Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Zawstydzony poszedł dalej. Zauważyli emaliowane naczynie, do którego było przymocowanych wiele dziwnych rzeczy. - A to co takiego? - Zlewozmywak kuchenny. Jest w nim wszystko z wyjątkiem zmywaka. - Czy sklep oferuje również jakieś filtry do wody? - zapytał, ciekaw, jak Hanna zareaguje. Czy możliwe, aby za sprawą jakiejś dziwacznej magii zdecydowała się pokazać to, o co pytał? Pokazała mu kolekcje małych sitek i ekranów. Były ich tam setki. Wśród nich mógł być filtr, ale jak mieli go odróżnić od reszty? No a jeżeli nawet go znajdą, co dalej z nim zrobić? Demona nie można trzymać w dłoni, wymknąłby się i pojawił gdzie indziej. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej bezradny się wydawał. Jak zdaniem Dobrego Maga miałby złapać demona? - Wyglądasz, jakbyś sobie uświadomił, że twoja wyprawa jest beznadziejna - zauważyła zadowolona z siebie Hanna. Nagle sobie przypomniał: przecież potrafiła czytać w jego myślach! Dlatego przecież przybrała postać Hannah Barbarii z jego myśli. To znaczyło, że nawet jeżeli się domyśli, gdzie może być filtr, ona będzie wiedziała to równie szybko jak on i zrobi coś, aby powstrzymać go przed znalezieniem. - Masz rację - mruknęła z uznaniem. Westchnął. Zwrócił się do Gayle: - Wie, o czym myślę. To znaczy, że filtr również wie. Nie mam więc szansy go zaskoczyć i gdy się zbliżę, on przemieści się i zmyli mnie, zanim zdołam go złapać. Nie wiem, co robić. - Ale czy może czytać również moje myśli? - zapytała Gayle. - Oczywiście, że mogę - przyznała Hanna. - No to o czym teraz myślę? - Dlaczego mam ci mówić o czymś, co wiesz? - Ponieważ nie sądzę, abyś potrafiła czytać w moich myślach powiedziała gładko Gayle. - Możesz się dostać do cielesnej głowy Gary’ego, ale moja dusza i moje myśli są przed tobą zabezpieczone. Dowiedź, że tak nie jest. Hanna jęknęła. To wystarczyło za odpowiedź. - W takim razie ty przejmij dowodzenie - zdecydował z ulgą Gary. - A jeżeli znajdziesz filtr, weź go w kamienny uścisk. Gayle pokazała w uśmiechu imponujące zęby. - Tak zrobię. Mam nadzieję wyrównać z nim rachunki. - Jesteście głupi - powiedziała Hanna. - Będę nazywać wasz blef: znajdź filtr. Zaprowadzę was, gdzie sobie życzycie. - Chodźmy do kosmicznego budynku - zdecydowała Gayle. Chcę zobaczyć Alfa Centauri. - Jak sobie życzysz. - Hanna wyprowadziła ich ze sklepu i skierowali się do portu kosmicznego. Czekał tam na nich kolejny statek. Weszli na dziwne ruchome schody, którymi podjechali do drzwi w boku statku. Gary był zaskoczony. Statek nie tylko nie miał żagli, ale do tego stał na ogonie. Ale gargulec widział, jak poprzedni unosił się od ognia wydobywającego się z jego ogona, więc zapewne w nim znajdowała się potężna magia napędu. - Cóż to za dziwne schody? - zapytała Gayle, ostrożnie stawiając przednie i tylne łapy. - To są schody ruchome. Wchodzenie i schodzenie trwa dłużej, ale jest wygodniejsze - wyjaśniła Hanna. - Wygodniejsze od czego? - dopytywał się Gary. - Od wskakiwania i wyskakiwania. Miała rację. Daleko było teraz do chodnika. Hanna weszła na pokład statku i Gary miał już zamiar zrobić to samo, kiedy za nimi dał się słyszeć jakiś hałas. Odwrócił się, popatrzył i zobaczył, że Gayle łapie równowagę. Wyglądało na to, że schody straciły dwa stopnie, przez co prawie upadła. Szybko wyciągnął rękę w jej stronę i złapał za kamienny koniuszek skrzydła, kiedy jej zadnia łapa przeleciała przez stopnie. Pociągnął ją, ale kamienna Gayle była o wiele cięższa, więc udało mu się jedynie polecieć w jej stronę. - Puść! - zawołała. - Tylko się poranisz! - Nie puszczę - odpowiedział. Wolną ręką złapał za poręcz i desperacko zawisł. Gayle próbowała gramolić się czterema łapami, balansując przy tym ostrożnie, aż mógł złapać ją dość mocno za skrzydło i podciągnąć, tak że bezpiecznie stanęła na nogach. - Te schody przewidziano dla ludzi - zauważyła Hanna. - Twoja nadwaga musiała je nadwerężyć. - Ale nie wydawała się nadmiernie zaniepokojona. - Muszę bardziej uważać - powiedziała Gayle, nieco poruszona. Gary także zdawał się wstrząśnięty. Gdyby upadła z takiej wysokości, mogła się rozbić na drobne kawałeczki. Wnętrze statku było całkiem przyjemne. Znajdowało się tu sporo przedziałów i foteli z pasami. - To fotele przyspieszenia - wyjaśniła Hanna. - Musicie się w nich zapiąć. - Ale ja się nie zmieszczę - zaprotestowała Gayle. - To może być problem - stwierdziła Hanna. - Może zdołasz się utrzymać na pokładzie. Gary zapiął się, a Gayle przykucnęła. - Uwaga, przyspieszenie na początku będzie silne, ale stanie się znośne, zaraz kiedy statek osiągnie prędkość ucieczki - oświadczyła Hanna. - Po prostu trzymajcie się, dopóki przez to nie przejdziemy. - Zniknęła. Statkiem zatrzęsło. Nagle Gary poczuł, jak potężna, niewidzialna ręka naciska na niego tak mocno, że trudno mu było oddychać. Sapnął i napiął mięśnie. Jakoś dziwnie wydawało mu się, że siła nie wpycha go w dół, ale wypycha, jakby coś chciało go wyrzucić przez okno. Udało mu się odzyskać równowagę wewnętrzną i dojść do siebie. Mógł mieć ludzkie ciało, ale dusza w nim nadal należała do gargulca, więc jego świadomość, jak i ciało miały w sobie coś twardego jak kamień. Po chwili, która zapewne nie była tak długa, jak się wydawała, napięcie osłabło i znowu mógł normalnie funkcjonować. Nadal panowało zwiększone ciążenie powodujące, że czuł, jakby ważył dwa razy więcej, ale z tym umiał sobie poradzić. Spojrzał na podłogę... ale Gayle zniknęła. Wystraszony rozejrzał się wkoło. Zauważył na podłodze zadrapania od pazurów