Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Inteligentniejsze elementy zarówno w wojsku, jak i rządzie ubawiły się tylko tą wojną z Uniłowskim. „No sud'ba sprawiedliwa", jak powiedział Awerczenko. Wystawiono film Śluby ułańskie oparty, jak to reklamowano, na osobistych wspomnieniach tego właśnie generała 55. Bardzo drażliwy na punkcie honoru munduru generał kierował osobiście stroną wojskową filmu. Oglądał ten film przed premierą. I znowu posypały się listy w „Polsce Zbrojnej" i zakazy prowincjonalnych dowódców chodzenia na film. Doszło do tego, że komenda garnizonu białostockiego wydała rozkaz zabraniający wojskowym czytania „Echa Białostockiego", które wystąpiło w obronie filmu. Jak przedtem na Uniłowskiego, obecnie obrażono się na autorów Ślubów ułańskich. Jednym z autorów jest ten sam wyżej wspomniany generał. Jeśli chodzi o realia wojskowe, był on czynnikiem decydującym. Kto tu ma rację? Oczywiście, musimy stanąć w obronie Uniłowskiego i Wieniawy. Zarówno autor Dnia rekruta jak i współautor czy choćby tylko doradca fachowy Ślubów ułańskich mają słuszność. W obu wypadkach nie ma cech obrazy, jest tylko pewna groteskowość w ujęciu tematu życia żołnierskiego. Pozycja Uniłowskiego jest naturalnie słuszniejsza, gdyż utwór jego był dziełem artystycznym, a film ułański jest tandetnym kiczem. Ale sama zasada swobody w ujmowaniu satyrycznym czy tylko wesołym życia wojska polskiego jest już dostatecznie strzeżona chyba przez cenzurę, i dobrowolni cenzorzy, i protestowicze ośmieszyli się w obu wypadkach. Głównym powodem obrazy było to, że podoficer romansuje i w końcu żeni się ze służącą. Kpt. Piekarczyk w „Polsce Zbrojnej" pisze z oburzeniem, że wypadki flirtów podoficerów ze służącymi są przypadkowe: „a nawet gdyby przypadkowo się znalazł jeden czy dwóch takich amatorów pracownic domowych, to absolutnie nie upoważnia producentów filmów polskich do 254 Chodzi o Arkadija Awerczenkę, humorystę rosyjskiego. 255 Tym generałem był Bolesław Wieniawa-Długoszowski; film Śluby ułańskie __\a:----------1-----t^..... \ ¦ < ¦ • ------• (reżyser Mieczysław Krwawicz) miał premierę w końcu 1934 r. 1935 283 uogólniania tego...". Autorzy listów protestujących stoją na bardzo skomplikowanym stanowisku moralnym. Drażni głównie nie fakt flirtu ze służącą, ale małżeństwo. Gdyby jej tylko zrobił dziecko i potem dziewczyna poszła na ulicę, jak to już nieraz w filmach bywało, wszystko byłoby w porządeczku. Pogarda dla służących jest czymś aż zastanawiającym w naszym pono demokratycznym świecie podoficerskim. Motyw flirtu pana z damą, a giermka z subretką jest motywem od wieków już przez scenę uświęconym. Ale tu chodzi o poczucie hierarchii! Otóż okazuje się, że kodeks wojskowy przydziela kucharce ordynansa. Wachmistrz musi być już bardziej arystokratyczny od biednego J. J. Rousseau, który ożenił się z własną służącą. Wachmistrz musi mieć „damę z własnych funduszów". Aby uniknąć na przyszłość dalszych nieporozumień, proponujemy tabelkę, komu z kim wolno mieć stosunek płciowy. A więc: prosty szeregowiec — posługaczka, starszy żołnierz -praczka, kapral - kucharka, plutonowy - panna służąca, a sierżant w piechocie lub wachmistrz w kawalerii może już tylko z panią domu. Teraz każdy będzie wiedział, czego, a raczej czyjej się trzymać. Wszystko według rangi, panowie! Przewidział już to Mickiewicz w Dziadach. Proszę sobie przypomnieć: KOLLESKI REGESTRATOR (do sowietnika) Ej, sowietniku, pójdźmy w tan! SOWIETNIK Uważaj, czy to przyzwoicie, Byś ze mną tańczył Pan. REGESTRATOR Ale tu znajdziem kilka dam. SOWIETNIK Ale nie o to idzie rzecz: Ja sobie wolę tańczyć sam, Niż z tobą- pódźże precz. REGESTRATOR Skądże to? SOWIETNIK Jestem sowietnikiem. REGESTRATOR Ja jestem oficerski syn. SOWIETNIK Mój panie, ja nie tańczę z nikim. Kto ma taki niski czyn. Teraz będzie wiedział ordynans, że jest ordynus i że tylko jemu wolno do tańca prosić „pracownicę domową". Teraz będzie wiedział wachmistrz, że 284 1935 nie wolno „przyjaźnić się z ordynansem majora". Jeden z autorów listów do „Polski Zbrojnej" pisze, że wachmistrz przez małżeństwo ze służącą „staje na szarym końcu społeczeństwa". Jeśli służąca jest młoda i miła dziewczyna, ten „szary koniec" może być bardzo przyjemny. Wszystko to bardzo dobrze, ale co teraz będzie z wyższymi rangami, gdy która ranga spróbuje uszczypnąć pracownicę domową? Chyba posypie się całe mnóstwo protestów. Protest służących przeciw „szaremu końcowi", protest ordynansów przeciw służącym, protest kucharek przeciw oficerom, którzy mają prawo szczypać, ale nie mają prawa się żenić. A co na to pp. pederaści? I oni wystosują protest, żeby im wolno było żyć z dozorcą domowym, a nie tylko z właścicielem kamienicy. Piękna, bardzo moralna, ale dość ponura zabawa. Oto do czego doprowadza rozpętywanie „protestów", rozbudzanie przesadnych drażliwości i antagonizmów. Obie sprawy pod wspólną nazwą Śluby ułańskie powinny być przestrogą dla dzielnych ochotników cenzury. W tym wspaniałym koncercie moralnym wspomnieć należy również o naszych kochanych Izraelitach, którzy dla naszych wojskowych zrobili to cacko dobrego smaku, jakim s^Śluby ułańskie. Są oni w sytuacji karczmarza, który chciał sprzedać oficerowi jeszcze jedną butelkę wódki i dostał flaszką po głowie od podoficera. Można by na temat tej całej sprawy ułożyć wiele moralnych bajeczek. Np.: „Nie czyń drugiemu, co tobie uniło". Może sam Wieniawa ułoży jaki lepszy wierszyk, bo przecież nie brak mu dowcipu. Mówiono o nim, że Bóg mu powierzył humor Polaków. W tym wypadku był to Hemar Polaków256. 256 Parafraza słów księcia Józefa Poniatowskiego, który przed śmiercią miał powiedzieć: „Bóg mi powierzył honor Polaków. Jemu samemu go oddam". Marian Hemar był współscenarzystą Ślubów ułańskich, autorem dialogów i tekstów piosenek. 1935 285 223 Nr 4, 27 stycznia W sporze o ustawę biblioteczną zarysowały się dość interesujące dwa poglądy na świat, dwa różne sposoby widzenia wśród ludzi jednego stronnictwa