Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Czułem niewytłumaczalne napięcie w piersi i zdawało się, że tylko płacz może mi ulżyć. Wtedy ona obudziła się, nie wiem jakim cudem. Jej oczy tak blisko moich były jak widok odległego brzegu w czarodziejskim teleskopie. Jej pocałunek był najpiękniejszą rzeczą w całym świecie. Wielokrotnie skręcająca i zawracająca uliczka wreszcie osiągnęła szczyt wzgórza i stała się dość szeroką ulicą, zupełnie pozbawioną mieszkańców. Duże sklepy ciągnęły się po obu stronach, brak było charakterystycznych dla domów mieszkalnych okien na piętrze. Wyższe piętra, zupełnie ciemne, były najwyraźniej używane jako magazyny. Zatrzymali się na chwilę. Historia Kossoriego poruszyła Moichiego, oprócz tego czuł intensywność emocji, które w nim wzbudziła. Musiał to być wyjątkowo silny związek. - To ona nauczyła cię grać na fliete. - Tak - przytaknął Kossori. - Także koppo. - Wskazał na wąską uliczkę biegnącą między dwoma sklepami. - Tej nocy Sha-rida ma miejsce tuż za tymi budynkami. Jednak Moichi schwycił Kossoriego za ramię, zatrzymując przyjaciela. - Niech czarna śmierć pochłonie Sha-rida, Kossori! Dokończ historię. - Ależ już to uczyniłem, przyjacielu. - Kossori uśmiechnął się i wyciągnął bezradnie ręce. - Powiedziałem ci wszystko, co jest do powiedzenia. - Ale co się z nią stało? Gdzie jest teraz twoja kobieta? Kossori zachmurzył się. - Moichi, ona odeszła. Daleko, daleko stąd. Zniknęła pewnego dnia, jakby rozmyła się w powietrzu. Pytałem wzdłuż całego nabrzeża, ale nikt jej nie widział. Jeśli wsiadła na statek płynący w szeroki świat, to nikt tego nie zauważył. - Nigdy nie powróciła? - Nie. Nigdy. - Kossori sięgnął za pazuchę. - Ale zostawiła mi to. - Wyciągnął futerał z naoliwionej skóry, z którego wysunął fliete z hebanu i srebra. - Jej fliete! - Tak. Poza tym pozostawiła mi także koppo. Była adeptem, dobrze sobie radziła z nauczaniem. Teraz więc wiem, jak używać rąk do łamania kości. Wielu uważa, że czynię to z pomocą magii- Oczywiście tak nie jest. Cóż, sam to wiesz. Nauczyłem cię wszystkich podstawowych reakcji obronnych. Są one, jak wiesz, dużo prostsze od ataków. Ale jest coś, o czym na pewno nie wiesz, gdyż nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Koppo w trzech czwartych jjja swoje źródło w psychice. To zebranie wewnętrznych energii, zogniskowanie i użycie ich dzięki cielesnym technikom. - Uniósł do góry otwarte dłonie. - Czy walczyłeś kiedyś z innym adeptem koppo? - spytał Moichi. - Myślę o prawdziwym wrogu, a nie o ćwiczeniu z mistrzem. - Nie. - Uśmiechnął się Kossori. - Wątpię, by kiedyś do tego doszło. Na świecie żyje bardzo niewielu adeptów koppo. Tradycja koppo jest tak starożytna i osłonięta zasłoną tajemnicy, że rzadko można spotkać osobę, która o koppo słyszała, nie mówiąc już 0 znajomości tej sztuki walki. - Ale co by się stało, gdybyś jednego z nich spotkał, przynaj- mniej hipotetycznie? - nalegał Moichi. Zadając to pytanie, zaczął się zastanawiać, co go skłania do kontynuowania wątku. Kossori wzruszył ramionami. - Nie jestem pewien. Wątpię jednak, by o wyniku rozstrzygnęła siła. Przebiegłość jest kluczem do wygrania z adeptem koppo. Oczywiście prędkość też. Wyobrażam sobie, że takie walki są krótkie, nawet między adeptami. Szok jest jednym z naj- ważniejszych elementów koppo - wszystko niemal się kończy zanim zdąży się zacząć. Mówiąc o przebiegłości, myślę, że trzeba by znaleźć sposób na złamanie skupienia przeciwnika. Wystarczyłoby mgnienie oka. Jeśli ktoś nie potrafi tego zrobić, to nie daję mu dużej szansy przeżycia. Rozumiesz, moc koppo często nazywa się mizo-no-tsuki, czyli księżycem nad wodą. Powierzchnia rzeki chwyta światło księżyca, dopóki niebo jest bezchmurne. Wystarczy jednak jedna pędząca chmura, która prześlizgnie się przed twarzą księżyca, aby światłość zniknęła 1 nastały ciemności. - Zaśmiał się i poklepał Moichiego po plecach. - Ale czemu jesteś taki poważny, przyjacielu? Nie masz co się obawiać, jedyny adept koppo, którego kiedykolwiek spotkasz, nie potrafiłby cię skrzywdzić. Ale Moichi nie uśmiechnął się, gdyż jego myśli były zaprzątnięte czymś innym. Coś, co Kossori powiedział, jakieś słowo lub zdanie - nie był do końca pewien które - pozwoliło mu przypomnieć sobie fragment snu, którego dotychczas nie pamiętał. Światło i cienie. Miało to coś wspólnego z... Nagle wszystko mu się przypomniało, zachwycony schwycił ramiona Kossoriego. - Wiem!- krzyknął. - Pamiętam! Kossori, pamiętam sen z dzisiej- szej nocy. On chciał mi coś powiedzieć