They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

— Głowa uniosła się, głos odzyskał barwę: — Coś bym wymyśliła. — Ukryte drzwi, tunel i ekranowany pojazd — wyliczył powoli. — Nieźle orientujesz się w tym podziemiu, co? — Niezbyt. — Przyglądała mu się przez chwilę, po czym kontynuowała: — Nie biorę udziału w żadnych bezprawnych działaniach. Nie jestem również częścią żadnego ruchu rewolu- cyjnego ani tym podobnego pupule—takich tam bzdur. Nie znam takich osób. Ja tylko pracuję z metamorfami. Zazwyczaj gdzie indziej, ale bywałam tutaj w związku z pracą i poznałam trochę tych ludzi. Na chwilę umilkła, a gdy znów podjęła rozmowę, w jej głosie słychać było więcej emocji: — Metamorfy na Ziemi... ciężki jest ich los. Uprzedzenia, dyskryminacja, a państwo nie może zbyt wiele dla nich zrobić, bo oni po prostu nie pasują do całości. I nie mogą. Przypomnij sobie Lunanan, szczęśliwców, którzy też nie pasują. Znów zapadła cisza. Czekał. Kosmonauta ma w tym wprawę. — Tworzą swoje organizacje, społeczeństwa — nawet cywi- lizacje, a przynajmniej ich zalążki. Fakt, czasami dopuszczają się rzeczy nielegalnych, lecz ofiary są zwykle innymi metamorfami, a często nie ma w ogóle żadnych ofiar; oni w ten sposób tylko pomagają sobie nawzajem w celu stworzenia modelu życia, który lepiej odpowiadałby ich gatunkowi. Różni przywódcy przeważ- nie próbują wypracować jakąś... wspólnotę, drogę, na której wszystkie metamorfy mogłyby otwarcie i legalnie współpraco- wać. Nie jest to łatwe, nie zrobiliśmy zbyt dużych postępów, być może na dłuższą metę jest to zupełnie niemożliwe, ale trzeba chyba próbować? I właśnie w takich działaniach biorę udział w imieniu swojego ludu. — Zastanawiał się, czy ona sama, pod tą maską, nie jest podrzutkiem. Jakiej jest rasy? A jeśli nie, to z jaką rasą i jak bardzo się utożsamia? — Zostałam wtajemniczo- na w różne osobliwe sprawy, ponieważ chciałam uzyskać infor- macje, które mogłyby pomóc mojemu ludowi w obraniu najle- pszej drogi. Nie zadawaj zbyt wielu pytań. — Muszę cię trochę wypytać — wysapał. — Ty, oni, bardzo szybko reagowaliście na... urzędowe działania, byliście dosko- nale przygotowani. A taka postawa nie wygląda mi na legalną. — Przyznałam, że niektóre działania są skryte—przypomniała mu. — My, przywódcy, z którymi mieszkałam, chcemy je sto- pniowo eliminować, ale póki co musimy współpracować z, można by powiedzieć, wodzami band, którym jednak zwyczajni, przy- zwoici członkowie ufają. — Po kolejnej chwili ciszy dodała: — Wojny gangów już się praktycznie skończyły. Tak samo jak jawne prześladowania i nagonki z udziałem ludzi o normalnych genach. Ale historia metamorfów pełna jest tragicznych momen- tów, co nakazuje im zachować czujność. Poza tym, dokończył w myślach, utrzymywanie struktur obron- nych i wspólnotowych jednoczy, daje nadzieję i sens życia. Ognista Kula... Norton wyraźnie opadła z sił. — Porfavor, jestem wykończona — szepnęła. — Możemy trochę odpocząć? — Jasne — odparł współczująco. Sam też odczuwał wielkie zmęczenie. Samochód przemierzał kilometr za kilometrem, w ciemności i przeważnie wśród ruin. Po pewnym czasie Kenmuir przestał patrzeć na zegarek. Norton siedziała z zamkniętymi oczami, wtulona w kąt, być może spała. Owinęła się ciasno poncho, ukazując zgrabną sylwet- kę. Była imponująco zbudowana, lecz Kenmuir wyczuwał w niej jakąś nielogiczną wrażliwość. Czemu walczyła w tej przegranej chyba sprawie? Dla dobra swojego ludu, niezależnie od tego, co to znaczyło? Mało prawdopodobne. Co przyrzekła jej Lilisaire? A co tak naprawdę obiecała jemu? Pojazd stanął, co przeniosło go z ciemności własnych myśli do mroku na zewnątrz. Norton wyprostowała się. — Jesteśmy chyba na miejscu — stwierdziła. W jej słowach dało się wyczuć radość. Gdy otwarły się drzwi auta, zgrabnie wysiadła, jak gdyby odzyskała całą energię. Młoda, uznał Kenmutf. On sam zesztywniał, było mu zimno. Pięćdziesiąt pięć lat to niedużo, zwłaszcza w tych czasach, ale wiek nużył ducha tak samo, jak w przeszłości. Wysiadł za nią. Łuna nad murami oznaczała, że gdzieś w pobliżu znajduje się osiedle. Zatrzymali się przed tajemniczym budynkiem, w którego oknach zamontowano stalowe kraty. Ceglana fasada była raczej w dobrym stanie, o ile można było coś dojrzeć w ciemnościach, natomiast sąsiednie konstrukcje chyliły się ku ruinie, a jedna przedstawiała sobą zwał gruzów. Zdaje się, że Iscahowi zależało na izolacji. Norton skierowała się ku drzwiom z nagłym, niewytłumaczal- nym wahaniem. — Nigdy tu nie byłam — przyznała. — Widziałam się z nim tylko raz, na... zjeździe organizacji i słyszałam to i owo o jego działalności. Zajmuje się techniką. — U ludzi, którzy nie mogą pozwolić sobie na zatrudnienie kogoś na pełnym etacie, albo nie chcą, żeby ktoś wiedział o łączących ich z nim stosunkach, pomyślał Kenmuir. — Carfax... agentka Lilisaire, która udzielała mi instruk- cji, wspomniała, że można się kontaktować między innymi z nim. Tak, pomyślał Kenmuir, Strażniczka ma na Ziemi więcej wysłanników niż Norton, a niektórzy z nich być może udzielają się bardziej niż ona. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż kobieta wykonuje pierwsze zadanie dla Lunarian, ponieważ ma najlepsze kwalifikacje w danych okolicznościach. A może najsilniejszą motywację? Z kolei inni zbierali informacje, wszelkiego rodzaju informacje, które mogą się kiedyś przydać. Znaczna ich część dotyczy zapewne heterosfery, gdzie funkcjonuje najwięcej nieza- rejestrowanych firm i nieprzystosowanych osobników... Drzwi otwarły się nagle. W strumieniu światła ukazała się sylwetka młodej Tytanki. Dała im ręką znak, żeby weszli i za- mknęła za nimi drzwi. Z trudem mieściła się w przedsionku