Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Mówiło się o polskim nadrealizmie, który wreszcie położy kres dyktaturze Przybosia. Ale wszystko zakończyło się bezboleśnie – na poziomie »Przekroju«. O Muszynie rychło przestano mówić”109. Dyktatura Przybosia? Słowa te wymagają wyjaśnień. W rozdziałku Bez awangardy pisałem, że w pierwszym dziesięcioleciu powojennym Przybosiowi nie udało się w pełni wskrzeszenie ideologii awangardowej – w praktyce poetyckiej funkcjonowały jedynie pewne chwyty techniki pisarskiej zwrotniczan (głównie Przybosia właśnie). Teraz czytamy o dyktaturze. Co się zmieniło? W 1955 roku, a więc w latach Odwilży, ukazała się książka wierszy i miniatur krytycznych Przybosia Najmniej słów. Poeta wysuwał wiele – uformowanych już w dwudziestoleciu – idei awangardowych. Wracał do pytań o rolę doświadczeń związanych z doznaniem piękna natury oraz wzruszeń cywilizacyjnych: nie naturze, lecz cywilizacji przyznawał pierwszeństwo w tworzeniu dzieł poetyckich. Pejzaż naturalny został już opisany, utrwalony w tysiącach obrazów malarskich, i jego doznania estetyczne to są dziś „doznania skamieniałe, narzucone przez poetów i malarzy. Wyrażone w sztuce – trącą kiczem110. Cywilizacja – inaczej. „To raczej każdy nowy skok techniki w naturę budzi w najwrażliwszych reakcje estetyczne nowe, a więc kształtujące i rozwijające wrażliwość człowieka. Samolot i aparat filmowy – pisał Przyboś jak dawniej, jak w czasach, gdy futuryzm i awangarda stanowiły jeszcze wspólny ruch – bardziej i skuteczniej zmieniły stosunek estetyczny do oblicza ziemi niż wszystkie przedtem opisy krajobrazów: od Homera do np. Heredii.” Również inne kwestie, nieodzowne w każdej aksjologii pisarskiej i czytelniczej, składały się tu jak gdyby na repetytorium z awangardy. „Dobry wiersz liryczny jest definicją nie znanego dotychczas wzruszenia serca i wyobraźni. Jak więc oceniać wiersz? Według stopnia jego antytradycjonalizmu.” A także – według stopnia spójności wewnętrznej, nierozerwalnych więzi międzysłownych, kondensacji znaczeniowej, gdy „najmniej słów” daje w rezultacie maksimum informacji. „Poezja współczesna bywa też mową maksymalnej zwartości, mową syntetycznych skrótów. Elementy prozy: opis i opowiadanie zostały w niej zredukowane do minimum lub zupełnie usunięte.” Rzecz w tym, że te i tym podobne przypomnienia tez poetyki awangardowej – po latach dezorientacji i nowomowy krytycznoliterackiej – mogły działać ożywczo. Oto znów ktoś – obdarzony umiejętnością pozyskiwania czytelnika słowem jasnym i celnym – mówił o poezji jako o poezji, nie wstydził się emocji zawodowych, przywracał wiarę w możliwość nazywania po imieniu elementów kultury artystycznej twórcy i odbiorcy. Przyboś – już po Październiku – stał się aktywnym komentatorem nowości księgarskich. Recenzując głośne debiuty (Białoszewskiego, Harasymowicza)111, dowodził, iż jego system rozeznań sprawdza się nie tylko w odniesieniu do awangardy lat dwudziestych i trzydziestych, przeciwnie, jest systemem otwartym na żywą teraźniejszość sztuki słowa; na teraźniejszość malarstwa, które – znów, jak przed wojną –ewoluowało w ścisłym przymierzu z poezją najnowszą. Oczywiście Przyboś nie był sam, nie stanowił wyjątku w tych zainteresowaniach przymierzami sztuki popaździernikowej. Ale m i e j s c e P r z y b o s i a – by posłużyć się tytułem eseju Bieńkowskiego112 – stawało się na mapie postaw artystycznych coraz dokład- 109 Sławiński, Próba porządkowania..., op. cit. 110 J. Przyboś, Najmniej słów, Kraków 1955. Następne cytaty – według tego samego źródła. 111 J. Przyboś, Nowy poeta, „Nowa Kultura” 1956, nr 32; J.P. [J. Przyboś], Szczęśliwy debiut, „Przegląd Kulturalny” 1957, nr 6. 112 Z. Bieńkowski, Poezja i niepoezja, Warszawa 1967. niej widoczne, odrębne. Bieńkowski określił je precyzyjnie: odrębność Przybosia to odrębność jego hierarchii wartości, hierarchii, w której bezapelacyjnie najwyższą wartością była i nadal jest sztuka. „Rozglądając się po szerokim świecie współczesności, nie widzę innej równie bezwzględnej, równie absolutnej wiary w sztukę, jak wiara Przybosia”, pisał Bieńkowski. Inni akcentują jej rolę służebną wobec potęg polityki, etyki, psychoanalizy. Przyboś ma odwagę bronić sztuki jako wartości pierwotnej. „Słyszę drwinę Miłosza, który z pozycji swych kolejnych, aktualnych wierzeń nazywa Przybosia postacią komiczną. Istotnie. Artysta, który absolutnie wierzy w sztukę w drugiej połowie XX wieku, kiedy ma takie olbrzymie możliwości w wyborze bóstwa...” „Dyktatura Przybosia” stanowiła w interesującym nas okresie fenomen nader dwuznaczny. Wydawała się kompleksem ówczesnej świadomości literackiej, rodziła sprzeczne opinie. Jedni skłonni byli identyfikować teorię i prace krytyczne Przybosia, a także jego nowe wiersze z „awangardą” w kształcie przedwojennym, historycznym. Wskazywałem już na bezsprzeczne dowody bezpośrednich związków między powojennymi myślami Przybosia a dawnymi preferencjami „Zwrotnicy”. Inni, jak właśnie Bieńkowski, eksponowali samotność Przybosia: heroiczną i jednocześnie głęboko wrośniętą w pejzaż przeobrażeń sztuki poetyckiej w Polsce