Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Zniszczymy waszą broń tak, jak niszczyliśmy broń innych wojowników z nieba. Powiesz to swojemu wodzowi. Powiesz także inne rzeczy. - Nie znam drogi. - Pójdziesz tam - wskazał ręką kierunek. - Będziesz szedł za mgłą, ona ciebie zaprowadzi. Ale nie wolno ci zmienić drogi, pamiętaj! Dojdziesz nad wielką słoną wodę. Tam jest twój wódz. Komandor przeniósł kwaterę na wybrzeże? - A teraz ruszaj. Jak się pośpieszysz, dojdziesz przed zachodem słońca. Histings ruszył za mgłą. Zrozumiał, że nikt nie pokona tej dziwnej cywilizacji. Zaczął domyślać się, dlaczego. XV Król i kapłan zastanawiali. się, czy wypuszczenie jeńca przyniesie oczekiwane rezultaty. Kapłan sądził, że zwolnionego mogą potraktować jak tego, który przekazał broń i ważne dokumenty, a następnie zabić. Czy wolno go uratować? Istniała taka możliwość, ale pochłaniała zbyt dużo sił. A siły były potrzebne. - Ich wódz nie ustąpi tak łatwo... - Najwyższy władco! Żaden z wojowników z nieba nie trwał z takim uporem na naszej ziemi jak ten. Kapłani - posiadacze mądrości, są przemęczeni. W dodatku kilku z nich przeszło do krainy wiecznej szczęśliwości i mądrości. Ich następcy, młodzi i zapalczywi, nie mają dostatecznego doświadczenia. Wszystkie prace wykonali prawidłowo, ale długo muszą się jeszcze uczyć. Bardzo długo. To były poważne problemy. Nie mogły ich zaćmić nawet takie sukcesy jak dzisiejszy - zestrzelenie stalowego, ognistego ptaka. Król wyda odpowiednie edykty i wiele osób będzie fetowało to zwycięstwo. Tylko nie jego twórcy. Ci będą nabierali dalszych sił do walki z upartymi wojownikami przybyłymi z nieba. - Jeniec wrócił do swego wodza - powiedział kapłan. - Teraz wszystko się rozstrzygnie. XVI Mimo zmęczenia długą wędrówką Histings od razu zameldował się u Komandora. - Gdzie pan się podziewał, majorze? Histings opowiedział wszystko dokładnie. O potyczce pod małą wioską, o pojmaniu, o przedstawieniu go władcy planety i o uwolnieniu. Oświadczył, że tubylcy nie boją się żadnej z ziemskich broni. Na zakończenie powiedział, że nigdy nie uda się skolonizować tej planety. - Małe pranie mózgu? - Nie. Żadnego prania. Mam na tę sprawę własny pogląd... - Jaki? - Sądzę, że tubylcy posługują się energią psychiczną. - Czym? - Energią psychiczną. Czy pan Komandor wierzy w telepatię, jasnowidztwo i inne zjawiska uważane kiedyś za paranormalne? - Nie wierzę w takie bzdury! - Szkoda. Wydaje mi się, że mieszkańcy tej planety mają zdolności te rozwinięte w stopniu znacznie wyższym niż my, Ziemianie. Oni umieją czytać nasze myśli. Nie tylko myśli, także uczucia. Baliśmy się bardzo zabójczych mikroorganizmów i dostaliśmy wirusa. Baliśmy się trzęsienia ziemi, wulkanów i też to dostaliśmy. Oni wytrzymują to, czego my się boimy. Albo to, o czym marzymy. Każdy żołnierz myśli o jakiejś dziewczynie. Oni wytwarzają, materializują te marzenia. Żołnierze nie umieli opanować żądzy i wpadali w pułapkę. Myślę też, że tubylcy zmuszają nas do takiego działania, które im odpowiada. - Bzdura... - Komandor nagle uświadomił sobie, że wydał rozkaz ataku rakietowego na stolicę, chociaż najpierw chciał zdobyć Tolledo. - Ta hipoteza - kontynuował Histings - tłumaczy wszystkie nasze niepowodzenia. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na dwa zjawiska. Oni mówili do mnie, nie otwierając ust. Nie wiem, w jaki sposób to robili, idrugie: wspominali coś o innych wojownikach z nieba. - O kim? - O innych wojownikach z nieba. Sugerowali, że nie jesteśmy pierwsi, którzy chcą zdobyć tę planetę. - To interesujące. Strategiczny punkt w skali Galaktyki. Co pan proponuje, majorze? - Odwrót. - Co? - Powrót na Ziemię. Komandor chwycił plazmowiec. - I to mówi szef wywiadu, major Histings... Był pan jednak torturowany. Poddawany szykanom. Niech się pan przyzna. - Nie byłem - zaprzeczył Histings. - Nie wmówi mi pan tego, Komandorze. - Zdradził pan nasze tajemnice bojowe. Na przykład datę i godzinę ataku rakietowego... - Nie zrobiłem tego z prostej przyczyny - nie znałem dokładnego czasu ataku... A czy mógłbym zrobić sam w krótkim czasie antyrakietę? - Ma pan rację, majorze