osobowości. Obaj wierzą, że są w stanie znieść wszelkie przeszkody błękitem oczu, przerwą między zębami lub elokwencją. — Wiemy, kto ma niebieskie, poruszające oczy — zaśmiał się David — ale do kogo należy szczerbaty uśmiech? 32 — Do Muhammada Ahmada, Mahdiego, Prowadzonego przez Boga — odparł Ryder. — Luka w kształcie klina, faldża, uważana jest przez ansarów za oznakę jego boskości. — Mówi pan tak, jakby go znał — zauważył Le Blanc. — Poznał pan tego człowieka? — Tak — potwierdził Ryder, a wówczas wszyscy popatrzyli na niego, jakby przyznał się do jadania kolacyjek z szatanem. Rebecca pierwsza się otrząsnęła. — Powie nam pan, gdzie i kiedy go poznał? Jaki on jest naprawdę? — Poznałem go, gdy mieszkał w jamie wygrzebanej na brzegu wyspy Abbas, czterdzieści mil w górę Nilu Błękitnego od miejsca, w którym siedzimy. Kiedy mijałem wyspę, często wychodziłem na brzeg, żeby porozmawiać z nim o sprawach boskich i ludzkich. Nie twierdzę, że byliśmy przyjaciółmi ani że pragnąłem jego przyjaźni. Ale było w nim coś, co mnie fascynowało. Czułem, że jest inny, i zawsze byłem pod wrażeniem jego pobożności, spokojnej siły i pogodnego uśmiechu. Jest prawdziwym patriotą jak generał Gordon... i to kolejna wspólna cecha. — Nie trzeba nam opowiadać o generale Gordonie. Wszyscy znamy jego przymioty — wtrąciła Rebecca. — Proszę nam raczej powiedzieć o tym strasznym Mahdim