Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jan zatelefonował z Kana- dy i prosił cię, byś wytrwała przynajmniej do czasu, gdy przyjedzie. Tóbiemu też obiecałaś, że zaczekasz z umieraniem. To była jedyna rzecz, która cię jeszcze trzymała. Ale obaj mieli przyjechać dopiero na po- czątku grudnia. Czy uda ci się wytrwać aż do tego czasu? A gdyby ci się udało, to dlaczego nie miałabyś - 132 - przetrzymać do świąt Bożego Narodzenia? Ale um- rzeć w styczniu, zaraz po świętach, też byłoby smut- no - myślami byłaś już w następnym roku! Od ósmego października 1982 roku całymi godzi- nami, a często i nocami, pisałaś swój pamiętnik. Za- wsze mnie pytałaś, czy mi to nie przeszkadza. Nie, byłam zadowolona, bo wiedziałam, jak poważne są twoje myśli. Powiedziałaś mi także, że ten pamiętnik jest przeznaczony dla nas. Dwunastego listopada wy- znałaś, że bardzo chciałabyś napisać list do Tóbie- go. Dlaczego miałabyś tego nie zrobić? „Tak, mamo, ale ja go kocham. Jeśli nie umrę, to chętnie wyszła- bym za niego za mąż". „Dlaczego nie? Powiedział mi przed podróżą, że także bardzo cię lubi". „Ale musi jeszcze zaczekać, aż skończę dwadzieścia pięć lat. Naj- pierw muszę przecież studiować!" Następnej nocy za- częłaś pisać do niego list. W środku nocy zapytałaś mnie: „Mamo, gdyby jednak Bóg uczynił ze mną cud, znów byłabym zdro- wsza i miałabym już dwadzieścia pięć lat, to czy mu- siałabym poślubić Tóbiego? Nawet gdybym była wte- dy innego zdania?" „Kochana Belli, o to nie musisz się teraz martwić. O ile znam Tóbiego, to ma on wiel- kie serce i byłby dla ciebie wyrozumiały!" Następnego dnia chciałaś rozmawiać z Matthia- sem. Wiedziałaś, że dla niego to wszystko jest szcze- gólnie trudne. Przez czternaście lat swego życia podą- żał wydeptaną przez ciebie ścieżką, twoimi śladami. Różnica wieku między wami wynosiła tylko osiem- naście miesięcy. Zawsze wskazywałaś mu drogę. Naj- pierw było to przedszkole, do którego poszedł po tobie, potem szkoła podstawowa, wreszcie gimna- zjum. Zachęcałaś go też do gry w tenisa i do joggin- - 133 - gu. Jak będzie dalej biegło jego życie bez ciebie? Czy sam odnajdzie własną drogę? Rozmawiał z tobą o śmierci i o życiu po śmierci, w każdym razie tak mi potem o tym opowiadałaś. Zawsze zostawiałam cię samą na czas tych pożeg- nalnych rozmów, choć tak chętnie byłabym w tych chwilach przy tobie. Oboje czytaliście Braci Lwie Serce Astrid Lindgren. Mogliście więc wymieniać myśli o tym świecie cudownych wyobrażeń. Jakaż byłam zadowolona, że czytałam wspólnie z wami tę książkę w czasie, gdy nikt nie myślał o chorobie czy śmier- ci. Zbieraliśmy owoce tego, że tak wiele czytaliśmy w domu na głos i że każdy z nas w ogóle dużo czy- tał. W tych dniach tobie i chłopcom, gdy akurat u cie- bie byli, zaczęłam czytać Me kończącą się oyowieść Mi- chaela Ende. Czary Dziecięcej Cesarzowej łączyły się z tobą. Wieczorem rozmawiałaś przez telefon z panią do- ktor R Była to głęboka i szczera rozmowa. Ona także czuła się źle i musiała się liczyć z najgorszym. Umó- wiłyście się obie na spotkanie w raju. Nocą chciałaś się ode mnie dowiedzieć, jak zmarli moi rodzice i jak ich znajdziesz. Powiedziałam ci, że moi rodzice i dziadek będą na ciebie czekać przy bra- mie raju. Podczas tych rozmów nie płakałyśmy i by- łyśmy spokojne. Chciałaś jeszcze koniecznie zobaczyć kilkoro swo- ich przyjaciół. Czuliśmy, że są to twoje ostatnie dni. Pragnęłaś porozmawiać z Doris i Maren, Johannesem i Dorotheą. W sobotę przyjechała z Oberursel Doris. - 134 - 27.22.2982 Kochana Belli! To było takie, takie cudowne, że spotkałyśmy się w so- botę. Niestety, z niedzielę nie wyszło. Często myślę o naszej rozmowie. Pytałaś mnie, czy nie będę się czuła nią obciążona. Było dokładnie odwrotnie. Cieszę się tym, co powiedziałaś, i rzeczywiście jestem pod wrażeniem Twojej wiary. Po raz pierwszy widziałam, jak bardzo mocno wiara podtrzymuje człowieka. Uważam, że to piękne. Tak samo cudowne jest to, że jesteś szczęśliwa. Z pewnością niewiele ludzi przeżywa coś takiego, a już zwłaszcza w takim położeniu