Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Usiadł. Sama zajęła miejsce na kanapie stojącej naprzeciw. - Zaproponowałabym drinka, ale nie jestem pewna, czy życzę sobie, by pan tu został aż tak długo. - Rozumiem. - Niemniej wywarł pan na mnie pewne wrażenie. Może nawet! przestraszył. - Czym, na litość boską? - Parę lat temu, za pośrednictwem mego ojca odkryłam pana książki. Ma pan miłośniczkę, panie Chancellor. - Przez wzgląd na mego wydawcę mam nadzieję, że jest ich jeszcze dwóch czy trzech. Ale to nieistotne. Nie po to tu przyszedłem. - Mój ojciec też nim był - kontynuowała Alison. - Miał trzy pańskie książki, powiedział mi, że są bardzo dobre. "Przeciwuderzenie!" przeczytał dwa razy. Powiedział, że książka jest przerażająca i zapewne prawdziwa. Peter był zaskoczony. Generał nie dał mu nic takiego do zrozumienia. Żadnych oznak podziwu poza niejasnym, bardzo niejasnym uznaniem. - Nie wiedziałem. Nic mi o tym nie mówił. - Nie miał zwyczaju prawienia komplementów. - Rozmawialiśmy o czymś innym. O sprawach dla niego znacznie ważniejszych. - To pan już mówił przez telefon. Ktoś podał panu jego nazwisko i dał do zrozumienia, że ojca zmuszono do wystąpienia z wojska. Dlaczego? Jak? Uważam, że to bzdura. Nie dlatego, by brakowało takich, którzy woleliby ujrzeć, jak odchodzi, ale ponieważ nie mogli go do tego zmusić. - A co z pani matką? - Co z nią? - Była chora. - Była chora - potwierdziła dziewczyna. - Armia chciała, by pani ojciec wysłał ją do zakładu. A on się na to nie zgodził. - To była jego decyzja. Wątpliwe, czy tam dbano by o nią lepiej. Bogu wiadomo, że wybrał najtrudniejszą drogę. Kochał ją i tylko to było ważne. Chancellor przyjrzał się jej uważnie. Twarda skorupa, ostry, precyzyjny sposób mówienia, to była tylko powierzchnia. Wyczuwał, że pod nią kryje się z trudem maskowana wrażliwość. Nie mógł się powstrzymać, by tego nie sprawdzić. - Tak to brzmi, jakby pani nie dotyczyło. To znaczy miłość do matki. Na moment w jej spojrzeniu błysnęła złość. 166 - Moja matka... zachorowała, gdy miałam sześć lat. W gruncie rzeczy nigdy jej nie znałam. Nigdy nie poznałam kobiety, z którą mój ojciec się ożenił i którą tak żywo pamiętał. Czy to panu coś wyjaśnia? - Przepraszam. - Peter zamilkł na chwilę. - Jestem cholernym głupcem. Oczywiście wyjaśnia. - Nie głupcem. Pisarzem. Żyłam z pisarzem przez prawie trzy lata. Bawicie się ludźmi, nie umiecie się od tego powstrzymać. - Nie miałem takiego zamiaru - zaprotestował. - Powiedziałam, że nie potrafi się pan powstrzymać. - Czy znam pani przyjaciela? - Być może. Pisuje dla telewizji, obecnie mieszka w Kalifornii, Nie wymieniła nazwiska. Zamiast tego sięgnęła po leżące na stoliku obok papierosy i zapalniczkę. - Czemu pan przypuszcza, że mego ojca zmuszono do odejścia z wojska? Chancellor się zmieszał. - Powiedziałem pani. Z powodu pani matki. Odłożyła zapalniczkę na stolik, patrząc Peterowi prosto w oczy. - Jak to? - Armia chciała, by ją odesłał do zakładu zamkniętego. Odmówił. - I sądzi pan, że to dlatego? - Owszem. - A więc myli się pan. Jak się pan zapewne zorientował, nie lubię wielu rzeczy związanych z wojskiem, ale to nie dotyczy jego stanowiska w sprawie mej matki. Przez ponad dwadzieścia lat ludzie z otoczenia mego ojca bardzo mu współczuli, zarówno przełożeni, jak podwładni. Pomagali mu w miarę możliwości. Jest pan zdziwiony? Peter był zdziwiony. Generał wyraźnie to powiedział: "Teraz pan wie, na czym polegają kompromitujące informacje... lekarze orzekli, że należy ją zamknąć... nie zgodziłem się". Jego własne słowa! - Istotnie, jestem - pochylił się do rozmówczyni. - Dlaczego wobec tego pani ojciec wystąpił z wojska? Czy pani wie? Zaciągnęła się dymem. Spojrzała gdzieś w dal, widząc rzeczy niedostępne dla wzroku Petera. - Powiedział, że jest skończony, że już go nic nie obchodzi. Gdy mi to wyjawił, zrozumiałam, że coś w nim pękło. I przypuszczałam, że wkrótce załamie się całkowicie. Oczywiście, nie w taki sposób, jak to nastąpiło. A może nawet tak? Zastrzelony podczas bandyckiego napadu... Myślałam o tym. To by pasowało. Ostatni protest. Udowodnienie czegoś samemu sobie. - Co pani ma na myśli? Alison zwróciła na niego spojrzenie. 167 - Mówiąc najprościej, mój ojciec utracił wolę walki. W chwili, gdy mi to mówił, był najbardziej przygnębionym człowiekiem, jakiego w życiu widziałam. Peter nie odpowiedział od razu. Zaniepokoił się. - Czy to były dokładnie jego słowa? Że "już go nic nie obchodzi"? - Zasadniczo tak. Był zupełnie przybity. Walki wewnętrzne w Pentagonie są okrutne. Nie ustają ani na chwilę. Dostać broń, ciągle więcej broni. Mój ojciec mawiał, że to zrozumiałe. Ludzie, którzy obecnie dowodzą wojskiem, byli młodymi oficerami podczas prawdziwej wojny. Wojny, którą wygrano za pomocą uzbrojenia. Gdybyśmy ją przegrali, nie byłoby niczego. - Mówiąc o "prawdziwej wojnie" ma pani na myśli... - Mam na myśli, panie Chancellor - przerwała dziewczyna - że przez pięć lat mój ojciec przeciwstawiał się naszej polityce w południowowschodniej Azji. Zwalczał ją przy każdej nadarzającej się okazji. Był w tym zupełnie osamotniony. Sądzę, że właściwe byłoby określenie, iż był pariasem. - Wielki Boże... - Peter mimo woli powrócił myślą do powieści o Hooverze. Do prologu. Wymyślony przez niego generał był takim pariasem, jak właśnie opisany przez Alison MacAndrew