Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Boleslaw Desperacie Traf chcia³, ¿e list motywacyjny trafi³ w grube d³onie dyrektora miejscowej placówki, doktora Ryszarda Grejpfruta. Ryszard,jakwszystkie fajne ch³opaki, od razu odkry³, ¿e za ponurym podaniem kryje siê pokrewna dusza wo³aj¹ca resztk¹ sit o pomoc. Dwa tygodnie póŸniej Bolek podpisa³ umowê o pracê i stalsiêczo³owymkrawcem pogotowia wmoim rodzinnym mieœcie. - To prawda z tym podaniem? - zapyta³am. - No - potwierdzi³ Maciek. - Ca³e szczêœcie,¿e przeczyta³ jenasz ojciec dyrektor. - Jakietam szczêœcie- odezwa³a siê Julia. - Po prostu w³aœniewtym miejscu kuli ziemskiej rozbi³ siê statek kosmiczny jegoprzeznaczenia. A gdzie rozbi³a siê rakieta mojego losu? Dawno temu myœla³am, ¿e nasalonach Bardzo Wa¿nych Osób Robi¹cychMiêdzynarodow¹ Karierê. A teraz? Gdzie ono jest, to mojemiejsce? W licz¹cej dwadzieœcia szeœæ metrów kwadratowych dziupli, za któr¹ bêdêsp³acaækredyt jeszcze przez siedem chudych lat? Amo¿e w apartamencie personalnego, strze¿onym przez naburmuszone ogry? W jegokuchni, dwa razy wiêkszej ni¿moja dziupla, z nowoczesn¹ wysp¹ na œrodku? Na jegometalowejantresoli, wpatrzona wpanoramiczny ekran domowego kina? W jego modnej, betonowej ³azience, zagubiona wœródflakonów drogich perfum mêskich? Natylnym siedzeniu jego wypasionego jeepa w modnym kolorzewojskowej zieleni? Najgorsze, ¿e mo¿enigdysiê tego niedowiem. Czternasty Dziœ Bolek te¿nie pracuje, wiêc nie bêdê siêpa³êtaæpo pogotowiu. Zamiast tego odwiedzi³am Aniê. - Nie bêdê ciê œciskaæ, bo ci jeszcze szwy pójd¹. Co, ul¿y³o? -Uœmiechnê³a siê. - Wskakuj, koñczê robiæ sernik. August zapowiedzia³ siêz wizyt¹. - Zawsze piekliœcie ciasta razem - zdziwi³am siê. -No tak,ale odk¹d wygra³ wkonkursie komputer, spêdzaprzy nim ca³e dnie. Ci¹gle coœpisze. - W jakim znowu konkursie? -Jakimœ rysunkowym, dla m³odzie¿y. Og³osili kiedyœ w "Teleranku". August wys³a³ kilka projektów i wygra³. - A jakodebra³nagrodê? Chyba nie próbowa³ przebraæ siêzatrzynastoletniego ch³opczyka? - Mieliœmyz tym trochê zachodu. O ma³y w³os, aby³oby pokomputerze. Na szczêœciedzieciakznajomego, te¿ August, zgodzi³siê udawaæ rysunkowego geniusza. Pojechali do Warszawy,m³ody piêknie odegra³ swoj¹ rolê, za co pobra³ od naszego Augusta haracz w postaci drukarki. - Te zabawy kiedyœ siê Ÿle skoñcz¹- westchnê³am. -Jagoda, wszystko jestpod kontrol¹. - Uœmiechnê³a siê, nak³adaj¹c mi na talerz du¿¹ porcjê sernikowej papki. - Tak, pod kontrol¹. A potem znowu wyjdzie afera, jakze stypendium Wolfganga Treuherziga. Wstyd na ca³¹Uniê. STYPENDIUM Mój tato przeszed³ na wczeœniejsz¹ emeryturê ipróbuj¹c sobieporadziæ z ogromem wolnego czasu, zaj¹³ siê szeroko pojêt¹ twór. czoœci¹. Hafty gobelinowe - wzory dostat od mojej kuzynki -produkcja ekologicznej papeterii, malowanie na szkle, widoczkiwycinane w korze brzozy. - Niebrzydkie to - pochwali³am. - Szkoda tylko,¿ewszystkowyl¹duje w szufladzie. - Co innego, gdyby August by³ kolorow¹ samic¹, najlepiej zaburzon¹ emocjonalnie i zamieszkuj¹c¹ któryœ zrezerwatów - rzuci³aAni¹. - Wtedy mia³by wystawy wnajlepszych galeriachLondynu. - To by siê da³o zrobiæ- szepn¹³ do siebie tato. - Trzeba tylkodopracowaæ szczegó³y. Pó³ roku póŸniej oznajmi³mi przez telefon,¿e dosta³ stypendium Treuherziga. Dla tworz¹cych samic z krajów by³ego bloku(równoznaczne z rezerwatem), nieco zaburzonych psychicznie. - Wys³a³em im twoje zdjêcie. Jagódka. To znad morza. Moje "ulubione", pstrykniête tu¿ po obronie. Ja,z czerwonymioczami przemêczonejkrólicy, próbujê przyg³adziæ rozwiane na wietrze w³osy. -Napisa³em, ¿e samotnie wychowujesz dwójkê niesfornychdzieci. ¯ywicie siê prosem i pszenic¹. - Jak papu¿ki faliste. -No. I ¿e zarabiasz na ¿ycie, szyj¹c woreczki na potpourri. - Chyba ¿artujesz! Sk¹d onbierze takiepomys³y? - Widzia³em w"Klanie". Tam taka jedna dorabia³a do pensjimê¿a szyciem woreczków. A mieszkanie mieli wiêksze ni¿ ca³ynasz domek. Jagódka. I to w centrum Warszawy. - Ci scenarzyœci. Maj¹ fantazjê. - Jatyram po dziesiêæ godzin wbogatej FIRMIE i nie staæ mnie na kupno kawalerki,a jakaœ dzidzia utrzymuje siê z szycia lnianych woreczków. Westchnê³am,wracaj¹c do tematu stypendium. - I co tam jeszczenapisa³eœ? - ¯enocami tworzysz. Rysujesz,rzeŸbisz i tkasz gobeliny, których nikt nie potrzebuje. - Wzruszaj¹ca historia. -Ich te¿ poruszy³a, bo od razu zamówili dziesiêæ makatek doswoich biurw Hamburgu iAmsterdamie. A od marca masz seriêspotkañ z w³aœcicielami galerii wszystkich wiêkszych miastna zachód od £aby - Jakto sobie wyobra¿asz, tato? Ze co? Pojadê i bêdê udawaæszalon¹ twórczyniê gobelinów? - Na razie nieopracowa³em konkretnego planu - przyzna³. Aledo wiosny wszystko obmyœlê. Ale zanim zacz¹³ uk³adaæ, wszystko leg³o w gruzach. Przedstawicielefundacji wspomnianego Wolfganga tak siê przejêlihistori¹samotnej matki walcz¹cej o przetrwanie, ¿e postanowili osobiœcieodwiedziæ artystkê w œrodowisku naturalnym. Przyjechali volkswagenem transporterem, wypakowanym licznymi darami: od b³êkitnego ¿wirku do posypywania œcie¿ek,poprzez œpiewaj¹ce tê sam¹kolêdê ryby z plastiku (bo¿onarodzeniowa ozdoba drzwi), szklanekule z zatopion¹ blondyn¹ w skórzanym kostiumie (niemiecka wersja Kopciuszka), po kilogramowe batony z marcepanem. Krótkomówi¹c, wszystkim,co wymietli z piwnic i spi¿ami. Godzinê kr¹¿yli po op³otkach, wreszcie znaleŸli nasz dom. a w nimzamiast samotnej. niezrównowa¿onej matki dwojgadzieci samotnego mê¿czyznê z kocurem, tkaj¹cego gobelin przykoj¹cej muzyce Zamfira. - Wiesz, dlaczegonarobili tyle krzyku, Jagoda? Bo ich zabola³o, ¿e tatowcalenie potrzebuje tych wszystkich ryb i szklanychku³. Zraniona duma dobroczyñców. - Wola³abym, ¿eby ju¿ nikogo wiêcej nie rani³. -Bêdzie dobrze, Jagoda. Co przynios³aœ? - Takie ró¿ne z komody. Æwiczenia nawyobraŸniê. Na przyk³ad to. - Wyjê³am pierwszy z brzeguprzedmiot: szare pude³kowype³nione metalowymi czêœciami. Zboku dynda³ ohydny kabelzakoñczony ogromn¹wtyczk¹. - Sk³adane ¿elazko do prasowania ubranek dla lalek - rozpozna³a natychmiast Ania. - Kupiliœmy je z Augustem jakieœ siedemnaœcie lattemu. Chcia³ doprowadziæ do porz¹dku garderobêtwojego jedynego Misia. - A ja siê zastanawia³am, kto przypali³ Uszatkowi niebieskikubraczek. -My- przyzna³a bez skruchy. - August chcia³ jeszcze przetestowaæ termostat na ogrodniczkach Uszatka, ale siê sprzeciwi³am. No i ¿elazko wyl¹dowa³ow szafie. - Podobnie jak ten plastikowy neseserek - wskaza³am bladoró¿owe pude³ko wkszta³cie niewielkiej walizeczki. 59. Otworzytyœmy. Wewn¹trz znajdowa³o siê szeœæ miniaturowychkubeczków z przyklejonymi spodeczkami i toporny plastikowysamowarek zakoñczony równie topornym kablem. Ca³oœæ wodcieniu bladego ró¿u