Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
— Przyniosłam też taśmę. Wzięła ją ode mnie prawie bezwiednie, wnikliwie studiując plakat. — Ten numer telefonu może ci przysporzyć kłopotów. Pewnie zaczną dzwonić różni wariaci. — Wolałam nie podawać numeru szeryfa. Jego ludzie nie chcą mieć z tym nic wspólnego. Mam automatyczną sekretarkę, więc mogę kontrolować rozmowy przychodzące. Otworzyła szufladę i wyjęła nową kopertę z szarego papieru. Wsunęła do niej ulotki. — Kiedyś chciał się ze mną umówić. Prawie się posikałam. — Słucham? — Twoje zdziwienie raczej mi nie pochlebia, Arden. Nie jestem aż taka stara. Było między nami może parę lat różnicy. Jest. Nie poprawiłam jej. — Ile Scott miał lat? Ile Scott ma lat. — Dwadzieścia dziewięć. — A zatem siedem. Poznaliśmy się trzy lata temu w klubie czytelnika przy bibliotece. — Nie miałam pojęcia, że tam chodził. Ciekawe, gdzie ja wtedy byłam. — Na lekcji pływania, o ile dobrze pamiętam. Scott wziął udział w kilku spotkaniach. Tamtej zimy omawialiśmy Jane Austen. Wpadał na chwilę co tydzień, ale zawsze musiał wcześniej wyjść, żeby cię odebrać. Taki już jego los. 95 — Któregoś wieczora zaprosił mnie gdzieś, ja odmówiłam i na tym się skończyło. Dopiero co wzięłam rozwód i nie byłam gotowa na randki. — Nic nie wiedziałam. Wsunęła kopertę do swojej teczki. — Cóż, niby czemu miałby ci o tym mówić? Scott próbował umówić się z panią Penny. O czym jeszcze mi nie powiedział? A z czego ja mu się nie zwierzyłam? Pierwszy pocałunek, pierwsza miesiączka, regularne bóle brzucha, zadurzenie w nauczycielu-praktykancie w szóstej klasie, dwadzieścia dolarów pożyczone jakiemuś kumplowi na obozie, których nigdy nie odzyskałam, obraźliwe anonimy, które wkładałam do plecaka Jennifer w siódmej klasie, piwo, które wypiłam na siedemnastce u Leesy, na której nie było rodziców. Hejże, wszyscy mamy swoje tajemnice. Słuchajcie — rzekłam do Kady i Jean, gdy spotkałam się z nimi przy samochodzie. — W życiu nie uwierzycie, kogo podrywał kiedyś mój brat. Jean pocierała dłonie i chuchała na nie. — Naprawdę powinnaś dawać nam kluczyk, żebyśmy mogły zaczekać w samochodzie. — Panią Penny. Nie jesteście w szoku? Właśnie mi powiedziała. Rany, naprawdę musi coś mieć do starszych kobiet. Ciekawe, z kim jeszcze się umawiał albo próbował się umówić. Chyba powinnam popytać. — Niech zmarli spoczywają w spokoju — powiedziała Kady. Odgarniałam śnieg przed domem, kiedy Drummondowie wyruszyli do Green Bay. Uniosłam rękę, żeby im pomachać, a wraz z nią podniosłam łopatę i śnieg posypał mi się na głowę. Roześmiali się, najwyraźniej sądząc, że zrobiłam to specjalnie. Gdy sąsiedzi wyjechali, mój dom wydal mi się pusty. Zasłoniłam okna i włączyłam mnóstwo świateł. Wiedząc, że Drummondowie mnie nie obserwują, nie mogłam opędzić się od myśli, że może to robić ktoś inny. Wyznanie pani Penny wzbudziło moje zainteresowanie tajemnicami mojego brata. O czym jeszcze nie wiedziałam? W pokoju Scotta panował zaduch, ale na zewnątrz było chyba minus dwanaście stopni, więc nie otwierałam okien. 96 Spojrzałam na łóżko. Czy przyprowadzał tu kogoś, gdy na przykład nocowałam u koleżanek? Ile tak naprawdę chciałam wiedzieć? Jego biurko należało kiedyś do rodziców — to jedna z tych niewielu rzeczy, jakie zatrzymał dla siebie. Otworzyłam środkową górną szufladę. Czy to tu skrywał swe sekrety? Znaczki, ołówki, kilka zdjęć barracudy. Facet miał fioła, nie ma co. Stanął mi przed oczami samochód pod brezentem w garażu i przypomniałam sobie, jak przy nim pracował w letnie wieczory przy szeroko otwartej bramie, świetle wylewającym się na podjazd i ryczącym radiu. „Ale czy mógłby zostawić barracudę?" — mówił John. Inne szuflady były równie nieciekawe. Rachunki, kartki z notkami z pracy, szkice samochodów. Zapomniałam, że lubił rysować. Kiedyś brał nawet lekcje. Czemu tego zaniechał? Widok komody zaparł mi dech w piersiach: wszystko poukładane według przeznaczenia i barwy. Zawahałam się, otwierając szufladę z bielizną, po czym odsunęłam na bok sterty slipek i bokserek. Bez wątpienia właśnie w takim miejscu mężczyzna ukryłby przed siostrą to, co miał do ukrycia. Szuflady były pełne porządnie poskładanych, czystych ubrań. Zrobił pranie w tamten weekend. Po co, skoro miał zamiar odejść? Żeby mnie zmylić, rzecz jasna. Wszystko musiało wyglądać normalnie. W szafce nocnej była tylko jedna szuflada. Cukierki na kaszel, zegarek na zerwanym pasku, dwie książki — John Grisham i Jane Austen. Co za zestawienie. Żadnych listów, żadnych czasopism, żadnej pornografii, żadnych prezerwatyw, żadnych sekretów. Absolutnie nic, co by mogło zaświadczyć o jego życiu osobistym. Zero. Pytam, ilu ludzi mogłoby umrzeć i nie zostawić po sobie choćby jednej wstydliwej rzeczy? Czy pozbył się wszystkiego wiedząc, że odchodzi, czy też jego życie rzeczywiście było takie czyste? Wszystko w jego pokoju było tak schludne i porządne. Czy było to dla niego takie proste — poukładać wszystko i odejść? Czy kiedykolwiek się zawahał, zmienił zdanie, by potem powrócić do poprzedniej decyzji? A teraz — co sobie myślał, co robił, co czuł? Czy pamiętał o mnie, zastanawiał się, co ja sobie myślę, co robię, co czuję? Obróciłam się powoli, chmurnie patrząc na schludne pomieszczenie. Wszystko było takie uporządkowane. Jedyny bałagan, jaki po sobie pozostawił: moje życie. 97 7 W porządku, życie może i nie było idyllą. Mimo to moja sytuacja miała jedną olbrzymią zaletę. Muzyka. Mogłam słuchać, czego chciałam, kiedy chciałam i jak głośno chciałam, i to w całym domu. Żadnych więcej słuchawek we własnym pokoju, żeby nie przeszkadzać starszemu bratu podczas oglądania „Z archiwum X". Przez dziesięć lat supersprzęt rodziców w pokoju dziennym stał prawie nie używany, bo Scott i ja nie chcieliśmy sobie przeszkadzać. Jakby się tak zastanowić, była jeszcze jedna dobra strona: niedbały strój. Od wielu lat, od czasu, gdy uświadomiłam sobie, że mam piersi, nigdy nie wychodziłam ze swojego pokoju bez choćby podomki. Scott też. Czy któreś z nas kiedykolwiek siedziało w kuchni jedynie w podkoszulku i bieliźnie? Nigdy. Nie przypominam sobie nawet, bym widziała go kiedyś pracującego w letni wieczór w garażu bez koszuli. Gdziekolwiek się teraz znajdował, założę się, że był na wpół nagi, a dokoła niego ryczała muzyka. Włączyłam kompakt Cranberries, mając na sobie jedynie starą koszulkę z Bobem Dylanem i granatowe wzorzyste bokserki. Obie rzeczy należały do Scotta. On ograbił mnie ze wspomnień, za to ja splądrowałam jego szuflady. Głośna muzyka sprawiła, że nie od razu usłyszałam dzwonek