Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Nie natrafiłem na nic, co by na to wskazywało. Wszyscy mieli zapalenie płuc, ale podejrzewam, że było ono wynikiem ich ogólnego stanu: każdy z nich cierpiał na chorobę nowotworową. Kelley zapytał konsultantów, jaki sposób leczenia zaleciliby w przypadku Jonathana Eakinsa. - Tylko objawowe - powiedział doktor Mieslich, spoglądając na Hasselbauma. - Ja również bym na tym poprzestał - zgodził się z onkologiem specjalista od chorób zakaźnych. - Obaj panowie widzieliście długą listę testów diagnostycznych, których wykonanie zlecił doktor Wilson - powiedział Kelley. - Czy uważacie zrobienie któregokolwiek z nich za niezbędne? Mieslich i Hasselbaum wymienili spojrzenia. - Gdyby to dotyczyło mojego pacjenta, wstrzymałbym się na razie z testami i poczekał, co się stanie - odparł Hasselbaum. - Do jutra rana pacjent może poczuć się zupełnie normalnie. - Całkowicie zgadzam się z moim kolegą - oznajmił onkolog. - Cóż, zatem wszyscy jesteśmy w tej sprawie zgodni - stwierdził Kelley. - I co pan na to, doktorze Wilson? Spotkanie zakończyło się w przyjaznej atmosferze; wszyscy uśmiechali się do siebie, wymieniając uściski dłoni. Mimo to David czuł się upokorzony i przygnębiony. Wręcz załamany. Wrócił do dyżurki i odwołał większość zleconych wcześniej badań. Następnie udał się do pokoju Jonathana, by jeszcze raz porozmawiać z pacjentem. - Dziękuję, że sprowadził pan do mnie aż tylu lekarzy, żeby mnie zbadali - powiedział Eakins. - Jak się pan czuje? - Sam nie wiem. Może troszeczkę lepiej. Kiedy David dotarł do sali autopsyjnej, Angela kończyła właśnie sprzątać użyte podczas sekcji instrumenty, pojawił się zatem w samą porę, by pomóc jej przenieść ciało Mary Ann z powrotem do kostnicy. Zauważył, że żona niespecjalnie pali się do tego, by rozmawiać z nim o wynikach swych badań. Musiał nieomal na siłę wyduszać z niej informacje. - Niewiele znalazłam - przyznała niechętnie. - Nie było nic w jej mózgu? - dopytywał się. - Na pierwszy rzut oka: nie. Ale zobaczymy jeszcze, co wykaże badanie mikroskopowe. - Jakieś przerzuty? - Chyba niewielkie ogniska w brzuchu - odparła. - Co do tego także upewnię się dopiero, oglądając pobrane tkanki pod mikroskopem. - Nie znalazłaś więc nic, co bez wahania mogłabyś uznać za przyczynę jej śmierci? - zapytał z niedowierzaniem David. - Miała zapalenie płuc. Wilson skinął głową. Wiedział o tym już wcześniej. - Przykro mi, że nie odkryłam niczego więcej - westchnęła kobieta. - I tak jestem ci ogromnie wdzięczny, że próbowałaś. Dopiero w drodze do domu Angela zauważyła przygnębienie męża. David nie chciał jednak rozmawiać z nią o tym - na zadawane pytania odpowiadał monosylabami. - Tak bardzo martwisz się tym, że nie znalazłam niczego podczas sekcji? - zapytała męża Angela, wysiadając z samochodu. - Owszem - przyznał z westchnieniem David. - Ale nie tylko. Niezależnie od wszystkiego uważam jednak, że jesteś wspaniałym, utalentowanym lekarzem. Opowiedział żonie o sądzie, jaki odprawił nad nim Kelley i członkowie zarządu szpitala. Angela była tym szczerze oburzona. - To naprawdę irytujące - stwierdziła. - Administracja nie powinna wtrącać się do leczenia pacjentów. - Sam już nie wiem - odrzekł z wahaniem David. - W jakiś sposób oni mają rację. Koszty opieki medycznej stanowią poważny problem. Ale to takie deprymujące, kiedy trzeba ograniczać wydatki na leczenie jakiegoś konkretnego pacjenta. Wezwani przeze mnie konsultanci stanęli jednak po stronie administracji. Podczas obiadu David bez apetytu dłubał widelcem w talerzu, nie mogąc przełknąć ani kęsa. Co gorsza, Nikki zaczęła narzekać, że nie czuje się dobrze. O ósmej wieczorem w oskrzelach dziewczynki można było usłyszeć wyraźne szmery i Angela natychmiast zabrała córkę na górę, by pomóc jej w ćwiczeniach oddechowych. Kiedy skończyły, Wilsonowie zeszli do salonu i włączyli telewizor. David jednak nawet nie spojrzał na ekran; siedział nieruchomo, zapatrzony w płonący na kominku ogień. - Chyba będzie lepiej, jeśli nie poślemy jutro Nikki do szkoły - stwierdziła Angela, ale David nie odpowiedział. Spojrzała na niego i przez chwilę sama nie wiedziała, o kogo martwi się bardziej: o córkę czy o męża