Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Yosh skin¹³ g³ow¹ i zabra³ miecz. Gadzia postaæ rozpad³a siê na kolorowe iskry, które zla³y siê w lekko po³yskuj¹ce cia³o egzoty œredniego wzrostu. Jego twarz by³a pokryta bliznami, nos d³ugi i ostry, a pod krzaczastymi rudymi brwiami b³yszcza³y paciorkowate oczy. Obcy mia³ na sobie sto¿kowaty szkar³atny kapelusz, spodnie w takim samym kolorze (teraz ub³ocone), koszulê z ¿abotem, skórzany kaftan haftowany w stylizowane splecione zwierzêta i podkute æwiekami d³ugie buty z wygiêtymi noskami. — Pos³uchaj, mo¿emy dobiæ targu — powiedzia³ troll. — Do miasta Najjaœniejszego jest jeszcze ponad trzydzieœci mil. Masz przed sob¹ d³ug¹ drogê, a noc jest paskudna. Sam zreszt¹ powiedzia³eœ, ¿e twój portfel jest prawie pusty. Potrzebowa³byœ wiêcej ni¿ te trzy sztuki, ¿eby znaleŸæ przyzwoity nocleg w Goriah. Mój szwagier Malachee prowadzi mi³¹ gospodê zaledwie kilka kilometrów st¹d. Móg³byœ za dwie monety zjeœæ dobry posi³ek, dostaæ ³ó¿ko i worek korzonków dla zwierzaka. Rano przepuszczê ciê za jednego srebrnika zamiast zwyczajowych dwóch. Co ty na to? Yosh zmru¿y³ oczy. — Nie nabierasz mnie? Firvulag odwróci³ rêce d³oñmi do góry. — Ludzie i Ma³y Lud s¹ sojusznikami! Król Sharn i królowa Ayfa oficjalnie to potwierdzili. Nikt ciê nie zat³ucze w ³ó¿ku u Malachee. — Ale cz³owiek nocuj¹cy w gospodzie Firvulaga... — Nie jest to codzienne w g³êbi kraju, ale ca³kiem normalne w lasach, zw³aszcza odk¹d Najjaœniejszy rozes³a³ wieœci o rekrutacji. Moi pobratymcy potrafi¹ korzystaæ z okazji! Dzisiaj wys³a³em ju¿ dwóch piechurów z Mot³ochu do Malachee. Bêdziesz mia³ towarzystwo. Yosh wyszczerzy³ siê. Wsun¹³ miecz do pochwy. Œcisn¹³ chaliko piêtami i wierzchowiec cofn¹³ siê od przemoczonego egzoty. — W porz¹dku. Umowa stoi. Jak mam znaleŸæ to miejsce? — Wróæ szlakiem do skrêtu prowadz¹cego do urwisk nad Cieœnin¹ Redoñsk¹. Przy zagajniku dêbów korkowych skrêæ w prawo i jedŸ ³¹kami, a¿ zobaczysz kurhan. To bêdzie tam. Nora Malachee. Powiedz mu, ¿e przys³a³ ciê Kipol Zielonozêby. Powlók³ siê do skraju przepaœci i obejrza³ przez ramiê. — Ten twój okrzyk wojenny to tradycyjna sztuczka Firvu³agów, wiesz. Stare sztuczki s¹ najlepsze. Nie mam urazy. — Z ironicznym po¿egnalnym gestem Kipol Zielonozêby znikn¹³ w ziemi. Kurhan mia³ wielkoœæ du¿ego namiotu cyrkowego i by³ poroœniêty krzakami. Wyrasta³ na omiatanym wiatrem wrzosowisku jakieœ pó³ kilometra od cieœniny i wygl¹da³ na zupe³nie opuszczony. Deszcz usta³ na chwilê. Postrzêpione chmury pêdzi³y po niebie jak szwadrony czarownic. Na po³udniowym horyzoncie widnia³a per³owa poœwiata, na tle której rysowa³y siê niskie nadbrze¿ne wzgórza. By³y to œwiat³a Goriah, nowej siedziby Aikena Druma i obecnej stolicy Wielobarwnego Kraju. Po przejêciu w³adzy nad starym królestwem Tanów przez cz³owieka i zarazem czynnego metapsychika nasta³y nowe czasy na Wygnaniu Plioceñskim. — Ju¿ nie mogê siê doczekaæ! — powiedzia³ Yosh do cierpliwej Kiku. Wjazd do Goriah bêdzie bardziej imponuj¹cy za dnia. Przyholuje stado kolorowych latawców do samych bram miasta, ¿eby zwróciæ uwagê ludzi. Nastêpnie wjedzie do Goriah na wypoczêtej i przystojnej Kiku, ubrany we wspania³¹ samurajsk¹ zbrojê z okresu Muromachi, prezentuj¹c broñ. Podaruje miecz z rêcznie kutego ¿elaza Lordowi Aikenowi-Lugonnowi. Yoshimitsu Watanabe przestanie byæ roninem, wojownikiem bez pana dryfuj¹cym po morzu ¿ycia. Zostanie goshozamurai, królewskim wojownikiem! Przez chwilê Yosh zastanawia³ siê, co w godzinie chwa³y powiedzieliby na jego widok koledzy z firmy Rocky Mountain Robotics w dobrym starym Denver dwudziestego drugiego wieku... Rzeczywistoœæ sprowadzi³a go na plioceñsk¹ Ziemiê. Zbroja by³a ciê¿ka i przecieka³a jak rzeszoto. Pusty brzuch przyrasta³ do krzy¿a. Biedna Kiku musia³a skubaæ marne janowce. Gdzie mo¿e byæ ta cholerna gospoda? Objecha³ pagórek, œwiec¹c latark¹ w zag³êbienia i krzaki. Znalaz³ jedynie w¹ski kamieñ, wysoki na jakieœ pó³ metra, z namalowanym czarnym ideogramem. Kiedy pochyli³ siê w siodle, ¿eby mu siê przyjrzeæ, us³ysza³ st³umione ochryp³e œmiechy i muzykê. Dobiegaj¹ce z wnêtrza pagórka...? — Halo! — krzykn¹³. DŸwiêki zla³y siê ze œwistem wiatru. — Jest tam kto? Czy to Nora Malachee'ego? Przysy³a mnie Kippy Zielonozêby! Rozleg³ siê zgrzyt. Chaliko cofnê³o siê sp³oszone. W zboczu zarysowa³ siê prostok¹t przyæmionego ¿ó³tego œwiat³a o wysokoœci oko³o trzech metrów i nieco mniejszej szerokoœci. Ziemia rozst¹pi³a siê, ukazuj¹c spory tunel oœwietlony œciennymi kagankami. W prawo i w lewo odchodzi³y korytarze. W przeciwleg³ym koñcu znajdowa³y siê du¿e drewniane drzwi z dwoma judaszami, które wygl¹da³y jak karmazynowe oczy. Dobiega³y zza nich przyt³umione pijackie œmiechy, œpiewy, brzêki, trzaski i inne odg³osy rozpasanej zabawy. — Bêdziesz tak sta³ ca³¹ noc, cz³owieku, czy wejdziesz? Dorastaj¹cy Firvulag, przygarbiony i krostowaty, gestem zaprosi³ Yosha do œrodka z uœmiechem wy¿szoœci na twarzy. Kiedy wojownik wszed³ za m³odzieñcem w korytarz po prawej stronie, wejœcie do wydr¹¿onego wzgórza zamknê³o siê